Prątki kontratakują
Renata Krzyszkowska
Fot.
Gruźlica to największy zabójca wśród chorób uleczalnych. Liczba zakażonych sięga jednej trzeciej ludności świata, czyli ok. dwóch miliardów. Rocznie odnotowuje się na świecie około 8 milionów zachorowań, a ok. 3 miliony chorych umiera.
Bakteria gruźlicy może bytować w organizmie człowieka nawet kilkadziesiąt lat, by zaatakować, gdy nastąpią sprzyjające warunki, np. osłabienie...
Gruźlica to największy zabójca wśród chorób uleczalnych. Liczba zakażonych sięga jednej trzeciej ludności świata, czyli ok. dwóch miliardów. Rocznie odnotowuje się na świecie około 8 milionów zachorowań, a ok. 3 miliony chorych umiera.
Bakteria gruźlicy może bytować w organizmie człowieka nawet kilkadziesiąt lat, by zaatakować, gdy nastąpią sprzyjające warunki, np. osłabienie układu odpornościowego. Nosiciel staje się wtedy chorym.
Globalna liczba chorych stale rośnie zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata, ale też w Federacji Rosyjskiej, na Białorusi, Litwie i Ukrainie. Jak się ocenia, tylko ok. 40 proc. chorych ma dostęp do skutecznej terapii. Każdy nieleczony chory może w ciągu roku zarazić kolejne 10-15 osób. Chorobę wywołują prątki, czyli rodzaj kwasoopornych bakterii z rzędu promieniowców. Znane są ich liczne gatunki chorobotwórcze. Najgroźniejsze dla człowieka są właśnie prątki gruźlicy. Odkrył je w 1882 r. niemiecki lekarz Robert Koch, laureat Nagrody Nobla w 1905 r. Zdaniem badaczy bakteria gruźlicy istnieje już od mniej więcej trzech milionów lat. Najpierw pojawiła się w Afryce Wschodniej. Stamtąd rozprzestrzeniła się wraz z naszymi praprzodkami na inne kontynenty. Gruźlica, zwana dawniej suchotami, towarzyszyła człowiekowi od zawsze. Prątki gruźlicy przenoszą się drogą kropelkową podczas kaszlu, kichania lub nawet zwykłej rozmowy. Objawem choroby jest osłabienie, stany podgorączkowe, brak apetytu, chudnięcie, przedłużający się kaszel, początkowo suchy, potem z wykrztuszaniem plwociny i krwiopluciem. Choroba najczęściej atakuje płuca, ale czasami również układ moczowo-płciowy i kości. Liczba zachorowań na gruźlicę w naszym kraju spada. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 1995 roku było ich 15 959, w 2003 roku 10 124. Mimo to Polacy chorują trzykrotnie częściej niż mieszkańcy Unii Europejskiej. Najgorzej jest w regionach najbiedniejszych. Na pierwszym miejscu w Polsce, jeżeli chodzi o zachorowalność na gruźlicę, jest Lubelszczyzna. W latach 2002-2004 w tym regionie odnotowano blisko 2,5 tys. zachorowań. Na 100 tys. mieszkańców choruje tu 39 osób. W całej Polsce liczba ta wynosi średnio 26 na 100 tysięcy. Najgorzej jest w powiatach krasnostawskim, lubartowskim, łukowskim, ryckim, tomaszowskim oraz zamojskim, ziemskim i grodzkim. Zachorowalność w nich sięga 50 osób na 100 tys. albo nawet przekracza tę liczbę. Na Lubelszczyźnie rusza właśnie program profilaktyki gruźlicy. Narodowy Fundusz Zdrowia znalazł środki, by dziesięciu tysiącom osób umożliwić dokładne przebadanie się. Program, który potrwa do końca roku, skierowany jest głównie do tzw. grupy ryzyka, czyli bezdomnych, biednych, bezrobotnych oraz tych, którzy mieli bezpośredni kontakt z osobami zarażonymi.
Podstawowymi badaniami w rozpoznawaniu gruźlicy płuc są: badanie RTG klatki piersiowej i próba tuberkulinowa. Polega ona na wstrzyknięciu śródskórnym dwóch jednostek tuberkuliny (jadu prątków gruźlicy) w przedramię. Wynik odczytuje się po 72 godzinach i ocenia się wielkość nacieku w miejscu wstrzyknięcia. Pewnym badaniem diagnostycznym jest również wyhodowanie prątków gruźlicy z plwociny lub wydzieliny oskrzelowej. Leczenie jest stosunkowo tanie, w całości finansowane przez państwo. Zawsze powinno być prowadzone w szpitalu. Pacjent nie może przerwać rozpoczętej terapii. Jeśli leki przyjmowane są nieregularnie, bakterie gruźlicy mogą łatwo się uodpornić i stać niewrażliwe na leczenie. Zwalczenie gruźlicy lekoopornej jest 100-krotnie droższe, znacznie trudniejsze i niestety w wielu przypadkach nieskuteczne.