Logo Przewdonik Katolicki

Nie śmiałam nawet marzyć

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Z Sylwią Pycią, złotą medalistką Mistrzostw Europy w Piłce Siatkowej, rozmawia Jadwiga Knie-Górna Klub AZS AWF Poznań przyjął Panią w momencie, kiedy tak naprawdę Pani kariera sportowa stała pod dużym znakiem zapytania. - Przez trzy lata męczyłam się z kontuzją kolana, gdy wydawało się, że już ją pokonałam, odnowiła się i musiałam przejść poważną operację. Straciłam...

Z Sylwią Pycią, złotą medalistką Mistrzostw Europy
w Piłce Siatkowej,
rozmawia Jadwiga Knie-Górna


Klub AZS AWF Poznań przyjął Panią w momencie, kiedy tak naprawdę Pani kariera sportowa stała pod dużym znakiem zapytania.
- Przez trzy lata męczyłam się z kontuzją kolana, gdy wydawało się, że już ją pokonałam, odnowiła się i musiałam przejść poważną operację. Straciłam wówczas wiarę, że kiedykolwiek będę mogła wrócić na parkiet, by dalej grać w siatkówkę. Trudno mi było pogodzić się z myślą, że swoje życie muszę poukładać na nowo, bez sportu. Poznański klub na szczęście miał większą wiarę we mnie i przez cały okres choroby był ze mną w stałym kontakcie. Kiedy lekarz przywrócił mi nadzieję, że w dalszym ciągu będę mogła brać czynny udział w sporcie, poznański klub AZS AWF był już przygotowany na podpisanie ze mną kontraktu. Za ten gest byłam i jestem bardzo wdzięczna, ponieważ tak naprawdę nikt nie miał żadnej gwarancji, że stara kontuzja w jakimś momencie znów się nie odnowi. Poznański klub podjął zatem wielkie ryzyko, tym większa jest moja radość ze złotego medalu, który jest ukoronowaniem jego starań.

Po poznańskim klubie AZS AWF kolejną osobą, która uwierzyła w Pani niezwykły talent był trener polskiej reprezentacji siatkarek Andrzej Niemczyk…
- Trener Niemczyk przyjeżdżał często na nasze mecze do Poznania i pewnego razu poprosił mnie o numer telefonu. Po kilku rozmowach powołał mnie do kadry, uzasadniając swoją decyzję, że jest to podziękowanie za to wszystko, co w ubiegłych latach uczyniłam dla kadry.

Zaskakujące stwierdzenie, bo według włoskiej prasy jest Pani asem wyciągniętym z rękawa trenera Niemczyka...
- No cóż, komentarze w mediach są różne, mam do nich spory dystans i kwituję je... uśmiechem.

Jak przyjęłyście wiadomość, że w kraju oglądalność Waszego meczu finałowego z Włoszkami była znacznie większa od oglądalności wieczoru wyborczego?
- Uświadomiło to nam, jak dużo rodaków było z nami i wspierało naszą walkę o medal. Czy dla sportowca może być coś piękniejszego?

Pierwszy raz jako "polskie złotko" brała Pani udział w tradycyjnie owacyjnym powitaniu na Okęciu...
- Powiem szczerze, że tłum wiwatujących i uśmiechniętych ludzi uświadomił mi, ile nasze zwycięstwo sprawiło w Polsce radości. To onieśmiela, cieszy i automatycznie wyciska z oczu łzy wzruszenia. Była to jedna z najpiękniejszych chwil w mojej karierze sportowej.

W Zagrzebiu dotarła do Was tragiczna wiadomość o śmierci Arka Gołasia. Po zdobyciu mistrzostwa Europy wykonałyście piękny gest - złoty medal dedykowałyście właśnie jemu.
- Tragiczna śmierć Arka wstrząsnęła nami ogromnie. Każde, nawet najmniejsze wspomnienie o Arku wywoływało w zespole ogromne przygnębienie, które odbierało nam siłę do walki. Jedyną metodą ucieczki przed takim stanem było nieustanne mówienie i koncentrowanie się tylko i wyłącznie na grze oraz kolejnych rozgrywanych meczach. Dedykowanie medalu temu wspaniałemu sportowcowi, a nade wszystko szlachetnemu i dobremu człowiekowi było podyktowane silną wewnętrzną potrzebą.

Niepowodzenia w prestiżowych imprezach, brak kwalifikacji na igrzyska, rodzinne nieporozumienia trenera Niemczyka, wreszcie rewolucja kadrowa podczas zgrupowania w Szczyrku nie wróżyły niczego dobrego. Co zatem zdopingowało Was do walki o utrzymanie tytułu mistrzyń Europy?
- Początki rzeczywiście były niezwykle trudne. Jakby było za mało problemów w Chorwacji, dopadła nas jeszcze męcząca infekcja. Tak więc do meczu z Niemkami, choć głośno żadna z nas tego nie wypowiedziała, nie za bardzo wierzyłyśmy w możliwość obrony tytułu mistrzowskiego. Zwycięstwo nad Niemkami przełamało w nas negatywne myśli i spowodowało, że uwierzyłyśmy w to, iż złoty medal jest jednak w naszym zasięgu.

Podejrzewam, że po zdobyciu złota posypały się dla Pani liczne propozycje nie tylko z klubów krajowych, ale i zagranicznych…
- Nie dostałam żadnej propozycji. Natomiast przed mistrzostwami było ich kilka. Z poznańskim klubem mam podpisaną umowę jeszcze na rok. Co będzie dalej, prawdę powiedziawszy nie wiem. Zdaję sobie sprawę, że zainteresowanie moją osobą jest chwilowe i jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe. Zdobyty złoty medal jest marzeniem, o którym nawet nie śmiałam pomyśleć. Zdobycie go utwierdziło mnie w przekonaniu, że moja wieloletnia walka z kontuzjami, bólem i wyrzeczeniami miała sens i to jest dla mnie najistotniejsze.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki