Symbol aktywności
Po 1989 roku ksiądz Walenty zaangażował się w krzewienie idei samorządności w społeczności lokalnej, m.in. zachęcał do społecznej i politycznej aktywności w niepodległej Ojczyźnie, wspomagał działalność rady osiedla Warszawskiego - dzięki niemu ludzie uwierzyli, że praca dla ogółu ma sens.
W 1992 roku - po dwudziestu latach szczególnie energicznej działalności w parafii pw. Chrystusa Odkupiciela - przeszedł na emeryturę. Cztery lata później został podniesiony do godności Honorowego Kanonika Kapituły Poznańskiej. Ale nawet na emeryturze ksiądz Walenty pozostawał symbolem aktywności - codziennie odprawiał Mszę św. w kaplicy Sióstr Miłosierdzia Bożego oraz spowiadał wiernych w poznańskiej farze. Dwa lata temu obchodził 50-lecie święceń kapłańskich. Ksiądz Walenty Szymański zmarł 14 lipca br., kilka miesięcy po swoich osiemdziesiątych urodzinach. Uroczystości pogrzebowe, którym przewodniczył abp Stanisław Gądecki Metropolita Poznański, zgromadziły liczne grono byłych wychowanków i przyjaciół ks. Szymańskiego - artystów, polityków, biznesmenów. Tych wszystkich, których przez burzliwy młodzieńczy okres przeprowadził cierpliwy i pełen dobroci ksiądz Walenty.
Bogdan Klepas, przewodniczący Zarządu Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność":
Ksiądz Walenty miał dla mnie olbrzymią wagę jako człowiek. Był kolegą mojego ojca, który zginął w wypadku samochodowym, kiedy miałem piętnaście lat. I to właśnie ksiądz Walenty - podówczas młody proboszcz parafii w Owińskach - pomógł mi się podnieść po tym tragicznym wydarzeniu. Wtedy zaczęła się nasza bliższa znajomość, mogę powiedzieć, nawet przyjaźń, która przetrwała wiele lat. Ksiądz Walenty był dla mnie jak drugi ojciec - kupował książki, zapraszał do kina. Zawsze był ze mną w moich najważniejszych, osobistych życiowych wydarzeniach. Cieszył się bardzo, kiedy zostałem przewodniczącym wielkopolskiej Solidarności.
Wiem, że jestem tym, kim jestem dzięki ks. Walentemu i wcale się tego nie wstydzę. To on mnie uformował jako człowieka. Taki też był dla innych - w jego parafii zawsze przewijały się tłumy ludzi. Ale ludzie nie garnęli się do niego dla korzyści majątkowych; byli z nim, bo chcieli z nim być.
Michał Grześ, radny Rady Miasta Poznania:
Cała moja młodość jest związana z księdzem Szymańskim - spotkania ministrantów, lekcje religii, rekolekcje w Rościnnie, wakacje w Tatrach, duszpasterstwo akademickie. Ksiądz Walenty, który był wielkim patriotą, ukształtował mnie religijnie i politycznie. Nie ukrywam, iż to, że zająłem się polityką i zostałem radnym, jest w bardzo dużej mierze jego zasługą. Myślę, że ks. Walenty miał dar znajdowania w młodych ludziach ukrytych predyspozycji i potrafił ich skierować na właściwą życiową drogę oraz podtrzymywać w chwilach zwątpienia. Znał tysiące ludzi i o każdym z nich coś mógł powiedzieć, doradzić, wysłuchać. Był dla nich jak najbliższy krewny. W rozmowie z nim czułem, że jest on tylko dla mnie. To samo odczuwali inni. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Chciałbym, by imię ks. Walentego zostało w jakiś sposób uhonorowane, tak, by mógł pozostać na trwałe w pamięci mieszkańców parafii pw. Chrystusa Odkupiciela w Poznaniu.
Roman Błaszak, biznesmen, jeden z największych producentów mebli biurowych w Polsce:
Dla mnie i brata ksiądz Walenty zastępował ojca. Znaliśmy go od naszych najmłodszych lat. Wyróżniał się wśród ludzi otwartością i dobrocią serca. Był wspaniałym spowiednikiem. Uczył nas, że nie należy zwracać uwagi na przeciwności losu, lecz raz obrany cel konsekwentnie realizować. Nie widział przeciwności w osiąganiu celu. Zawsze patrzył i myślał pozytywnie. Ksiądz Walenty nigdy nie przykładał wagi do rzeczy materialnych i dzielił się z ludźmi wszystkim, co miał. Tego właśnie nas uczył. To właśnie dzięki ks. Szymańskiemu zająłem się własną działalnością gospodarczą i to z jego inspiracji dokonałem wyboru branży stolarsko-drzewnej. Duchowa opieka ks. Walentego była tutaj nieoceniona.