W czasach nowożytnych zerwano z pojmowaniem dobra jako powszechnej właściwości bytu. Punktem wyjścia tego procesu stały się poglądy Kartezjusza, który dokonał podziału bytów na rzeczy materialne i umysł. W ten sposób Kartezjusz zaproponował swoisty dualizm w wizji świata, w którym rządzą dwie zasady. Kartezjusz porzucił filozofię metafizyczną, której przedmiotem jest byt, a zwrócił się ku filozofii podmiotu. Odtąd refleksja nad bytem ustąpiła miejsca refleksji nad subiektywną świadomością, nad podmiotowością.
Zapoczątkowany przez Kartezjusza proces oznaczał w konsekwencji redukcję dobra metafizycznego do dobra moralnego. Tak więc dla Kartezjusza dobro wiąże się z pożądaniem i „namiętnościami duszy”. Zatem namiętności są z natury dobre, a tylko ich używanie może być złe. Pożądania zaś są dobre wtedy, gdy wypływają z prawdziwego poznania, a złe, gdy opierają się na jakimś błędzie. Takie podejście stanowi powrót do pewnych elementów intelektualizmu etycznego (jak u Sokratesa), zgodnie z którym istota moralnego działania leży w poznaniu dobra. U podstaw takiego myślenia leży jednak pominięcie roli woli jako autonomicznej władzy działania. Nie wszystko to, co rozpoznaję jako dobre, chcę czynić…
Inną interpretacją dobra, spotykaną w nowożytnej filozofii, jest podporządkowanie dobra subiektywnym potrzebom człowieka oraz jego relatywizacja. Th. Hobbes uważał („Lewiatan”), że słowa „dobro” i „zło” – „są zawsze używane z uwzględnieniem osoby, która się nimi posługuje”. Stąd też dobro i zło są pojęciami względnymi, zależą bądź od konkretnej jednostki, bądź od suwerena reprezentującego jednostkę. Ostatecznie miarą dobra i zła staje się w tej perspektywie prawo państwowe.