Logo Przewdonik Katolicki

Sławą równy Haendlowi

Marta Szostak
fot. DeAgostini/Getty Images

Johann Adolf Hasse był jednym z najsłynniejszych kompozytorów swojej epoki. Mistrzowie muzyki barokowej właśnie przywrócili do życia jego starotestamentowe oratorium.

Naszą pierwszą tegoroczną wspólną podróż proponuję odbyć do baroku. Wnikliwi czytelnicy tej kolumny zauważą, że nie była to epoka, o której dorobku często rozmawialiśmy. Dopiero w ostatnim z tekstów pojawiła się wzmianka na temat płyty #LetsBaRock Aleksandra Dębicza i Jakuba Józefa Orlińskiego, którzy postawili przed sobą wyzwanie wyniesienia muzyki barokowej na zupełnie nowy poziom, decydując się przepuścić ją przez filtr muzyki współczesnej, co z założenia miało jeszcze bardziej podkreślić (i co podkreśliło znakomicie) jej ponadczasowość. Raz jeszcze zachęcam Was do sięgnięcia po ten album, zwłaszcza jeśli odnajdujecie przyjemność w zestawianiu ze sobą różnych wykonań i interpretacji tego samego artysty, bowiem i w omawianym dzisiaj albumie J.J.O. miał swój udział.

Muzyka baroku
Złapmy kontekst. Jesteśmy w baroku, którego początek związano z rokiem 1597 i skomponowaniem przez Jacopo Periego opery Dafne. Wystawiona we Florencji rok później zapisała się na kartach jako pierwsza opera w historii muzyki (w baroku nie ma półśrodków, jak zaczynać, to z wysokiego C!). Symboliczny koniec epoki wyznaczył rok 1750 – wtedy bowiem zmarł Jan Sebastian Bach. Zanim to się stało, od połowy XVIII w. powstawały kompozycje ostatnich twórców baroku, wśród których wymienić warto doskonale Państwu znanego Antonio Vivaldiego, Georga Friedricha Haendla, Georga Philippa Telemanna i tych, których kojarzyć możecie nieco mniej – Jeana-Philippe’a Rameau (główny trop w jego twórczości, za którym warto podążać, to kompozycje klawesynowe, a jedna z ciekawostek to wywołany przez niego spór między lullystami, czyli tradycjonalistami, będącymi zwolennikami stylu i praktyki wykonawczej reprezentowanej przez Jeana-Baptiste’a Lully’ego a zwolennikami nowego stylu, który proponował sam Rameau) i Domenico Scarlattiego (który pełnił w swoim życiu rolę m.in. nadwornego klawesynisty Marii Kazimiery, żony Jana III Sobieskiego, w czasie jej rezydowania w Rzymie; służył również królowi Portugalii i na dworze królewskim w Madrycie).
Wśród wyżej wymienionych jest też i on: Johann Adolf Hasse, urodzony w 1699 r. w Begerdorfie i zmarły w 1783 r. w Wenecji kompozytor okresu późnego baroku. Nazywany prawdopodobnie jednym z najsłynniejszych kompozytorów swoich czasów (choć przyznacie Państwo, że nie przychodzi on na myśl na równi z Vivaldim, będącym dla wielu uosobieniem baroku – zaraz to naprawimy). Swoją renomą dorównywał Haendlowi i Telemannowi, a i w naszej polskiej historii odcisnął swój ślad – był bowiem związany z dworem królewskim w czasach panowania Augusta III Sasa, a w latach 1758–1762 nadzorował w Warszawie wystawienie swoich 12 zaprezentowanych wcześniej w Dreźnie oper.

Starotestamentowe oratorium
Zgromadziliśmy się tu dziś z powodu skomponowanego przez Hassego w trzeciej dekadzie XVIII w. starotestamentowego oratorium Serpentes ingei in deserto (tłum. Ogniste węże na pustyni), które skrzypek, dyrygent i założyciel zespołu Les Accents, Thibault Noally, postanowił przywrócić do życia. Dwupłytowy album ukazał się w grudniu minionego roku i zdążył już zebrać wiele w pełni zasłużonych pochwał. Recenzenci podkreślają zarówno intensywność i dramaturgię wypływającą z brzmienia zespołu instrumentalnego, jak i niemal nienaganne interpretacje wokalne, od których – patrząc po obsadzie – nie można było spodziewać się niczego innego.
Skąd ten skład? Oratorium to utwór wokalno-instrumentalny, składający się z partii wokalnych (solistów, ansambli i chórów) i instrumentalnych. Określa się go mianem monumentalnego, czemu jasno dowodzą dzieła takie jak Oratorium na Boże Narodzenie Bacha, Chrystus na Górze Oliwnej Beethovena, Mesjasz Haendla czy Stworzenie świata Haydna. Noally do współtworzenia tego wyjątkowego przedsięwzięcia zaprosił mistrzynię – sopranistkę Juliję Leżniewą i mistrzów wokalistyki barokowej – sopranistę Bruno de Sá oraz kontratenorów Philippe’a Jaroussky’ego, Jakuba Józefa Orlińskiego, Carlo Vistoliego i Davida Hansena. Przyznaję, mistrz to duże słowo i staram się nie posługiwać nim zbyt często, ale w tych przypadkach jest ono w pełni uzasadnione. Jak zawsze zachęcam Was do twórczych ekspedycji i do przekonania się na własne ucho, do którego z głosów jest Wam najbliżej. Pięciu kontranetorów w jednym miejscu – nie zdarza się to często! Polecam zacząć poszukiwania od dostępnego na wyciągnięcie youtubowej ręki Vedro con mio diletto Vivaldiego w wykonaniach Jaroussky’ego i Orlińskiego. Zobaczcie, jak różnie można spojrzeć na ten sam utwór, jak inaczej do niego podejść, jak wiele z niego wyciągnąć i przekazać! A to dopiero dwójka z piątki…
Jaroussky wcielający się w główną postać Mojżesza, Leżniewa jako Anioł i towarzyszący im kontratenorzy odgrywający role m.in. Eliaba – brata Dawida, Eleazara – syna Aarona, a także Mojżesza, Jozuego i Natanaela – to obietnica historii, która gotowa jest wciągnąć nas bez reszty. Choć forma oratorium może wydawać się przytłaczająca i niezrozumiała, warto podejść do niej z otwartością, zwłaszcza że dzięki jej budowie (podziale na arie i recytatywy) można zapoznawać się z nią powoli, fragment po fragmencie, kawałek po kawałku. Ten świat zasługuje na to, by zostać odkrytym. Noally wziął Hassego na warsztat, zespół i soliści wykonali swoją pracę, zatem kolejny ruch należy do Państwa. Przyjemności!

---

Hasse: Serpentes ignei in deserto
Philippe Jaroussky, Jakub Józef Orliński, Bruno De Sa, Julija Leżniewa, Thibault Noally
Warner Classics 2024

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki