Logo Przewdonik Katolicki

Wołyński konflikt pamięci

Paweł Stachowiak
Mieszkańcy wsi Ostrówki oraz spalona miejcowość Sahryń. 30 sierpnia 1943 r. mieszkańcy Ostrówki zostali wymordowani przez pododdziały UPA Iwana Kłymczaka „Łysego” | fot. IPN/przystanekhistoria.pl

Jak wspomóc proces pojednania z polskiej strony, jak mówić o Wołyniu, aby uniknąć pułapki „pamięci negatywnej, która spojrzenia umysłu i serca obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych” (Franciszek)? Jak zachować pamięć bez rozpamiętywania?

Cechą charakterystyczną narodu polskiego jest pamięć” – powiedział papież Franciszek na Wawelu podczas swej jedynej, jak dotąd, wizyty w Polsce, 27 lipca 2016 r. Słuchałem wtedy jego słów i myślałem: ileż on wie o naszych dylematach, rozterkach, historycznych stereotypach? Przecież nie jest w stanie pojąć zawiłości naszej historii i naszej pamięci? 
Tymczasem okazało się, że Franciszek potrafił nazwać podstawowy dylemat naszej relacji wobec przeszłości. Mówił: „W codziennym życiu każdej osoby, podobnie jak każdego społeczeństwa istnieją dwa rodzaje pamięci: dobra i zła, pozytywna i negatywna. Dobrą pamięcią jest ta, którą Biblia ukazuje nam w Magnificat, kantyku Maryi uwielbiającej Pana i jego zbawcze dzieło. Pamięcią negatywną jest natomiast ta, która spojrzenie umysłu i serca obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych”. Franciszek, papież „z końca świata”, człowiek ukształtowany w tradycji dalekiej od doświadczeń środkowoeuropejskich, potrafił nadzwyczaj celnie nazwać nasze problemy z pamięcią historyczną.

Dysproporcja wiedzy
Warto zastanowić się nad tymi słowami dziś, w osiemdziesiątą rocznicę rzezi wołyńskiej, a nade wszystko odnieść je do kształtu pamięci o niej. Istnieje między Polakami a Ukraińcami w tej sferze konflikt, który wciąż odżywa i to wcale nie tylko z czystego pragnienia dojścia do prawdy. Częściej bywał on podsycany przez doraźne potrzeby rozmaitych partii, środowisk, grup interesu, a zapewne również rosyjskich agentów wpływu. Trzeba mieć tego świadomość, że nie wszyscy pragną, aby pamięć o Wołyniu przybrała wymiar pozytywny.
Wołyński akt ludobójstwa jest głęboko zakorzeniony w polskiej pamięci historycznej i dobrze opisany w naszej historiografii. Liczba publikacji, zarówno opracowań historyków, jak również zbiorów relacji i wspomnień jest imponująca. Myli się ten, kto twierdzi, że istnieje w tej mierze jakiś zasadniczy deficyt. Niestety inaczej wygląda to po stronie ukraińskiej. Wedle słów wybitnego badacza relacji polsko-ukraińskich, prof. Grzegorza Motyki, „narasta dysproporcja pomiędzy polską a ukraińską historiografią, jeśli chodzi o badanie stosunków polsko-ukraińskich w czasie II wojny światowej, ze szczególnym uwzględnieniem rzezi wołyńskiej”. Ta dysproporcja jest widoczna również w zakresie wiedzy polskiego i ukraińskiego społeczeństwa. Spora w Polsce pozostaje niewielka w Ukrainie i jest ponadto uzależniona od regionu. Wiedza o UPA w Ukrainie zachodniej jest większa, choć pozostaje naznaczona nacjonalistycznym stereotypem, w innych regionach tradycja UPA bywa z reguły odrzucana. Pamiętam swoją podróż do Odessy i reakcje rodowitych mieszkańców tego miasta: Polacy?! Dla nas, jak dla was, UPA to mordercy, nie identyfikujemy się z nimi. Trudno byłoby usłyszeć taki pogląd na ulicach Lwowa, Iwano-Frankiwska czy Tarnopola. Tam UPA to bohaterowie walki o „samostijną Ukrainę”, fundament tożsamości obecnej ukraińskiej państwowości. Każde podważenie tego mitu zdaje się być atakiem na jej suwerenność.

Różna świadomość historyczna
Ocena działań UPA, a co za tym idzie rzezi wołyńskiej, leży w centrum polsko-ukraińskiego konfliktu pamięci. Rozgrywa się on zarówno na polu badań historycznych, jak również w sferze świadomości historycznej obu społeczeństw. Dla polskich historyków wspólne jest przekonanie, że doszło wówczas do zorganizowanej antypolskiej akcji, krwawej czystki etnicznej o cechach ludobójstwa, której celem było całkowite usunięcie, a na Wołyniu wręcz wymordowanie, ludności polskiej. Historycy ukraińscy podkreślają raczej społeczny niż polityczny wymiar rzezi. Piszą o niej jako o kolejnym epizodzie ludowego buntu przeciw Polakom kojarzonym z wyzyskiem szlachty i magnaterii, prześladowaniami religijnymi i antyukraińską polityką II RP. Prowadzi to do upowszechnienia wśród Ukraińców, niezgodnego z faktami, przeświadczenia, że mordy na Wołyniu i w Galicji wschodniej miały wymiar swoistej symetrii. Badania Centrum Dialogu im. J. Mieroszewskiego, przeprowadzone przed dwoma laty pokazują, że największy odsetek (30%) ukraińskich respondentów za najbliższe prawdy uznał zdanie, iż były one przejawem: „wzajemnej wojny polskiego i ukraińskiego podziemia, której ofiarą padła polska i ukraińska ludność cywilna”. Polską opinię na temat rzezi skłonne jest popierać tylko ok. 5% Ukraińców. Aż 8% uważa natomiast, iż była to: „wojna polskiego podziemia przeciw Ukraińcom, którzy musieli się bronić”. Dane te powinny nam uświadomić, że przemiana świadomości historycznej na Ukrainie jest na razie trudna do wyobrażenia.

