Logo Przewdonik Katolicki

Duchowy dziedzic Aparecidy

Michał Kłosowski
Leon XIV podczas modlitwy Regina Caeli w niedzielę 11 maja 2025 r. | fot. Christopher Furlong/Getty Images

Nowy biskup Rzymu przyszedł z „międzyświata” – z pogranicza kultur i kontynentów, z miejsca, gdzie Północ spotyka się z Południem, a duchowość z geopolityką. Nie jest to papież „anty-Franciszek”, lecz jego dziedzic: ktoś, kto pogłębi logikę peryferii, rozwinie dialog międzyreligijny i kulturowy i wcieli w życie wizję Kościoła naprawdę katolickiego: powszechnego, słuchającego i obecnego.

Choć podobno epoka medialnego zmęczenia i rozczarowania instytucjami nauczyła ludzi rezerwy wobec ceremonii i słów, Wieczne Miasto i setki tysięcy osób przed ekranami wpatrywało się w niepozorny komin na dachu kaplicy Sykstyńskiej.
A gdy na loggii bazyliki św. Piotra pojawił się papież Leon XIV, wierni na placu na moment zamilkli, jakby przeczuwając, że wydarzyło się coś więcej niż tylko wybór nowego biskupa Rzymu. Wybór ten, zdaje się, nie był tylko znakiem czasu, a znakiem przyszłości.

Chie?
Kardynał Robert Franciszek Prevost urodził się na styku kultur i epok. Może dlatego, kiedy stanął na balkonie bazyliki watykańskiej i spoglądał na wiernych, zgromadzonych na placu św. Piotra oraz na prowadzącej do Watykanu via Conziliazione, z dużym spokojem ogarniał zgromadzony u stóp wielokolorowy i wielokulturowy tłum. Może też dlatego lekko się uśmiechał, kiedy spostrzegł, że po usłyszeniu wyniku głosowania kardynałów wierni zaczęli rozglądać się dookoła, jakby nie wierząc własnym uszom i pytając się: „Kto? Kto?”. Mało kto w końcu znał wcześniej urodzonego w 1955 kardynała; z pochodzenia Amerykanina, z doświadczenia duszpasterskiego Latynosa, a z wyboru zaś – Rzymianina. Leon XIV nie jest bowiem „papieżem z peryferii”, jak Franciszek. Nie jest też „papieżem z centrum”. Jest kimś więcej: uosobieniem świata złożonego, wielojęzycznego, migotliwego jak mozaika w jednej z rzymskich bazylik. Jego tożsamość nie jest dodatkiem do urzędu, a sama staje się symbolem pontyfikatu. To papież „międzyświata”.
Wybór kardynałów wpisuje się bowiem w proces, który trwa od dekad. Transformację Kościoła z europejskiego na powszechny; z łacińskiego tylko, na globalny. Większość katolików żyje bowiem poza Europą. Centrum ciężkości przesunęło się na globalne Południe: do Nigerii, Filipin, Kolumbii, Indii. I choć Rzym wciąż pozostaje centrum instytucjonalnym, to duchowy puls Kościoła bije już gdzie indziej.

Opcja rzymska
Już po pierwszych dniach kongregacji generalnych, w których zgromadzeni w Rzymie po pogrzebie papieża Franciszka kardynałowie dzielili się swoim rozeznaniem wobec przyszłości Kościoła, zaczęto mówić o nowym profilu papieża: nie zarządcy, nie charyzmatyka, ale przewodnika duchowego, który potrafi słuchać; człowieka środka, dyplomaty, który połączy różne odcienie współczesnego Kościoła. Miałby to być kandydat, który nie dominuje, ale łączy. Ktoś, kto umie rozpoznać Ducha Świętego nie tylko w rzymskich salach kurii, ale również w śpiewie wspólnot z Oceanii, w ciszy pustyni Sahelu i w pytaniach młodych z Europy, którzy szukają Boga poza instytucją.
Problemem było jednak to, że więcej niż jeden kandydat pasował do tego profilu. I choć główne media i bukmacherzy obstawiali przede wszystkim jednego z dwóch głównych faworytów, kard. Pietro Parolina bądź kard. Antonio Luisa Tagle, to jednak Robert Prevost miał tę przewagę, że kardynałowie go znali; pojawił się jako naturalna odpowiedź na tę intuicję: człowiek modlitwy i dialogu, który potrafił mówić nie o „kryzysie Kościoła”, lecz o możliwości przebudzenia. Rozmawiał o tym przecież z braćmi biskupami nie raz jako szef Dykasterii ds. Biskupów.
Podczas kongregacji generalnych kardynałowie mówili też dużo o największym problemie współczesnego świata: konfliktach, których jest najwięcej od zakończenia II wojny światowej. Nowy papież musi być więc człowiekiem pokoju, zadecydowali hierarchowie. I było to jedno z głównych oczekiwań kardynałów po dwunastu kongregacjach generalnych. Ktoś, kto ma odwagę zmierzyć się z realnymi problemami współczesnego świata: wojnami, biedą, wykluczeniem i przemianami kulturowymi. Nowy papież stanie bowiem przed zadaniem nie tylko zarządzania Kościołem jako największą organizacją, ale przede wszystkim prowadzenia 1,4 miliarda wiernych do zbawienia w świecie, w którym radykalizacja i polaryzacja prowadzą do wybuchu coraz kolejnych to walk.

Papież „międzyświata”
I tak nowy biskup Rzymu przyszedł z „międzyświata”, z pogranicza kultur i kontynentów, z miejsca, gdzie Północ spotyka się z Południem, a duchowość z geopolityką. Nie jest to papież „anty-Franciszek”, lecz jego dziedzic: ktoś, kto pogłębi logikę peryferii, rozwinie dialog międzyreligijny i kulturowy i wcieli w życie wizję Kościoła naprawdę katolickiego: powszechnego, słuchającego i obecnego. Znając przy tym wszystkim wewnętrzną dynamikę Kurii Rzymskiej, zintegrowany zewnętrznie i wewnętrznie.
Pewnie dlatego kard. Robert Francis Prevost OSA, amerykański kanonista i misjonarz, mówiący biegle w czterech językach, został wybrany na papieża i przyjął imię Leona XIV. Urodzony w Chicago, przez wiele lat pracował duszpastersko w Peru, m.in. jako biskup Chiclayo, potem zaś w Kurii Rzymskiej, jest człowiekiem „dwóch Ameryk” i Rzymu zarazem.
W swoim pierwszym przemówieniu z balkonu bazyliki św. Piotra nowy papież położył nacisk na kluczowe zasady katolickiej nauki społecznej: godność osoby ludzkiej, dobro wspólne, solidarność i pomocniczość. Podkreślił wartość pokoju jako rzeczywistości budowanej wspólnie z Bogiem i między ludźmi, pokoju „rozbrojonego i rozbrajającego”. Zaakcentował przede wszystkim potrzebę solidarności z cierpiącymi i wykluczonymi, a także rolę Kościoła synodalnego – wspólnoty słuchającej i towarzyszącej, a nie rządzącej z pozycji władzy. Jego doświadczenie z Ameryki Łacińskiej nadaje doktrynie społecznej Kościoła nowy wymiar, zakorzeniony w rzeczywistości ubóstwa i marginalizacji, a zdjęcia siedzącego na koniu, objeżdżającego swoją diecezję, obiegły świat. Jego przesłanie jest więc jasne: dialog, sprawiedliwość, obecność i wspólna droga to nie slogany, ale konkretne zobowiązania, które każdy wierny może ponieść w świat. Czy Leon XIV już jawi się jako charyzmatyczny papież pojednania, człowiek „międzyświata”, zdolny budować mosty i duchowo jednoczyć globalny Kościół? Dla wielu komentatorów i wiernych, zwłaszcza spotkanych tu, w Rzymie, już tak.

Papież 2025 roku
Rok 2025 to czas szczególny: Rok Święty, jubileusz wiary, 1700-lecie Soboru Nicejskiego i jednocześnie era pełnego wejścia Kościoła w cyfrową, polikryzysową rzeczywistość. Papież Leon XIV nie próbuje jednak wracać do modeli z przeszłości, nie żąda rewindykacji historii. Wręcz przeciwnie, mówi o potrzebie „duchowej transformacji”, która nie polega na dostosowaniu się do świata, ale na jego przebóstwieniu; wskazuje na potrzebę silnej obecności katolików w rzeczywistości społecznej i na globalnej agorze. To wszystko wiemy z kilku zaledwie jego publicznych homilii i wystąpień. Dlatego też przyjął imię Leona XIV, nawiązując do papieża, który otworzył Kościół na świat i stworzył w pewien sposób katolicką naukę społeczną. Potwierdził to rzecznik Watykanu Matteo Bruni na konferencji prasowej tuż po wyborze nowego papieża.
Czy więc pod jego kierunkiem Watykan zainwestuje nie w medialne imperium, ale w platformę dialogu religijnego, która umożliwi spotkania młodych chrześcijan? Możliwe. Czy będzie to czas „synodu w sieci”, globalnego projektu, w którym będą mogli uczestniczyć wierni z całego świata? Również niewykluczone. W Rzymie mówi się jednak o papieżu świata rzeczywistego, który nie boi się różnych głosów, z których jednak żaden nie zagłusza się nawzajem, ale tworzy harmonię.
W duchowości i stylu Leona XIV wyraźnie widać też wpływ dokumentu z Aparecidy, owocu latynoamerykańskiej refleksji nad misją Kościoła w XXI wieku, który nie jest bastionem, lecz „misyjną uczennicą”. To Kościół, który nie zamyka się w doktrynie, lecz wychodzi do ludzi z sercem Matki. W tym kluczu Kościół 2025 roku jawi się jako wspólnota „w drodze”, zakorzeniona w Ewangelii, ale nieprzywiązana do instytucjonalnych przywilejów. Podobnie jak jego poprzednik, nowy papież nie chce już głosić Ewangelii z wysokości, lecz dzielić ją wspólnie, na równi. Leon XIV nie jest też charyzmatyczny w klasycznym sensie: nie gestykuluje, nie wzrusza łatwo. Jego współpracownicy z dykasterii podkreślają jego introwertyzm i opanowanie. Mówi spokojnie, słucha. Jego słowa rozpalają już tłumy, ale wracają też do ludzi po cichu – jak echo. Młodzi widzą w nim nie tyle lidera, ile przewodnika duchowego. Starzy dostrzegają w nim kontynuację Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka, ale z nowym językiem. Konserwatyści i progresywiści już próbują go sklasyfikować, lecz nie mieści się im jak na razie w żadnej z tych szuflad.
Może bowiem w Kościele Leona XIV nie chodzi o podziały, ale o wspólnotę. Nie o instytucję, ale o relację? Nie o dominację, ale o obecność? W tym sensie Leon XIV kontynuuje najgłębszy nurt Ewangelii: obecność Boga, który stał się człowiekiem po to, by człowiek na nowo mógł stać się obrazem Boga. I tak chyba trzeba czytać pierwsze słowa, które wypowiedział z balkonu bazyliki św. Piotra: Niech pokój będzie z wami wszystkimi, najdrożsi bracia i siostry!
Aby jednak ten pokój stał się rzeczywistością, również wewnątrzkościelną, nowy papież będzie musiał łączyć różne światy, języki i kultury. Wczytując się w profil Leona XIV, widać jednak, że to człowiek zdolny do syntezy Kościoła globalnego, zakorzeniony w realnym dialogu z innymi religiami i kulturami, potrafiący przetłumaczyć język globalnego Południa na język Kościoła powszechnego, jednocześnie dobrze znający kurialną rzeczywistość. Papież, który nie tyle odwróci logikę Franciszka, ile ją pogłębi; człowiek granicy – duchowej, kulturowej i geopolitycznej. Papież, który nie boi się milczenia, bo wie, że cisza może nieść większą prawdę niż słowo. I może właśnie tego potrzebuje dzisiejszy świat? Przekonamy się wkrótce. Może właśnie to jest przesłanie Leona XIV – papieża nie z końca świata, ale z jego nowego początku.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki