„Moja mama, tata i ja jesteśmy bardzo smutni, mimo że znaleźliśmy szpital, który jest gotowy mnie przyjąć, zrobić tracheotomię, karmić sondą do żołądka i kontynuować diagnostykę. Niestety, lekarze z Alder Hey nie tylko odmówili, aby mnie wypuścić, ale jeszcze wystąpili do sądu o zgodę na odłączenie mnie od respiratora. Mimo że walczę i jestem silny. Szpital chce poddać się za mnie i nie pozwolić innym, aby mi pomogli” – to przejmujące słowa, które w imieniu swojego niespełna dwuletniego syna napisali jego rodzice. Alfie Evans urodził się w terminie i wydawało się, że w dobrym stanie. Dopiero po kilku tygodniach rodzice zauważyli niepokojące objawy. Chłopczyk cierpi m.in. na epilepsję i ciągłe napady padaczkowe.
Gdy okazało się, że chłopiec jest chory, jego historia do złudzenia zaczęła przypominać losy Charliego Garda. Przypomnijmy – Charlie zmarł pod koniec lipca ubiegłego roku po wielomiesięcznej batalii sądowej. Jego rodzice poruszyli cały świat, aby szukać dla niego ratunku po tym, jak lekarze zapowiedzieli odstąpienie od, ich zdaniem, uporczywej terapii. Wsparcie w leczeniu zadeklarowali papież Franciszek i prezydent Donald Trump, przez chwilę rodzice żyli nadzieją na operację za oceanem. Ostatecznie Charliego nie udało się uratować i zmarł po przewiezieniu go do hospicjum. Władze szpitala, z którym boksowali się jego rodzice, zapewniały, że „zrobiły absolutnie wszystko, co mogły”, i wyrażały ubolewanie, że różnica zdań między szpitalem a rodzicami musiała zostać rozstrzygnięta w sądzie.
W przypadku małego Alfiego Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii zgodził się na odłączenie aparatury podtrzymującej jego życie, przychylając się tym samym do opinii szpitala, który uznał, że dalsze podtrzymywanie życia chłopca jest „nieżyczliwe, niesprawiedliwe i niehumanitarne”. Wyrok miał zostać wykonany 23 lutego, mimo że rodzice zadeklarowali przewiezienie dziecka prywatną karetką do szpitala Bambino Gesu w Rzymie. Ostatecznie po złożonej apelacji, kolejną rozprawę zaplanowano na 1 marca. Rodzice utworzyli też facebookową grupę „Armia Alfiego”, gdzie udostępniają zdjęcia i filmy – widzimy, że chłopiec reaguje na dotyk, otwiera oczy, ssie smoczek, przeciąga się.
W sprawie Alfiego najbardziej niepokojąca jest postawa szpitala, który zamiast walczyć o życie dziecka walczy z rodzicami, walczy w sądzie, walczy o odłączenie od respiratora. Czyli walczy o śmierć, kiedy lekarskim powołaniem jest walka o życie. Gdyby nawet się okazało, że żaden lekarz na świecie nie da rady pomóc dwulatkowi, to naprawdę można o tym powiedzieć w inny sposób. I pozwolić rodzicom na szukanie ratunku w innym szpitalu, w którym zamiast „propozycji” odłączenia go od respiratora, Alfie otrzymałby empatyczną opiekę.