Od dzieciństwa mówiono na nią Jadwinia. Rodzina planowała wydać ją za mąż, ona jednak zdecydowała się pójść za Chrystusem. Razem z matką założyła nowy zakon: Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstanek. Za cel postawiły sobie pracę nad odnową moralną społeczeństwa. Nagła śmierć współzałożycielki zasmuciła młodą wspólnotę. 27 września mija sto lat od chwili, kiedy matka Jadwiga Borzęcka odeszła do Pana.
Rok 1863 naznaczyła krew przelana za wolność i niepodległość. Oczywistością, a wręcz patriotycznym obowiązkiem było wspieranie walczących powstańców; rozumieli to doskonale państwo Borzęccy. Nie tylko przekazywali środki finansowe walczącym, ale ukrywali ich w swoim majątku na Obrębszczyźnie.
W takich okolicznościach 1 lutego Celina Borzęcka powiła córkę Jadwigę. Wybuch powstania i towarzyszące mu nadzieje pozwalały najbliższym sądzić, że będzie miała ona szansę żyć w wolnym kraju. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Zryw wolnościowy nie przyniósł żadnych pozytywnych skutków, a represje nie ominęły rodziców Jadwigi. Celinę Borzęcką aresztowano z małą Jadwinią na ręku, obie wtrącono do więzienia w Grodnie. Choć nie przebywały tam długo, to jednak fakt ten wywarł na rodzinie Borzęckich niezatarte wrażenie. Tradycje patriotyczne pielęgnowali z jeszcze większą gorliwością, a dzieci uczyli wielkiej miłości do ojczyzny, wyrażanej zwłaszcza poprzez modlitwę.
Z pomocą ojcu
Jadwinia urodziła się w majętnej rodzinie, była szczęśliwa. Mimo że zapewniono jej dostatnie dzieciństwo i młodość, nie stała się kapryśna.
Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy ojciec, Józef Borzęcki, w wyniku wylewu został dotknięty paraliżem. Dla tego pracowitego i aktywnego człowieka była to osobista tragedia, dla rodziny wielki krzyż. W życiu sześcioletniej Jadwigi otworzył się nowy rozdział. Rozumiała, mimo swego wieku, ciężką sytuację i starała się służyć pomocą matce i choremu ojcu.
Najbliższa okazja ku temu nadarzyła się szybko. Rodzina podjęła bowiem decyzję o hospitalizacji Józefa Borzęckiego, w Wiedniu. Podczas postoju na jednej ze stacji kolejowych Borzęccy wysiedli z pociągu, myśląc, że postój będzie dłuższy. Pociąg jednak zaraz odjechał, a wraz z nim sparaliżowany ojciec ze swoją najmłodszą córką. Jadwinia nie rozpłakała się, wiedząc, że jest teraz jedyną opiekunką taty. Nie zawiodła rodziców i dowiozła ojca do celu podróży, gdzie pozostali dotarli kilka godzin później. Stan pana Borzęckiego mimo najlepszej opieki medycznej stale się pogarszał. Jadwiga, świadoma tego, chciała stale być jak najbliżej ojca, by móc służyć mu pomocą, zwłaszcza w nocy. W tym celu „połączyła” sznurkiem rękę ojca ze swoją, by budzić się kiedy tylko ojciec będzie tego potrzebował.
Trudna miłość
Józef Borzęcki umiera w roku 1874, panie Borzęckie przyjmują ten fakt pogodzone z wolą Najwyższego i wracają do kraju.
Mimo że Jadwiga została wcześnie osierocona, to właśnie ojciec wywarł duży wpływ na jej życiową postawę. Z natury była uparta, lubiła postawić na swoim. Czuła się mądra i dorosła. Nieraz z wielkim trudem zgadzała się z matką. Ojciec nauczył ją jednak „walczyć” z tą wadą, nauczył trudnej miłości do siebie i matki, ale też szacunku wobec każdego człowieka. To wszystko owocowało w późniejszym życiu, w postawie posłuszeństwa i służby.
Doświadczenia z chorobą i śmiercią ojca sprawiają, że Jadwiga zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem, już wtedy pojawiają się u niej myśli, by oddać się całkowicie Bogu. Po wyjeździe do Rzymu, mając dwanaście lat, rozpoczyna edukację. Nauka nie sprawia jej kłopotów. Na życzenie matki uczestniczy również w życiu towarzyskim, choć nie lubi salonów. W głębi serca czuje już, że ma kroczyć inną drogą. Przyjmując pierwszy raz komunię św., coraz wyraźniej słyszy wołanie Chrystusa w swoim sercu.
U boku matki
Dla rodziny coraz jaśniejsze stawało się to, że Jadwiga chce spędzić życie w klasztorze. Nie wszyscy uważali ten wybór za dobry. Zaczęto gorączkowo szukać jej kandydata na męża. Jadwiga tymczasem dojrzewa do podjęcia życiowej decyzji. W końcu 25 marca 1881 roku oznajmia swojemu kierownikowi duchowemu, ks. Piotrowi Semenence, że chce poświęcić się Bogu, pomagając matce w tworzeniu zakonu sióstr zmartwychwstanek.
