Logo Przewdonik Katolicki

KAZACHSTAN 2030

Grzegorz Górny
Fot.

To najczęściej spotykane hasło na plakatach, billboardach i neonach. Kiedy zapada noc, nad Ałmaty góruje kolorowy, świetlny napis: "Kazachstan 2030". W 1968 roku Ryszard Kapuściński napisał książkę zatytułowaną "Kirgiz schodzi z konia". Był to reporterski portret nieeuropejskich republik ZSRR, w których autor odnalazł wiele ciekawych rzeczy. Opisał Gruzję, Armenię, Azerbejdżan,...

To najczęściej spotykane hasło na plakatach, billboardach i neonach. Kiedy zapada noc, nad Ałmaty góruje kolorowy, świetlny napis: "Kazachstan 2030".



W 1968 roku Ryszard Kapuściński napisał książkę zatytułowaną "Kirgiz schodzi z konia". Był to reporterski portret nieeuropejskich republik ZSRR, w których autor odnalazł wiele ciekawych rzeczy. Opisał Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Turkmenistan, Tadżykistan, Kirgistan i Uzbekistan. Jedyną republiką, której nie opisał, był Kazachstan. Widocznie w Kazachstanie nie znalazł Kapuściński nic ciekawego.

Kraj bez właściwości?



W Kazachstanie spełnił się wielki sen demoliberałów o "wychłodzeniu gorących instytucji". Kraj jest oziębły narodowo i religijnie. Nie ma tu ani nacjonalizmów, ani fundamentalizmów. Nie ma też jednak żadnej idei zdolnej zespolić ludzi. Nie pełni takiej roli religia: zarówno w meczetach, cerkwiach, jak i kościołach spotkać można zaledwie po kilka staruszek. Nie pełni tej roli idea narodowa: jedynie co czwarty obywatel państwa jest Kazachem. Poza tym idea narodowa musi mieć oparcie w kulturze, a rdzenna kazaska kultura została przez Sowietów zniszczona.
Kazachstan uchodzi na świecie za kraj muzułmański, ale jest to określenie stanowczo na wyrost. Za wyznawców religii Proroka uważa się 67 proc. mieszkańców, lecz zarazem 56 proc. deklaruje się jako ateiści lub agnostycy. Dla większości jedynym kontaktem z religią pozostaje rytualne obrzezanie oraz islamski pochówek.
Kiedy wśród studentów uniwersytetu w Ałmaty przeprowadzono sondaż, czym jest dla nich islam, to niektórym kojarzył się z modłami w meczecie, innym z czytaniem Koranu, ale najwięcej osób odpowiedziało, że samą esencją islamu jest pieczenie w każdy piątek siedmiu chlebków, tzw. liepioszek. Czyni tak co tydzień każda kazaska gospodyni. Tymczasem jest to przedmuzułmański obyczaj pogański, związany z religią tiengriańską, który polega na udobruchaniu przez liepioszkę duchów przodków.
Kazachstan jest też krajem bez materialnej tradycji. Kazachowie od niepamiętnych czasów byli nomadami. Za czasów komunistycznych zaczęto ich przymusowo osiedlać. Tak więc zagubili swoją tradycję koczowniczą, a nowy sposób życia nie zaowocował stworzeniem własnej kultury, lecz przejęciem sowieckiej. Nawet ich alfabet został stworzony w latach trzydziestych XX wieku na bazie rosyjskiej cyrylicy. Po upadku ZSRR kultura sowiecka odeszła w przeszłość, a to, co pojawiło się na jej miejscu, jest synkretycznym wymieszaniem różnych tradycji bez próby ich zhierarchizowania.
Idea narodowa potrzebuje też realnych punktów oparcia w przestrzeni geograficznej. Na przykład dla Tadżyków czy Uzbeków takimi miejscami są Buchara czy Samarkanda. Stepowy Kazachstan jest tymczasem krajem bez zabytków. Najstarsze miasto, Ałmaty, pochodzi dopiero z XIX wieku.
Pomimo to prezydent Nursułtan Nazarbajew postanowił kilka lat temu przenieść stolicę z Ałmaty do Astany - miasta, którego jeszcze przed kilkunastu laty nie było na mapach. Stolica powstała więc z niczego w szczerym pustkowiu jako sztuczna metropolia, bez tradycji, bez historii. Sami intelektualiści kazascy mówią: "jaka stolica, taki kraj".
Ukształtowanie geograficzne nie sprzyja również zadzierzganiu międzyludzkich więzi. Step i pustynia sprzyjają dodatkowemu społecznemu rozdrobnieniu. Na obszarze dziewięć razy większym od Polski mieszka trzykrotnie mniej ludzi niż u nas.

Lider Azji Środkowej



Najczęściej spotykanym napisem na plakatach, billboardach i neonach jest hasło: "Kazachstan 2030". Kiedy pytałem mieszkańców kraju, co ono oznacza, odpowiadali krótko: - Prezydent Nazarbajew obiecał, że w roku 2030 w Kazachstanie zapanuje dobrobyt.
Być może za 26 lat prezydenta Nazarbajewa, który jest przecież człowiekiem niemłodym, nie będzie już na świecie, nie będzie więc możliwości rozliczenia go z tej obietnicy. Na razie jednak realizacja strategii rozwoju "Kazachstan 2030" przebiega dosyć pomyślnie.
Kazachstan jest niewątpliwie najlepiej rozwijającym się ekonomicznie państwem postsowieckim w Azji Środkowej. Dochód narodowy jest pięć razy wyższy niż w Kirgistanie czy Uzbekistanie. Produkt krajowy brutto od pięciu lat stale rośnie, a w roku 2003 wyniósł aż 9,2 proc. W roku 2000, a więc siedem lat przed planowanym terminem, Kazachstan spłacił swoje zadłużenie zagraniczne. Dwa lata temu Departament Handlu USA przyznał Kazachstanowi status państwa o gospodarce rynkowej. W kraju przeprowadzono bowiem udaną reformę bankową i podatkową oraz prywatyzację.
Swój sukces ekonomiczny Kazachstan zawdzięcza przede wszystkim olbrzymim zasobom surowców energetycznych. Oblicza się, że złoża ropy naftowej w tym kraju porównywalne są ze złożami amerykańskimi czy norweskimi. Kazachowie wykorzystali pomyślną koniunkturę na rynkach światowych, zwiększając w ciągu ostatniej dekady wydobycie tego surowca o ponad dwa razy. Ponadto eksportują też rudy żelaza i innych metali.
Pomimo olbrzymiej korupcji (88. miejsce wśród 102 państw świata sklasyfikowanych przez Transparency International), do Kazachstanu wciąż napływa kapitał zagraniczny. Spowodowane jest to głównie liberalnym prawodawstwem oraz stabilnością polityczną. Kraj ten jako jedyny w regionie po rozpadzie ZSRR uniknął poważniejszych wstrząsów wewnętrznych, stając się enklawą spokoju w Azji Środkowej. Nic więc dziwnego, że Kazachstan zajmuje pierwsze miejsce pod względem inwestycji zagranicznych wśród wszystkich członków Wspólnoty Niepodległych Państw.
Ten gospodarczy sukces spowodował, że Kazachstan stał się atrakcyjnym miejscem środkowoazjatyckich migracji. Dziesiątki tysięcy Kirgizów czy Uzbeków pracują dziś na czarno na kazaskich budowach, plantacjach tytoniu czy bawełny.
Kazachstan stał się regionalnym liderem, dystansując mający tego samego rodzaju ambicje Uzbekistan.

Aksamitny autorytaryzm



Oczywiście w Kazachstanie nie ma mowy o żadnej realnej demokracji. Prywatyzacja w wielu przypadkach była uwłaszczeniem nomenklatury i przyniosła zyski jedynie klanom zaprzyjaźnionym z władzami. Pluralizm polityczny ma charakter pozorny - dwie największe partie to: Otan na czele z prezydentem Nazarbajewem oraz Asar, której przewodniczy córka prezydenta Diariga, kontrolująca 80 proc. kazaskich mediów.
System panujący w Kazachstanie nazywa się niekiedy "aksamitnym autorytaryzmem", gdyż jest o wiele łagodniejszy niż uzbecka dyktatura Islama Karimowa czy turkmeński kult jednostki Saparmurada Nijazowa. Władze kazaskie nie muszą sięgać po tak radykalne środki zwalczania przeciwników politycznych, jak satrapowie w innych krajach, gdyż opozycja jest bardzo słaba i mało wpływowa, a sam Nazarbajew cieszy się sporym poparciem obywateli. Dla tych ostatnich bowiem ograniczanie swobód obywatelskich nie ma tak wielkiego znaczenia, jak poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Kazachowie widzą, że ich kraj nie jest co prawda państwem dobrobytu, ale w porównaniu z biedą i krwawymi konfliktami w sąsiednich rejonach to naprawdę oaza pomyślności.
Część analityków zwraca jednak uwagę, że na dłuższą metę nie da się przeprowadzić reform gospodarczych bez reform politycznych. Pojawiają się bowiem nowe, dobrze wykształcone elity, które znają języki obce, mają kontakty zagraniczne, są krytycznie nastawione wobec społecznych patologii i coraz częściej autorytarny system nie będzie odpowiadał ich oczekiwaniom. Musi pojawić się jednak jakaś idea, która zogniskuje ich dążenia. Być może za ileś lat staną się zarzewiem buntu, tak jak teraz na Ukrainie młoda generacja stała się motorem "pomarańczowej rewolucji". Kto wie, może właśnie tą datę wskazują napisy "Kazachstan 2030"?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki