Niedawno przebywał na urlopie w Polsce ks. Marek Głąb, kapłan diecezji włocławskiej, misjonarz w Burkina Faso. Redakcja „Ładu Bożego” zwróciła się do niego z prośbą, by zechciał opowiedzieć czytelnikom o Burkina Faso i jego mieszkańcach, jak również przybliżyć realia pracy misyjnej na afrykańskiej ziemi.
Dlaczego został Ksiądz misjonarzem?
– Powołanie misyjne miałem ukryte w sercu już jako alumn WSD we Włocławku. Pragnąłem wyjechać na misje, a jednocześnie zwyczajnie się bałem. Miałem w pamięci fakty z przeczytanych książek o misjach, o przeżyciach misjonarzy, wiedziałem o grożących im niebezpieczeństwach. Po święceniach kapłańskich w 1984 r. rozpocząłem pracę w diecezji włocławskiej. Jednak wewnętrzny głos nie dawał mi spokoju. Decyzję podjąłem po siedmiu latach. Rok później, po odbyciu kursu w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, zostałem posłany na Wybrzeże Kości Słoniowej.
Czy pamięta Ksiądz swoje pierwsze wrażenia po wylądowaniu na afrykańskiej ziemi, pierwsze kroki misjonarza?
– Samolot wylądował na lotnisku w stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie czekał na mnie ks. Henryk Kowalski. Zwrócił moją uwagę inny zapach powietrza i to, że ziemia jest czerwona. Zaraz wyruszyliśmy do misji w Zagné, gdzie ks. Kowalski budował kościół. Miałem miesiąc na zaaklimatyzowanie się. W tym czasie nadal uczyłem się języka francuskiego, poznawałem miejscowe zwyczaje, obyczaje, kulturę. Później zaczęła się normalna praca duszpasterska. Po dwóch latach ks. Kowalski wyjechał, a ja objąłem odpowiedzialność za misję w Zagné. Podczas 12 lat pracy na Wybrzeżu Kości Słoniowej dwukrotnie odwiedził mnie ówczesny biskup włocławski Bronisław Dembowski.
Jakie cechy charakteru są niezbędne, by móc pracować w Afryce?
– Przede wszystkim trzeba mieć prawdziwe powołanie misyjne, bowiem samo powołanie kapłańskie nie wystarczy. Ksiądz misjonarz musi być świadomy tego, co może go tu spotkać. Bardzo ważne jest, aby miał wolę zaakceptowania ludzi, do których został posłany. To niełatwe, ale bez akceptacji środowiska praca misjonarza nie przyniesie owoców. Tych ludzi trzeba uszanować i po prostu ukochać. Trzeba też być uczciwym, szczerym. Wszystko, co powiedziałem, odnosi się także do osób świeckich, które pracują na misji.
Od trzech lat jest Ksiądz misjonarzem w Burkina Faso. Jaki to jest kraj, jacy są jego mieszkańcy? Ilu jest wśród nich chrześcijan, katolików?
– Afryka jest podzielona na trzynaście diecezji. Diecezja Banfora, w której pracuję, ma siedem lat i składa się z sześciu parafii. Zakładam jedną z nich – Mangodarę. Zajmuje ona obszar około 55 km kw.; liczy 35 tys. ludności, z których 9 tys. mieszka w wiosce Mangodara, będącej centrum regionu, składającego się z 35 wiosek. Nie będę mówił o pięknie Afryki, gdyż jest to znana prawda. Burkińczycy są pracowici i... bardzo biedni. Zdecydowana większość z nich żyje z pracy na roli. Ich byt zależy od urodzaju. Pora deszczowa trwa cztery miesiące i w tym czasie muszą być zakończone prace polowe. Jeśli deszczu jest zbyt mało, to ludzie będą cierpieć głód. Najciężej będzie im pod koniec pory suchej i na początku następnej pory deszczowej. Pomoc humanitarna w tej mierze jest za mała, a rozdziałem tej, która jest, zajmuje się państwo. Trzeba dodać, że niekoniecznie sprawiedliwie... Prawdziwym bogactwem tego ludu jest serdeczność i otwartość na innych. Ewangelizacja Burkina Faso zaczęła się sto lat temu. Chrześcijanie, katolicy stanowią znikomą liczbę; w mojej parafii 97 proc. mieszkańców to wyznawcy islamu. Są też wyznawcy religii tradycyjnych, utrzymują się wierzenia pogańskie.
Burkina Faso (dawniej Górna Wolta) to państwo w Afryce Zachodniej bez dostępu do morza. W głównych rdzennych językach kraju, mossi i dyula, Burkina Faso znaczy: kraj prawych ludzi. Państwo uzyskało niepodległość od Francji w 1960 r. Jego stolicą jest Wagadugu, przez Burkińczyków nazywane Łaga. Kraj podzielony jest na 13 regionów, a te składają się z 45 prowincji. Jedną z prowincji rejonu Cascades jest Comoé, ze stolicą w Banforze. Prowincja ma 15 tys. 277 km kw. powierzchni, gęstość zaludnienia: 16 osób na km kw.