Homilię pogrzebową oparłem na słowach św. Pawła: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Żyjemy dla Pana i umieramy dla Pana”. Te słowa, według mnie, bardzo oddawały krótkie życie Piotrusia. Gdy umierał w jednym z hospicjów, miał zaledwie osiem lat. Byłem z nim szczególnie związany. Przygotowywałem go do chrztu św., i udzieliłem mu tego sakramentu, a także do sakramentów I Komunii św. i namaszczenia chorych. Nieraz byłem u niego w hospicjum. Dzień przed śmiercią, którą musiał przeczuwać, bardzo serdecznie pożegnał się z rodzicami. Uwielbiał słuchać piosenki śpiewanej przez dzieci, której ostanie słowa brzmią: „Nie wiem, czy Cię poznam, ale wiem, że Ty na pewno rozpoznasz mnie”. Umierał tak spokojnie, jakby widział Pana Jezusa, który po niego idzie...
*
Uroczystość Zwiastowania Pańskiego ukazuje nam wielką miłość Boga Ojca, który wejrzał na pokorę Maryi i przez Nią dał nam swojego Syna dla naszego zbawienia. Z tą uroczystością związane jest Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Ma ono być w swoich założeniach wielkim głosem modlitwy i dobrych uczynków. W naszym kraju bywa z tym różnie. Dzieci rodzi się coraz mniej, a liczba maluchów przebywających w domach dziecka nie zmienia się. Umiłowanie wygodnego stylu życia, brak zaufania do Boga, a także przestrzeganie dziecka jako zagrożenia kariery czy życiowej stabilizacji sprawia, że Polskę dotyka niż demograficzny.
Ciekawe zjawisko można zaobserwować na Dominikanie. Otóż jest tam ogromna liczba dzieci. Pojawia się pytanie: dlaczego tak jest? Odpowiedź jest nad wyraz prosta. Na Dominikanie nie ma systemu ubezpieczeń emerytalnych ani rentowych, stąd rodzice chcą mieć wiele potomstwa, by na starość zapewnić sobie opiekę. A u nas...?
Nic i nikt nie zapewni spokojniej i pogodnej starości tak, jak mogą to uczynić dobrze wychowane dzieci. Pan Bóg tylko wie, ilu pensjonariuszy tzw. domów pogodnej starości cierpi tylko dlatego, że nie ma dzieci albo zostały źle wychowane i dlatego są tak daleko, jakby ich nie było.
Wspomniany na początku Piotruś był wychowankiem domu dziecka prowadzonego przez siostry. Dzięki zakonnicom zaznał miłości, mógł przyjąć sakramenty św., umierać tak spokojnie... Gdy w pierwszy piątek miesiąca zadzwoniła do mnie siostra Grażyna z informacją, że to dziś Piotruś wybrał sobie dzień odejścia, nie padło słowo „śmierć”. Podobnie było z odejściem Ojca Świętego Jana Pawła II: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”.
Gdy udamy się do naszych świątyń, by uczestniczyć w uroczystej liturgii ku czci Zwiastowania Pańskiego, niech w naszych sercach nie zabraknie gorącego modlitewnego pragnienia: aby każde poczęte dziecko było przyjęte przez swoich rodziców, by po latach każdy z nas mógł umierać spokojnie, widząc Jezusa, który idzie...