Logo Przewdonik Katolicki

Ksiądz odpowiada

ks. Jan
Fot.

(...) Często słyszy się i czyta, że jako chrześcijanie mamy zawsze przebaczać naszym winowajcom. Uważam, że należy w sercu przebaczyć i błogosławić (trudna, ale wspaniała postawa dająca pokój). Jednocześnie na zewnątrz trzeba nieraz okazać jakąś zmianę uczuciową, dystans wobec winowajcy, aby dać mu szansę na refleksję. Uważam, że zachowanie wobec winowajcy jakby się...

(...) Często słyszy się i czyta, że jako chrześcijanie mamy zawsze przebaczać naszym winowajcom. Uważam, że należy w sercu przebaczyć i błogosławić (trudna, ale wspaniała postawa dająca pokój). Jednocześnie na zewnątrz trzeba nieraz okazać jakąś zmianę uczuciową, dystans wobec winowajcy, aby dać mu szansę na refleksję. Uważam, że zachowanie wobec winowajcy „jakby się nic nie stało” nie służy dobru, a utwierdza go w złym.

Obserwuję, że niekiedy zbyt gorliwi i przejęci nakazem przebaczania chrześcijanie, którzy chcą przebaczać wszystko wszystkim – popełniają błąd. Co Ksiądz o tym myśli?
Bożena

Najzupełniej się z Tobą zgadzam. Przebaczać można i trzeba, nie siedem, ale nawet siedemdziesiąt siedem razy (por. Mt 18,21-22), lecz równocześnie w Ewangelii Jezus mówi inne znamienne słowa. Zapytany o sposób postępowania wobec bliźniego, który uparcie i nieustannie popełnia zło, wskazuje następujące rozwiązanie. Najpierw należy upomnieć go w cztery oczy, potem w obecności świadków. Później można poprosić o pomoc całą wspólnotę. Jeśli to nie wystarczy: „niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,15-17).

Sądzę, że w naszym sposobie myślenia zatarła się wąska, ale ważna granica pomiędzy przebaczeniem a wymaganiem poniesienia konsekwencji za swoje czyny. W przypowieści o synu marnotrawnym ten ostatni odzyskuje pełnię synowskich praw, ponieważ w pokorze, ze skruchą przyznaje się do błędu i postanawia ponosić skutki swoich czynów.

Przebaczanie bezkrytyczne, bez upomnienia, bez wyciągnięcia wniosków, a zwłaszcza udawanie, że nic się nie stało, rozzuchwala adwersarza. Wydaje się być znakiem słabości. Powiedziałbym nawet, że okazanie naszemu krzywdzicielowi dystansu i rezerwy jest niemal naszym obowiązkiem. Postawa chrześcijańska w tym właśnie się przejawia, że my nie reagujemy agresją, lecz z pełnym szacunkiem wobec winowajcy wskazujemy na to, co nas zraniło.

Szacunek wobec wroga, pamięć, że jesteśmy dziećmi jednego Boga to najlepszy wyraz miłości nieprzyjaciół. A przebaczenie, choć nieraz niełatwe, pomaga leczyć rany naszego serca. Brak przebaczenia to ciągłe rozdrapywanie rany, to ciągłe chowanie urazy, zatruwanie własnego serca. Bardziej szkodzimy tym samym sobie.

Zachowanie dystansu wobec kogoś, kto nas skrzywdził, jest też zdrowym odruchem obronnym przed ewentualną następną krzywdą. Mamy prawo bronić się przed złem. Agresja jest obroną moralnie wątpliwą, dystans i pogoda ducha jest zwyciężaniem zła przez dobro.

Przede wszystkim jednak w naszych relacjach z bliźnimi, zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi jakaś wyrządzona nam krzywda, trzeba kierować się głęboką modlitwą. Zarówno w intencji tych, którzy nas skrzywdzili, jak i w intencji nas samych, byśmy umieli rozpoznać wolę Bożą oraz stan naszego serca i pogodzić to ze sobą. Modlitwa może być najlepszym sposobem rozeznania, kiedy możemy i powinniśmy domagać się zadośćuczynienia, a kiedy naprawdę możemy krzywdy puścić w niepamięć. Bo choć zasady ogólne są ważne i potrzebne, to jednak trzeba je mądrze dostosowywać do poszczególnych osób, które spotykamy w naszym życiu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki