Logo Przewdonik Katolicki

Duchowość świadków Królestwa

Abp Józef Życiński
Fot.

Uczestnicy Niedzieli Palmowej mogli czuć się umocnieni duchowo w oczekiwaniach na ostateczny triumf Chrystusa realizującego marzenia polityków i patriotów. Tymczasem, na przekór podobnym marzeniom, Jezus objawił najpełniej Swą moc w bezsilności krzyża. Zamiast królewskiego tronu przyjął drzewo krzyża, które było wtedy symbolem hańby, jak u nas dziś szubienica. Paradoks królowania...

Uczestnicy Niedzieli Palmowej mogli czuć się umocnieni duchowo w oczekiwaniach na ostateczny triumf Chrystusa realizującego marzenia polityków i patriotów. Tymczasem, na przekór podobnym marzeniom, Jezus objawił najpełniej Swą moc w bezsilności krzyża. Zamiast królewskiego tronu przyjął drzewo krzyża, które było wtedy symbolem hańby, jak u nas dziś szubienica. Paradoks królowania Chrystusa przejawia się w tym, że największych dzieł zbawczych dokonuje On wówczas, gdy jest bezsilny, odrzucony, ośmieszany. Królowanie w bezsilności ujawnia wstrząsającą potęgę Bożej mocy.
Nam zaś nieraz marzy się jeszcze triumfujący Chrystus Niedzieli Palmowej. Czasem proszą mnie, aby w pomieszczeniach kościelnych umieścić obraz Chrystusa Króla w imponującej dwupoziomowej koronie. Taki sam, jak na okładce książki abpa Lefebvre’a z teologią lekceważącą nauczanie Soboru Watykańskiego II. Sympatycy tych obrazów są nieszczęśliwi, gdy im się przypomni, że jedyna korona, którą nosił Chrystus, była koroną z cierni.
Czasem wśród nowych członków ruchów i stowarzyszeń katolickich można spotkać sympatyków takiej wersji Bożego Królestwa, która nie ma nic wspólnego z Ewangelią ani nauczaniem Kościoła. Padają wtedy propozycje, żeby stworzyć jedną chrześcijańską partię, zespolić wysiłki, zwyciężyć, zjednoczyć i uporządkować raz na zawsze. Tymczasem Jezus ani nie stworzył Swej własnej partii, ani nie pogodził skłóconych faryzeuszów z radykalnymi zelotami. Jeśli chcemy naśladować Jego styl, nie należy przeceniać tęsknoty za olśniewającym sukcesem i spektakularnymi osiągnięciami. Nie było sukcesu w swoistym referendum, które Jezus przegrał z pospolitym kryminalistą Barabaszem. Nie było entuzjazmu tłumów na krzyżowej drodze, kiedy potykał się, przewracał, sprawiał wrażenie skrajnie wyczerpanego. Pamięć o tym niesie szczególne zobowiązanie zarówno dla Akcji Katolickiej, jak i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży obchodzących swe patronalne święto w uroczystość Chrystusa Króla.
Mocą chrześcijaństwa są nie ci, którzy potrafią imponować nadzwyczajnymi osiągnięciami, lecz ci, którzy pochylają się nad ludzkim bólem, aby wnieść ewangeliczną miłość i wyrazić solidarność z bezdomnymi, cierpiącymi, pozbawionymi nadziei. To przez posługę Matki Teresy z Kalkuty, brata Alberta Chmielowskiego, Jana Vaniera z jego „dziećmi” z Arki przybliża się do nas Królestwo Chrystusa. Świadectwa świętości, niesionej przez budowniczych tego Królestwa, trzeba nam znacznie bardziej niż patetycznych deklaracji o najlepszych partiach, które gromadzą największych geniuszy i najwybitniejszych patriotów.
Królestwo Chrystusa wzrasta w ciszy niczym ziarno rzucone w ziemię. Wiernych świadków tego Królestwa potrzeba w polskim pejzażu, gdzie tak łatwo o populistyczne deklaracje. Potrzeba nam świadków Królestwa, które prefacja Mszy św. o Jezusie Chrystusie Królu Wszechświata nazywa „królestwem prawdy i życia, królestwem świętości i łaski, królestwem sprawiedliwości, miłości i pokoju”. Potrzeba nowych członków ruchów i stowarzyszeń katolickich, którzy ideały te będą wnosić we współczesną kulturę, w życie społeczne, w instytucje skażone bezdusznością czy biurokracją. Nie wolno nam mówić, że polityka musi być zawsze nieczysta; nie należy demonstrować wyniosłości wobec świata, lecz przemieniać go przez współpracę z łaską Ducha Świętego.
Jesteśmy potrzebni Chrystusowi jako ludzie głębokiej duchowości ożywiani odpowiedzialnością za obecność Ewangelii w sercu zachodzących przemian. Jego prawdę o Królestwie głosimy jednak nie przez podniosłe deklaracje o jednej superkatolickiej partii, ani też przez poszukiwanie politycznego guru. Naszym programem jest Ewangelia błogosławieństw umożliwiająca budowanie kultury życia. Naszej trosce zawierzony jest los bezsilnych i bezdomnych; tych, których życie jest zagrożone i których godność usiłuje się deptać. Mocą chrześcijaństwa jest świadectwo wartości, znacznie bardziej istotne od sukcesów politycznych czy gromkiego śpiewu „Hosanna”. Aby było ono czytelne, trzeba umieć razem z Chrystusem przyjąć nieunikniony ból życia. Sposób przyjmowania tego bólu stanowi ważne świadectwo naszej dojrzałości chrześcijańskiej. Na szlaku tego świadectwa trzeba przyswoić sobie styl Jana Pawła II, który w godzinie życiowego Ogrójca przemawia swym cierpieniem bardziej wyraziście niż w słonecznych momentach Taboru. Naśladując Chrystusa Króla, nie trzeba obawiać się życiowych ran. To one sprawią bowiem, że dotykający ich św. Tomasz Apostoł odejdzie od wcześniejszego sceptycyzmu, szepcząc: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28).

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki