Logo Przewdonik Katolicki

Żubr Maciek i generał Wojciech

Piotr Lisiewicz
Fot.

Generał Wojciech Jaruzelski o Włodzimierzu Cimoszewiczu: "Kiedy poznałem go osobiście, poczułem dodatkowy sentyment, ponieważ jest on synem oficera". Włodzimierz Cimoszewicz o generale Wojciechu Jaruzelskim: "Miły gość w naszym domu w Kalinówce. Wojciech Jaruzelski dobrze się czuje w tym miejscu". Rok 1997. Polskę zalewa powódź. Kolejne fale niszczą domy mieszkańców Nysy, Kłodzka,...

Generał Wojciech Jaruzelski o Włodzimierzu Cimoszewiczu: "Kiedy poznałem go osobiście, poczułem dodatkowy sentyment, ponieważ jest on synem oficera". Włodzimierz Cimoszewicz o generale Wojciechu Jaruzelskim: "Miły gość w naszym domu w Kalinówce. Wojciech Jaruzelski dobrze się czuje w tym miejscu".



Rok 1997. Polskę zalewa powódź. Kolejne fale niszczą domy mieszkańców Nysy, Kłodzka, Opola, Wrocławia. Premier Cimoszewicz zwleka z ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej. - Trzeba być przezornym i się ubezpieczać - słyszą koczujący w barakach, otuleni śpiworami powodzianie. Ale następne dni pokazują, że przezorności zabrakło rządowi. Akcja ratunkowa tonie w bałaganie. Powodzianie mogą liczyć na siebie, rodzinę i na zbiórki pieniędzy w parafiach czy organizacjach charytatywnych.
Doradcy Cimoszewicza próbują ratować wizerunek premiera. Wsadzają go do helikoptera i wiozą do powodzian. Wynajdują rodzinę z małymi dziećmi, sprowadzają telewizyjne kamery. "Zbudujemy wam nowy domek" - duka niepewnie Cimoszewicz. Za późno. Powódź zatapia SLD-owskie rządy, a przeciwnicy Cimoszewicza w partyjnym aparacie są przekonani, że to koniec jego politycznej kariery.

Dwaj przyjaciele z boiska


W partii plotkowano od zawsze, że urodzony w 1950 r. Włodzimierz Cimoszewicz swoje imię zawdzięcza Leninowi. Pułkownika Mariana Cimoszewicza, ojca obecnego kandydata na prezydenta, z generałem Jaruzelskim łączyło nie tylko samo wojsko, ale także osławiony wojskowy kontrwywiad z czasów stalinowskich: Informacja Wojskowa. O ile Jaruzelski niechętnie mówi o swoich związkach z IW, to Włodzimierz Cimoszewicz w swojej książce "Czas odwetu" przyznaje wprost: "Ojciec po wojnie służył w kontrwywiadzie wojskowym. Informacja Wojskowa razem ze służbami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego była, niestety, zaangażowana w zbrodnie okresu stalinowskiego".
Pułkownik Cimoszewicz zwalczał podziemie niepodległościowe, aresztował AK-owców. W 1991 r. o jego przeszłości mówił w Sejmie poseł OKP Jan Beszta-Borowski. Wspominał o przesłuchaniach, podczas których Marian Cimoszewicz kręcił pistoletem, a właściwie jego cynglem spustowym wokół palca. Ktoś nie miał przeżyć. W odpowiedzi Włodzimierz Cimoszewicz nazwał Besztę-Borowskiego "załganym kłamcą".
Na początku lat 90. pułkownik Cimoszewicz stracił uprawnienia kombatanckie.

Chrześcijański feler "Solidarności"


Media zwykły opisywać Włodzimierza Cimoszewicza jako partyjnego buntownika. Fakty mówią co innego. Cimoszewicz kłócił się z partyjnymi kolegami, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, by porzucić PZPR. Był jej wierny od 1971 do 1990 r. A jego poglądy we wszystkich decydujących momentach były zgodne z linią partii.
W swej książce o wydarzeniach z 1968 r. Cimoszewicz pisze: "Moje ówczesne rozumienie Marca było określone przez oficjalną wersję propagandową: bananowa młodzież z prominenckich rodzin ma poprzewracane w głowie i chce rozrabiać".
Z kolei w 1980 r. do poparcia postulatów "Solidarności" zniechęciło Cimoszewicza jej chrześcijańskie oblicze: "Pewna ornamentyka tych strajków, mam tu na myśli kontekst religijno-kościelny, nie odpowiadała mi. Miałem wrażenie, że Kościół chce rozszerzać swoje wpływy".
Gdy w stanie wojennym wielu członków partii rzuciło legitymacje, Cimoszewicz, przebywający w Ameryce stypendysta Fullbrighta, karnie uczęszczał na zebrania POP przy konsulacie PRL. W latach 80. zrywał przyjaźnie z warszawskimi kolegami, ale nie więzi z partią. Był członkiem Komitetu Dzielnicowego Warszawa Śródmieście, a po wyjeździe na wieś - sekretarzem rolnym Komitetu Gminnego PZPR w Knyszynie.

