Logo Przewdonik Katolicki

Polska leży tam, gdzie rodzą się bajki

Mateusz Wyrwich
Fot.

Przyjazd do Polski jest dla nich często ratunkiem przed złem, wojną, prześladowaniami. Tu znajdują swój azyl, często okupiony stresem i ciężką pracą. Jedni szybko się asymilują, inni do końca życia pozostają obcokrajowcami i żyją w zamkniętych enklawach. Polska inspiracją Ton Van Anh studiuje socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi niezwykle aktywną działalność...

Przyjazd do Polski jest dla nich często ratunkiem przed złem, wojną, prześladowaniami. Tu znajdują swój azyl, często okupiony stresem i ciężką pracą. Jedni szybko się asymilują, inni do końca życia pozostają obcokrajowcami i żyją w zamkniętych enklawach.

Polska inspiracją
Ton Van Anh studiuje socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi niezwykle aktywną działalność antykomunistyczną, której celem jest wyzwolenie Wietnamu spod reżimu komunistycznego. Jest również dziennikarką, redaguje niezależne pismo wietnamskie wydawane w Polsce „Can Vong” (Tęcza), tłumaczy polską poezję na swój ojczysty język. Prowadzi polsko-wietnamską grupę taneczną, próbuje też sił jako aktorka. Niedawno znakomicie zadebiutowała w telewizyjnym serialu „Na dobre i na złe”.

Anh przyjechała do Polski z Hanoi na początku lat 90. Rodzina uciekła przed komunistycznym reżimem. Brat rozpoczął studia w Polsce, a dwunastoletnia Anh naukę w szkole podstawowej. Polska jawiła się dziewczynce jako kraj z bajki. Jeszcze w Wietnamie wszystkie dzieci powtarzały za rodzicami, że Polska leży tam, gdzie rodzą się bajki. A polskie kobiety są najpiękniejsze na świecie i nie tak wyzwolone jak inne Europejki. Są piękne, nie tylko pod względem urody, ale dlatego, że są dobre, opiekuńcze i religijne. – Polska zawsze była inspiracją dla Wietnamczyków. Do dziś panuje tam takie przeświadczenie – wyjaśnia Ton Van Anh. – Miałam 9 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o Polsce, że Polacy osiągnęli sukces i odzyskali wolność po obradach Okrągłego Stołu. Pamiętam, jak do moich rodziców przychodzili znajomi i rozmawiali o tym ściszonym głosem. Odbywało się to w atmosferze wielkiej tajemnicy. Był to rodzaj konspiracyjnego spotkania. Dla nas zmiany zachodzące w Polsce budziły nadzieję. Niestety, Wietnamowi nie udało się wyzwolić spod komunizmu. W domu często mówiło się o Polsce, ale ja już niewiele z tego pamiętam. Podkreślano, że Polska jest bardzo katolicka i w tym tkwi jej siła. Moja rodzina wprawdzie nie jest katolicka, ale jedna czwarta Wietnamczyków to katolicy.

Po polsku i po wietnamsku
Rodzice Anh dużo pracowali. Gdy miała dwa miesiące, oddali ją do żłobka w Hanoi. Kolejną „opieką” państwa było przedszkole. Czas spędzała tam do kolacji, bo państwo wychowywało ją „na świadomego komunistycznego obywatela”. W szkole od pierwszej klasy uczono marksizmu-leninizmu, a od drugiej szpiegowania rówieśników. Musiała zapisywać na karteczkach, kto i jak się zachowuje w szkole, na podwórku.

Kiedy przyjechała do Polski i rozpoczęła naukę w szkole w Sosnowcu, stanowiła nie lada atrakcję. Jak mówi o sobie – „gwiazdę”. Szybko to się jednak skończyło. Nie znała języka i przez pierwszy rok musiała bardzo ciężko pracować, aby nawiązać kontakt z rówieśnikami. Kiedy czegoś nie rozumiała, zamykała się w sobie. Stawała się skryta, z czym zresztą do dziś musi walczyć. Nie mogła pogodzić się z tym, że jej rodzice, mimo wyższego wykształcenia, muszą zajmować się handlem, aby mieć za co żyć. Ale, co Anh podkreśla, na swej drodze spotkała wielu ludzi, którzy jej pomagali. W szkole średniej nastąpił przełom. Coraz lepiej czuła się w Polsce. Doszło nawet do tego, że zaczęła dostrzegać luki w swoim ojczystym języku. Wróciła więc do nauki wietnamskiego w „niedzielnej szkółce”.

Dziś Anh ma jedno pragnienie – wolny od komunistów Wietnam. Wiele robi, by pomóc w tym swojemu krajowi. Nie jest jednak pewna, czy gdy będzie już wolny, zechce tam wrócić. Połowę swego życia spędziła w Polsce. Jak mówi, jest pół-Polką, pół-Wietnamką, bo ma w sobie, „pół polskiej kultury, pół wietnamskiej”. – Dziś jestem w pełni zarówno w środowisku polskim, jak i wietnamskim – mówi Ton Van Anh. – Widzę między tymi narodami wiele podobnych cech, jak: otwartość, łatwość nawiązywania kontaktów, rodzinność. Tworzymy podobną wspólnotę. Jestem w Polsce od 15 lat i nie mogę powiedzieć nic złego o Polakach. Mówi się, że waszą główną wadą jest narzekanie. Ale ja tak nie twierdzę. Wręcz przeciwnie. Uważam, że skoro się narzeka, to znaczy, że się wie, co nie jest dobrze, a więc chce się naprawiać. Bo jeśli się nie narzeka, to nie analizuje się sytuacji, nie wie się zatem, do czego się dąży. I nadal twierdzę, że Polki są bardzo ładne. Zazdroszczę im urody.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki