Logo Przewdonik Katolicki

Granice prowokacji

Bartosz Wieczorek
Fot.

Granica pomiędzy sztuką a bluźnierstwem niewątpliwie istnieje. Jak jednak rozpoznać, czy tzw. bluźniercze działanie artysty wynika z jego osobistego "wadzenia się z Bogiem", czy jest tylko tanią prowokacją mającą zwrócić uwagę mediów? Czy artysta dysponuje całkowitą wolnością twórczą? Czy ci, którzy nie rozumieją jego prowokacyjnych prac, są ślepi i głusi na sztukę? Gdzie...

Granica pomiędzy sztuką a bluźnierstwem niewątpliwie istnieje. Jak jednak rozpoznać, czy tzw. bluźniercze działanie artysty wynika z jego osobistego "wadzenia się z Bogiem", czy jest tylko tanią prowokacją mającą zwrócić uwagę mediów? Czy artysta dysponuje całkowitą wolnością twórczą? Czy ci, którzy nie rozumieją jego prowokacyjnych prac, są ślepi i głusi na sztukę? Gdzie kończy się wreszcie swoboda wypowiedzi artystycznej, a zaczyna naruszenie uczuć osób religijnych?


Polacy nigdy chyba nie dyskutowali tak dużo i tak zażarcie o sztuce, jak w ciągu ostatnich kilku lat. Opinia publiczna raz po raz wstrząsana jest nowymi informacjami na temat prowokacyjnych dzieł sztuki. Z reguły są to wydarzenia z obszaru tzw. "sztuki krytycznej", która sięgając po nowe środki wyrazu stara się komentować zmieniającą się rzeczywistość społeczną i współczesną kondycję człowieka. Ostatnio bardzo często sięga ona do symboliki religijnej, co wywołuje bardzo silne protesty środowisk katolickich, ale i nie tylko.
Ożywiona dyskusja zaczęła się od prac Katarzyny Kozyry, autorki "Piramidy zwierząt", pracy wykorzystującej autentyczne zwierzęce zwłoki i dwóch "Łaźni", w których sfilmowano nieświadomych niczego przypadkowych ludzi. Głośnym echem odbiły się też głosy krytyczne i różne akcje wymierzone w pracę Maurizio Cattelana, przedstawiającą Papieża Jana Pawła II upadającego pod ciężarem meteorytu.
Można przypuszczać, iż jest to dopiero początek wszelkiego rodzaju prowokacji artystycznych, które są czymś powszednim na Zachodzie, a z czym opinia publiczna w Polsce musi się dopiero uporać. Zachodni odbiorca jest już znudzony utworami muzycznymi, w czasie których artysta przepiłowuje fortepian, sztukami teatralnymi, w czasie których zalewany jest różnymi substancjami organicznymi, czy wystawami, na których główne miejsce zajmują elementy zwykle wykorzystywane w łazience.
Trzeba mieć świadomość, iż taka twórczość jest pewnym marginalnym elementem kultury. Jeżeli bowiem do głosu dochodzi przede wszystkim pragnienie szokowania odbiorcy i uzyskania dzięki temu popularności, albo motywacje ideologiczne, dzieło sztuki przestaje być w takim wypadku nośnikiem trwałych, głębokich wartości artystycznych, a jest tylko krótkotrwałym zabraniem głosu w dręczącym artystę problemie, czy też stanowi wyraz jego poglądów politycznych. Często niestety poglądy te, połączone z ideologią feministyczną, są wymierzone przeciwko Kościołowi.
Nie można jednak żądać odrzucenia wszystkich dzieł prowokacyjnie używających symboliki religijnej jako bezwartościowych. Wydaje się, że tajemnica tkwi, jak uczyli Grecy, w umiarze i zachowaniu właściwych proporcji trzeba z powagą i dobrą wolą podchodzić do dzieł, które mogą nas czasem szokować, jeżeli tylko chcą nam powiedzieć jakąś prawdę o człowieku.
Trzeba również być ostrożnym w twierdzeniu, że sztuka tego rodzaju z zasady walczy z religią i Kościołem. Należy raczej postulować, aby masowe ideologie, które często stoją u podłoża różnych prowokacji, zastąpione zostały prawdziwymi, przeżywanymi i przemyślanymi osobiście przez artystę ideami. Jak pisze bowiem Jan Paweł II w "Liście do artystów": "Każda autentyczna forma sztuki jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata."
Cóż jednak zrobić wobec głosów osób, które zdają się nie widzieć niczego obraźliwego w swobodnym i często koniunkturalnym wykorzystywaniu elementów religijnych?
Trzeba wciąż przypominać starą prawdę, iż w sztuce, tak jak w życiu, są granice, a ten, kto tego nie dostrzega, jest albo pozbawiony wrażliwości, albo żyje w zakłamaniu. Cóż bowiem powiedzieć o zdaniu, iż przedstawienie krzyża w bliskości narządów rozrodczych jest tylko wyrazem walki z dominacją męskości w kulturze, i że krzyż nie jest pojmowany przy tym jako symbol religijny, ale w całkiem innym kontekście? Jeżeli w podobnym zestawieniu ktoś nie umie dojrzeć oczywistej obrazy religijnych uczuć, jeżeli nie potrafi sobie wyobrazić, jak takie "dzieło" może zranić osobę wierzącą nie pozostaje nic innego, jak tylko współczucie dla braku wyobraźni i wrażliwości. Albo... można spróbować dowieść, że taka bezkrytyczna osoba, jak wszyscy ludzie, posiada swoje tabu, zbiór najdroższych wartości, które także łatwo zranić przez lekkomyślną prowokację. Niestety, we współczesnej kulturze właśnie prowokacja religijna stała się dla niektórych szczególnie atrakcyjna, a głosy tych, którzy czują się przez nią pokrzywdzeni, niesprawiedliwie są krytykowane i nazywane nieznajomością sztuki.