Uwierzyła Miłości, którą jest Bóg i oddała się Mu całkowicie. Początki zgromadzenia były trudne, założycielki zmagały się nie tylko z krytyką ze strony kół towarzyskich, ale również – zwłaszcza Jadwiga – z własnym powołaniem. Śmierć ich orędownika i przyjaciela, wyżej wspomnianego ks. Semenenki, była wielkim ciosem. Zmartwychwstanki nie poddawały się jednak. Otworzyły szkołę w Rzymie, której dyrektorem została Jadwiga. Uczono tam dziewczęta nie tylko zawodu, lecz także przedmiotów ogólnych. Z pomocą zakonowi przyszedł papież Leon XIII. Dowiedziawszy się o powstającej wspólnocie i jej misji odnowy moralnej społeczeństwa, zachęcił do dalszej pracy i pobłogosławił.
6 stycznia 1891 roku Celina i Jadwiga Borzęckie składają śluby wieczyste i rozpoczynają prace, już oficjalnie w habitach zakonnych.
Odeszła nagle
Latem roku 1891 matka Celina przyjeżdża do ojczyzny i zakłada w Kętach pierwszy dom na ziemiach polskich. Jadwiga pozostała w Rzymie, kierując tamtejszym domem. Siostry założycielki wyjednały u władz kościelnych niezwykłą jak na owe czasy zgodę. Pozwolono im stworzyć placówkę w Bułgarii wśród chrześcijan prawosławnych. Nie było to łatwe, uprzedzenia i przesądy trudno było przemóc. Nowe domy powstawały w Częstochowie i w Warszawie. W 1900 roku zmartwychwstanki rozpoczęły pracę w Stanach Zjednoczonych.
Matka Jadwiga, widząc że ciężar obowiązków i trosk dotyka coraz bardziej jej rodzoną matkę, starała się jak tylko było to możliwe wyręczać ją i oszczędzać przykrości. Zgromadzenie rozwijało się; matka Celina świadoma swojego wieku chciała kierowanie powierzyć córce. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. W nocy z 26 na 27 września 1906 roku siostry, wcześniej zaalarmowane, zastają matkę Jadwigę umierającą. Na pomoc było już za późno, zawiodło serce. Matka Celina przeżyła córkę o siedem lat, zmarła w 1913 roku. Obecnie ich procesy beatyfikacyjne są w toku.
Wychowują i uczą
Dzisiaj zakon działa w siedmiu krajach świata, swój charyzmat realizuje m.in. przez zakładanie szkół i przedszkoli. Jedną z nich jest gimnazjum i liceum w Poznaniu, któremu patronuje matka Jadwiga Borzęcka. Szkoła realizuje program wychowawczy oparty na dewizie „Miłość i Prawda”. Przytulny wystrój wnętrza, małe liczebnie klasy i życzliwe uczniom grono pedagogiczne tworzą domową atmosferę. Brak dzwonków i jasno określone zasady zawarte w „Przewodniku Ucznia i Rodzica” uczą dziewczęta i chłopców punktualności, obowiązkowości i uczciwości.
Gimnazjaliści i licealiści mają do dyspozycji nowoczesne pracownie i bogatą ofertę zajęć dodatkowych, m.in. chór, warsztaty plastyczne. W programie są też przedmioty: łacina, filozofia oraz retoryka. Podobną do tej ofertę edukacyjną i wychowawczą mają zarówno szkoły sióstr zmartwychwstanek w Warszawie oraz w Wejherowie, jak i te na placówkach zagranicznych. W Poznaniu siostry prowadzą również nowoczesne centrum sportu i rehabilitacji oraz pracownię hafciarską. W dwóch polskich prowincjach, poznańskiej i warszawskiej, pracują też jako katechetki, zakrystianki oraz przy innych formach apostolstwa. Wszędzie tam niosą radosne orędzie Zmartwychwstałego.
Szkoły Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek w Polsce
Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Matki Jadwigi Borzęckiej w Poznaniu
ul. Głogowska 147
tel.061-866-52-59
http://www.gloszp.hostingpro.pl
Prywatne Liceum Ogólnokształcące im. Matki Jadwigi Borzęckiej i Prywatne Gimnazjum nr 23 im. bł. s. Alicji Kotowskiej w Warszawie
ul. Krasińskiego 31
tel. 0-22-663-87-77
http://www.szarotka.edu.pl/
Szkoła Podstawowa im. bł. Alicji Kotowskiej w Wejherowie
ul Klasztorna 9.
tel./fax 058-672-76-43
http://www.szkola.zmartwychwstanek.prv.pl
Na podstawie: s. M.R. Kowalska CR „Trudna miłość”, Warszawa 1989