Po prostu misjonarz (3)
Barbara Sawic
Fot.
Kontynuujemy rozmowę z ks. Markiem Głąbem, kapłanem diecezji włocławskiej, misjonarzem w Burkina Faso, nt. realiów pracy duszpasterskiej w parafii Mangodara.
Ile osób Ksiądz ochrzcił w Burkina Faso, ilu parom narzeczonych błogosławił, ile poprowadził pogrzebów?
Zacznę od pogrzebów: nie poprowadziłem ani jednego! Jest tak z dwóch powodów. Pierwszy miejscowi...
Kontynuujemy rozmowę z ks. Markiem Głąbem, kapłanem diecezji włocławskiej, misjonarzem w Burkina Faso, nt. realiów pracy duszpasterskiej w parafii Mangodara.
Ile osób Ksiądz ochrzcił w Burkina Faso, ilu parom narzeczonych błogosławił, ile poprowadził pogrzebów?
– Zacznę od pogrzebów: nie poprowadziłem ani jednego! Jest tak z dwóch powodów. Pierwszy – miejscowi katolicy są wierni plemiennym wierzeniom, w myśl których nie akceptują faktu, że po Mszy św. żałobnej ciało zmarłego miałoby być od razu odprowadzone do grobu; oni muszą jeszcze pobyć ze zmarłym. Drugi powód, prozaiczny, jest taki: ludzi nie stać na trumnę, na zaproszenie krewnych. Państwo nie daje środków na pochówki, a trzeba pamiętać, że w afrykańskim klimacie ciało szybko ulega rozkładowi. Zatem zwłoki zawijane są w płótna i chowane do ziemi – albo na polu, albo na placu przeznaczonym do pochówków, w którym trudno byłoby dopatrzyć się cech charakterystycznych dla cmentarza (prawdziwe cmentarze są w dużych miastach). Może się zdarzyć, że grób naruszą dzikie zwierzęta; zwykle po kilku miesiącach nie ma śladu po miejscu pochówku... Żywa pamięć o zmarłych trwa w rodzinie przez kilka tygodni; wtedy rodziny przychodzą do kościoła, modlą się, rozmawiają ze mną.
Przejdźmy do chrztów. Przez trzy lata ochrzciłem prawie 300 osób. Młodzież i dorośli przygotowują się do sakramentu przez trzy lata. Później prowadzę z nimi rozmowę, by się przekonać, że wierzą w to, co mają przyjąć, że są świadomi swej decyzji. Czasem proszą o chrzest poganie, którzy odchodzą od dawnych wierzeń. Odbywają się też chrzty małych dzieci z rodzin katolickich.
Śluby... Jak już mówiłem, jestem pierwszym kapłanem katolickim w tym regionie. Wcześniej małżeństwa żyły bez ślubu sakramentalnego. Trzeba wiele pracy misjonarza, by pobudzić ludzi do przyjmowania kolejnych sakramentów, prowadzić nauki przedślubne, zachęcać, wyjaśniać. Dzięki Bogu błogosławiłem już trzydziestu parom. Ślub, tak samo jak chrzest i Pierwsza Komunia św., jest tu wielką uroczystością.
Jeśli chodzi o dzieci: czy po Pierwszej Komunii św. są w dalszym ciągu widziane w kościele?
– Dla tutejszych dzieci, które są bardzo miłe i grzeczne, „chodzenie” do kościoła, jak również udział w katechezach jest wielką radością. Przychodzą z rodzicami i same. Obecność ta łączy się dla nich ze spotkaniem z ojcem misjonarzem, z przyjemnością rozegrania meczu piłkarskiego itp. Mówiąc językiem potocznym: dzieci afrykańskie lubią się kręcić przy kościele i zawsze można je tu spotkać (śmiech).
Poza sprawowaniem liturgii i innych czynności kapłańskich spotyka się Ksiądz „prywatnie” ze swoimi parafianami. Na czym polegają te kontakty?
– Zyskałem szacunek i poważanie parafian, którzy np. zapraszają mnie w gościnę z okazji uroczystości rodzinnych. Poczęstunek jest bardzo skromny, zwykle jest to ryż z sosem. Choć jest to bardzo miłe, jednak staram się jak najbardziej ograniczać wizyty, bowiem przyjmując zaproszenie jednej rodziny, nie wypada odrzucić kolejnych... Zabrakłoby mi czasu. Poza tym mam świadomość, że urządzenie przyjęcia wiąże się z jakimiś wyrzeczeniami dla każdej z tych rodzin... Cieszę się, że jestem lubiany przez dzieci, które nazywają mnie wujkiem.