Wolność w granicach prawa


W odczuciu współczesnego społeczeństwa zawód artysty cieszy się specjalnymi przywilejami w zakresie wolności. Zastanówmy się jednak, czy stawianie artysty ponad prawami, które obowiązują każdego człowieka, nie jest przesądem i czy nie należy mu się przeciwstawiać. Jak pisze żartobliwie Józef Bocheński: "Szewc mógłby równie dobrze domagać się prawa sporządzenia pantofli z mojej teczki bez mojego pozwolenia, a rzeźnik prawa zarżnięcia mojego kota, aby z niego 'stworzyć' sznycel".
Nie zapominajmy więc, że wolność artysty musi realizować się w granicach prawa, które jest fundamentem porządku społecznego. Tak się faktycznie dzieje autorzy wszelkich prac prowokacyjnych, które na przykład są oskarżane o to, że mogą zachęcać do nienawiści rasowej czy religijnej, mogą być na mocy prawa oskarżani i karani. To samo prawo chroni również sferę wartości religijnych przykładem jego działania jest głośny ostatnio przypadek artystki Doroty Nieznalskiej, która za swoją pracę plastyczną została oskarżona o przestępstwo z art. 196 kodeksu karnego za znieważenie publiczne przedmiotu czci religijnej.
Przyjmijmy jednak, że droga sądowa jest ostatecznością i należy ją stosować jedynie do najbardziej wulgarnych i wyraźnie obrazoburczych tworów. Wprawdzie społecznej doniosłości swobody wypowiedzi artystycznej nie można postawić na równi ze swobodą wypowiedzi dziennikarskiej czy wolności słowa, ale jest to też ważny element ustroju demokratycznego.
Jak więc należy odnieść się do licznych prowokacji szafujących symboliką religijną? Jak w zalewie różnych dzieł odróżnić artyzm od ideologii? Rzeczą najtrudniejszą jest więc oddzielenie ziaren od plew, a to jest rolą krytyki artystycznej. Krytyki, która w Polsce nie ma jeszcze swojego miejsca i ukształtowanego autorytetu.

Wołanie o krytyków


Hierarchie artystyczne ustanawiane są obecnie niestety gdzieś poza krytykami. Decydują interesy różnych środowisk oraz potrzeby prasy zainteresowanej opisywaniem kolejnych skandali. Brakuje więc niezależnego środowiska krytyków sztuki, którzy z dala od zgiełku telewizji i żądnych sensacji łam prasowych dokonywać będą rzetelnej analizy poszczególnych dzieł i nurtów artystycznych. Nie ma dziś w Polsce nawet znanego w tej dziedzinie nazwiska, cieszącego się społecznym autorytetem.
Czekamy więc na poważną debatę o współczesnej sztuce w kontekście jej związku z sacrum, w której wezmą udział krytycy, historycy sztuki, a także teolodzy niech wytworzy się klimat do dialogu z artystami. Niech znawcy zastanowią się też, czy sztuka sakralna nie może być związana z innymi niż dotąd formami wyrazu, tak aby godnie i głęboko, a zarazem trafiając do dzisiejszego człowieka, przekazywała prawdę o Bogu i człowieku.
W naszych czasach, w powodzi wielu prowokacyjnych religijnie dzieł, w sposób szczególny potrzebny jest roztropny i cierpliwy dialog ze środowiskami twórczymi. Należy wyciągnąć rękę porozumienia do twórców, szczególnie do tych, którzy zdają się w swych pracach oskarżać Kościół i religię. Trzeba wsłuchiwać się w ich głos i cierpliwie rozmawiać. Nie można wycofywać się ze świata sztuki, bo właśnie sztuka pozostaje współcześnie dla wielu ludzi swego rodzaju pomostem prowadzącym do doświadczenia religijnego. Jan Paweł II w "Liście do artystów" podkreśla szczególną wagę dialogu ze sztuką i wzywa, aby zawrzeć "w naszej epoce nowe przymierze z artystami".

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki