Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że media szukają sensacji. Żadna dziedzina życia nie jest już wolna od tego niebezpieczeństwa. Sensacyjna wiadomość to uproszczona informacja, jeśli nie półprawda albo wręcz kłamstwo. Zjawisko to dotyczy także życia kościelnego i religijnego.
W ostatnich dniach, oglądając programy informacyjne i czytając prasę, można było odnieść wrażenie, że najważniejszym zagadnieniem omawianym na Synodzie Biskupów w Rzymie była sprawa zniesienia i to już niebawem (może w tym miesiącu!) obowiązku celibatu. To, że media świeckie przedstawiają i nagłaśniają tę sprawę, nie dziwi. Dziwi natomiast fakt, że w dyskusji na ten temat zaraz wzięli udział duchowni (ci sami, co zawsze), wypowiadając się, zgodnie z oczekiwaniami dziennikarzy. Mało który, a może żaden z dyskutantów nie zadał sobie trudu zapoznania się z biuletynem synodalnym dostępnym na stronach internetowych Watykanu, żeby stwierdzić, że nie było żadnej, a tym bardziej gorącej dyskusji na ten temat, a problem pojawił się w jednym właściwie wystąpieniu i dotyczył święcenia żonatych mężczyzn w krajach, gdzie brakuje kapłanów.
Zainteresowanie mediów skupiło się też na Modlitwie Pańskiej, a szczególnie na tym, że opublikowany nowy przekład Ewangelii jest inny od dotychczasowego i że teraz trzeba będzie "darować długi", a nie "odpuszczać winy". Mimo najlepszych chęci trudno uwierzyć, aby jakiś dziennikarz z zapartym tchem czytał nowy przekład Ewangelii i wynotowywał zmiany i nowości. Informacja o tych nowościach przyszła do dziennikarzy skądinąd, a więc od tych, którzy tekst znali znacznie wcześniej. Spowodowało to pewne zamieszanie i zrodziło pytanie, czy odtąd będziemy się modlić innymi słowami niż do tej pory? A sprawa jest stosunkowo prosta, bo także w Biblii Tysiąclecia, która jest obowiązującym tekstem w liturgii Kościoła w Polsce, mamy dwa różniące się między sobą przekłady Modlitwy Pańskiej, wcale nieidentyczne z tekstem pacierzowym. Obowiązujący tekst pacierzowy znajdziemy w opublikowanym niedawno Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego (tekst, jaki wszyscy znamy i którym codziennie się posługujemy) uzupełniony o krótki wykład - w pytaniach i odpowiedziach, jak całe Kompendium - tej modlitwy, która jest "streszczeniem całej Ewangelii". Wniosek jest taki, że jeśli duchowni mają tę możliwość, że dzięki mediom mogą mówić o sprawach Kościoła, a zwłaszcza o modlitwie, to niech nie wprowadzają dodatkowego zamieszania, bo reprezentują Kościół, a nie siebie.