Kryptonim "deska"


Cimoszewicz to etatowa deska ratunkowa postkomunistów. Po raz pierwszy był nią w 1990 r., po przekształceniu PZPR w SdRP. Po raz drugi w 1996 - po aferze Olina i upadku rządu Oleksego. Po raz trzeci ma być nią teraz, gdy notowania SLD spadają poniżej popularności PZPR z 1989 r.
W 1990 r. Cimoszewicza jako deskę wymyślił Aleksander Kwaśniewski. Kandydat wypadł w wyborach prezydenckich przyzwoicie: zdobył 9 proc. poparcia, czym zapewnił SdRP przetrwanie. Sam do nowej partii się nie zapisał. Millera krytykował za moskiewską pożyczkę i domagał się, by do czasu wyjaśnienia sprawy nie składał poselskiego przyrzeczenia. Zyskał w ten sposób miano partyjnego reformatora. - Cimoszewicz nie zapisał się do SdRP, bo nie wierzył w jej sukces. Myślał przez chwilę o UP - twierdzi tymczasem partyjny kolega Cimoszewicza.
W 1993 r. Cimoszewicz został ministrem sprawiedliwości w rządzie Pawlaka. W sądach nic się nie poprawiło, za to kreowaniu wizerunku ministra posłużyła czysto medialna akcja "czyste ręce".
Przed wyborami prezydenckimi z 1995 r. proponował, by SLD poparło kandydaturę Jacka Kuronia bądź Tadeusza Zielińskiego. Mimo to w końcu zdecydował się pokierować kampanią Kwaśniewskiego. To właśnie Cimoszewicz był odpowiedzialny za zgłoszenie komisji wyborczej nieprawdziwego wykształcenia kandydata.
Strategia delikatnego odcinania się od kolegów przyniosła sukces w 1996 r. Pogrążone w chaosie po aferze Olina SLD potrzebowało znów deski ratunkowej i Cimoszewicz został premierem. Nie wyszło: oprócz powodzi, złe skutki przyniosła też jego decyzja o mianowaniu ministrem edukacji marksistowskiego ideologa Jerzego Wiatra, obrzuconego jajami przez studentów w Krakowie.
Po raz kolejny Cimoszewicz trafił do rządu za czasów ostatniego premierowania Millera. Proamerykańską linię polskiej polityki zagranicznej chwaliła nawet opozycja. Zdecydowanie gorzej szło Cimoszewiczowi w innych sprawach. Odciął się od popieranej przez większość Polaków uchwały sejmowej o niemieckich reparacjach wojennych. Polskie placówki dyplomatyczne pozostały przechowalnią "dyplomatów" z kilkudziesięcioletnim PRL-owskim stażem.

Z dala od linii ognia


Co takiego tkwi w Cimoszewiczu, że nadaje się na deskę ratunkową? Ostatnio pełnione przez niego funkcje - szefa MSZ czy marszałka Sejmu - nie wymagają podejmowania decyzji, których skutki społeczeństwo odczuwa nazajutrz na własnej skórze. Niewątpliwie pomogły wykreować wizerunek Cimoszewicza jako profesjonalnego dyplomaty, który w przeciwieństwie do awanturniczych polityków nie narobi Polsce międzynarodowego obciachu.
Do tego sam Cimoszewicz umiejętnie kreuje swój wizerunek. Paweł Łączkowski był wicepremierem w rządzie Suchockiej. W 1993 r. jego następcą został Cimoszewicz.

Bezczelniejszy Kwaśniewski


Szanse Cimoszewicza osłabia jednak fakt, że jak wskazują sondaże, jest on kandydatem o najbardziej zmistyfikowanym wizerunku. Równo 50 proc. badanych nie kojarzy Cimoszewicza nie tylko z SLD, ale także z lewicą. A w kampanii ukrycie przynależności do SLD czy Ordynackiej nie będzie niemożliwe.
Czy generał Jaruzelski karmił w Kalinówce ulubionego żubra Cimoszewicza - Maćka? Nie wiadomo. Jednak życiorys Cimoszewicza nie pozostawia wątpliwości, że gronem jego najbliższych współpracowników w przypadku zwycięstwa będą ludzie ze Stowarzyszenia Ordynacka, którego liderami są Czarzasty, Kwiatkowski i Siwiec, a celem ochrona układu biznesowego wokół kancelarii obecnego prezydenta, który odpowiada za afery Rywina czy Orlenu.
O ile wejście Cimoszewicza w kampanię wyborczą zostało genialnie przygotowane przez socjotechników z Pałacu Prezydenckiego, o tyle pierwsze starcie w kampanii, czyli występ przed komisją śledczą - fatalnie. Wrócił Cimoszewicz z czasów powodzi - oschły i agresywny. "Bezczelniejszy Kwaśniewski" okazał się nie przekonywać wyborców. Jego zachowanie spodobało się tylko 28 proc. Polaków, 58 proc. oceniło je negatywnie.

Autor jest dziennikarzem "Gazety Polskiej"

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki