Logo Przewdonik Katolicki

Niechciane cuda

ks. Jan
Fot.

(...) Zawsze interesował mnie problem rozmaitych objawień, cudownych zdolności i łask doświadczanych przez pewnych ludzi. W naszym kraju też ostatnio było kilka takich wypadków. W pewien sposób do popularności tego typu zjawisk przyczyniła się telewizja z programami dotyczącymi niesamowitych zjawisk. Dlaczego Kościół jest tak bardzo sceptyczny w takich sytuacjach? Można odnieść...


(...) Zawsze interesował mnie problem rozmaitych objawień, cudownych zdolności i łask doświadczanych przez pewnych ludzi. W naszym kraju też ostatnio było kilka takich wypadków. W pewien sposób do popularności tego typu zjawisk przyczyniła się telewizja z programami dotyczącymi niesamowitych zjawisk. Dlaczego Kościół jest tak bardzo sceptyczny w takich sytuacjach? Można odnieść wrażenie, jakby ci wszyscy oficjalni przedstawiciele Kościoła nie wierzyli w cuda. A przecież powinni, prawda? Dlaczego takie badania, dzielenie włosa na czworo, a często potępianie wizjonerów i cudotwórców? Przecież w jakiś sposób te osoby i ich przeżycia mogą pomagać innym w znalezieniu Pana Boga i uwierzeniu w Niego. W tej dziedzinie Kościół na pewno potrzebuje reformy.

Stanisław


Zgadzam się, iż rozmaite cudowne zjawiska przyciągają ludzką uwagę i ciekawość. Zdarza się nawet, że stają się przyczyną nawróceń. Jednakże nie są wcale czymś pożądanym w Kościele. Nie tylko zresztą w Kościele katolickim. We wszystkich wielkich tradycjach duchowych cudowność jest traktowana z wielką podejrzliwością.
Budda krótko skomentował wyczyn lewitacji jednego ze swoich uczniów: "Nie doprowadzi to do nawrócenia jeszcze nienawróconych ani nie przyniesie korzyści już nawróconym". A ojciec R. Garrigou-Lagrange, klasyk duchowości katolickiej, stwierdza, że: "Najmniejszy stopień łaski uświęcającej jest wyższy od cudu". Inny z duchowych autorytetów wypowiedział się tak: "Czy umiesz chodzić po wodzie? Nie dokonałeś niczego ponad to, co robi słoma. Umiesz latać w powietrzu? Nie dokonałeś niczego ponad to, co robi mucha. Ujarzmij swoje serce; wtedy możesz stać się kimś". (Ansari z Heratu). Nie cuda i nadzwyczajne zjawiska są znakiem mistycznej przyjaźni z Bogiem, lecz wytrwale i pokornie praktykowana miłość. Świętą Teresę od Dzieciątka Jezus czcimy nie ze względu na spektakularne zjawiska, lecz ze względu na miłość, którą potrafiła przepoić każdą chwilę swego krótkiego życia.
Prawdziwa mistyczna więź z Panem Bogiem wcale nie prowadzi do czynienia rzeczy niezwykłych, lecz daje siłę, by te najbardziej zwykłe czynić na chwałę Boga. Stąd też bierze się bardzo ostrożny stosunek Kościoła do wszelkiego rodzaju wizjonerów i cudotwórców. Nawet do objawień Matki Bożej Kościół podchodził z dużym dystansem. Kryterium oceny stanowi ewangeliczne zdanie, że "po owocach ich poznacie". Jeżeli owoce takich niezwykłych zdarzeń to przemiana serca, nawrócenia, prawdziwe głoszenie Chrystusa, to wtedy możemy być spokojni. To znak, że naprawdę pochodzą one od Pana Boga i zostały nam dane ku pokrzepieniu serc.
Przypomina mi się zdarzenie w Ewangelii, kiedy to Pan Jezus uzdrowił paralityka. Najpierw odpuścił jego grzechy, dokonał największego cudu - duchowego uzdrowienia. Ponieważ wywołało to rozmaite reakcje otoczenia, Jezus dokonał drugiego cudu - uzdrowił ciało tego człowieka. Tym samym udowodnił, że jest pełen potęgi i mocy.
Chrześcijanin nie powinien szukać sensacji i rzeczy niezwykłych. Przecież największym cudem jest Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, który umiłował nas i dokonał naszego zbawienia. Miłość jest największym cudem oraz najlepszym znakiem Bożej obecności. Postaraj się w miłości odnajdywać Boga.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki