...czy cierpię dobrze?
ks. Wojciech
Fot.
Prowadziłem rekolekcje dla pewnej parafii dużego miasta. Po jednej ze Mszy św. do zakrystii przyszła kobieta, by podziękować za wygłoszoną homilię. Homilia była o cierpieniu przyjmowanym zgodnie z wolą Boga. O cierpieniu, bez którego nie ma pełni życia ani zbawienia. Dziękując, dodała: bo ja przeszłam drogę do tego, że dziś ze swoim cierpieniem, wynikającym z nieuleczalnej choroby,...
Prowadziłem rekolekcje dla pewnej parafii dużego miasta. Po jednej ze Mszy św. do zakrystii przyszła kobieta, by podziękować za wygłoszoną homilię. Homilia była o cierpieniu przyjmowanym zgodnie z wolą Boga. O cierpieniu, bez którego nie ma pełni życia ani zbawienia. Dziękując, dodała: bo ja przeszłam drogę do tego, że dziś ze swoim cierpieniem, wynikającym z nieuleczalnej choroby, pogodziłam się.
*
Szczególnie w czasie Wielkiego Postu, podczas kazań pasyjnych oraz homilii, często my, kapłani, mówimy o cierpieniu. Taki jest naturalny wymóg wierności Ewangelii. Także treść okresu liturgicznego, który poprzedza Wielkanoc, nakazuje mówić o cierpieniu Chrystusa i w tym kontekście o naszym. Śpiewamy: „Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie, w krzyżu miłości nauka”. Te proste i znane słowa są szkołą cierpienia. By je przyjąć, trzeba się tego nauczyć. Nie chodzi o apoteozę cierpienia, ale o wiarę, dzięki której cierpienie ma sens. Bywa, że w pierwszej chwili nagłego cierpienia jesteśmy zagubieni. Jeśli serce odwrócimy od buntu i pretensji do Boga, to czas i modlitwa przyniosą łaskę. I łaska pomoże pozytywnie, po Bożemu dźwigać swój krzyż.
Św. Teresa z Lisieux żyła tylko 24 lata. Doświadczyła także cierpienia. W ostatniej chorobie pytała samą siebie: „Cierpię dużo, ale czy cierpię dobrze?”. To zdanie przeczytałem pewnego dnia leżąc w gorączce, a wychodzenie z łóżka związane było z niemałym trudem. W tym czasie czytałem „Dzieje duszy” św. Teresy. I to zdanie „..czy cierpię dobrze?” jakże mocno wpisywało się w serce i szukało odpowiedzi: Co to znaczy cierpieć dobrze?
Przerażające wieści z Australii, Holandii i innych krajów, mówiące o prawnym dopuszczeniu eutanazji, są ewidentnym znakiem następującego zjawiska. Tam, gdzie nie ma wiary, człowiek nie może patrzeć na krzyż, i ta niemoc rozciąga się na człowieka, który cierpi. W sercu rodzi się litość, bo na miłość już nie ma miejsca...
Zapewne ten tekst czytają ludzie zdrowi i chorzy. Może także zdrowi czytają chorym. Jeśli chcemy, jak Chrystus i Jego Matka, przyjąć cierpienie, musimy mieć wiarę. Ta wiara bardzo pomnaża się przez patrzenie na krzyż, na Najświętszy Sakrament, na Boga w sercu swoim. Kończąc, zachęcam do cierpliwej miłości do ludzi chorych, także do wielkiej troski o swoją wiarę, aby gdy przyjdzie doświadczać swojego krzyża, byśmy wówczas dobrze cierpieli...