Wolyn1943_-exhibition-_-_Sanok-_2013-08.jpg

Wystawa IPN Wołyń 1943 przygotowana na 70. rocznicę rzezi | fot. Silar/Wikimedia Commons

Nowi bohaterowie narodowi
W Polsce nazwy UPA i „banderowcy” mają skrajnie negatywną konotację, postrzega się je niemal wyłącznie w kontekście Wołynia i „łun w Bieszczadach”. Na Ukrainie, szczególnie zachodniej, jest zupełnie inaczej. UPA to bohaterowie walki o niepodległość, jej mit jest porównywalny z polskim mitem AK i państwa podziemnego. Tak ujmuje to stanowisko ukraiński historyk, prof. Leonid Zaszkilnik: „Tak jak istniała Polska Walcząca, była również Ukraina Walcząca. W tym obrazie są białe i czarne plamy. Nie możemy 
pozwolić na to, żeby ta czarna, antypolska plama przenosiła się na cały ruch narodowy albo nacjonalistyczny. To są ludzie, którzy szli na śmierć dla idei, w imieniu niepodległego państwa. Obawiamy się, że to może położyć się cieniem na całym ukraińskim ruchu niepodległościowym”. 
Dlatego polskie oczekiwanie, aby dzisiejsza Ukraina całkowicie odcięła się od dziedzictwa UPA, jest skazane na niepowodzenie. Do niedawna ukraińska tożsamość narodowa nie posiadała wspólnego historycznego fundamentu. Próbowano, bez skutku, uczynić nim tradycję UPA i ukraińskiego nacjonalizmu. Okazała się ona jednak nie posiadać mocy integrowania całego narodu, a do tego szkodziła relacjom z Polską. Rosyjska agresja, trwająca już niemal 10 lat, zdaje się jednak zwiastować zmianę tegoż fundamentu. Żołnierzy UPA zaczynają w zbiorowej pamięci zastępować bohaterowie „niebiańskiej sotni”, obrońcy Wyspy Węży, Azowstalu i Bachmutu. Oni integrują cały naród, inaczej niż UPA, nie antagonizują, raczej budują poczucie polsko-ukraińskiej wspólnoty. Dają szansę na to, że przeszłość straci swą dzielącą siłę.

Oczekiwany głos rozsądku
Jak wspomóc ten proces z polskiej strony, jak mówić o Wołyniu, aby uniknąć pułapki „pamięci negatywnej, która spojrzenia umysłu i serca obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych”? Jak zachować pamięć, bez rozpamiętywania? Drogę ku temu odnaleźli polscy biskupi w słynnym orędziu do biskupów niemieckich z 1965 r. „Udzielamy przebaczenia i prosimy o nie” – słowa odważne, wypowiedziane wbrew opinii większości polskiego społeczeństwa, przy zakłopotaniu i obojętności biskupów niemieckich, położyły jednak fundament pod przyszłe pojednanie. 
Dzisiaj trzeba takich właśnie słów, otwartych i wielkodusznych, przygotowujących grunt pod przemianę sumień. Bezcelowe jest domaganie się dziś od ukraińskiego prezydenta oficjalnych przeprosin, one zapewne zostaną kiedyś wypowiedziane, w innej niż dzisiejsza sytuacji, wtedy, gdy kraj nie będzie doświadczał grozy wojny. Każdy naród musi sam dojrzeć do rewizji swej tożsamości historycznej, próba jej wymuszenia przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Jednak nade wszystko trzeba uwolnić się od doraźnej polityki, ona bowiem traktuje przeszłość jedynie jako instrument w politycznej walce. Dlatego ważny jest dziś każdy głos rozsądku, umiarkowania, empatii i wielkoduszności. Rzeź wołyńska jest i będzie przecież zadrą, rzecz w tym, aby pamięć o niej zyskała wymiar pozytywny, aby nie prowadziła do jątrzącego rozpamiętywania. 
Znaczącą rolę może tu odegrać Kościół. Dziś Jego głos nie ma już zapewne takiej mocy społecznej jak przed 60-u laty, ale jest potrzebny. Polscy biskupi ogłoszą w niedzielę 9 lipca swoje stanowisko wobec rocznicy rzezi wołyńskiej, w którym pójdą, wierzę, szlakiem słów wypowiedzianych niegdyś we Lwowie przez Jana Pawła II: „Czas już oderwać się od tej bolesnej przeszłości! (…) Niech przebaczenie – udzielone i uzyskane – rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki