Jezus mówi, że jeśli udamy się do Niego, znajdziemy pokrzepienie – „pokrzepienie”, które Chrystus daje utrudzonym i uciskanym, nie jest ulgą jedynie psychologiczną czy ofiarowaną jałmużną, lecz radością ubogich z tego, że są ewangelizowani i są budowniczymi nowej ludzkości. Tym jest ulga – radością, radością, którą daje nam Jezus. Jest wyjątkowa, to radość, którą ma On sam. To jest przesłanie dla nas wszystkich, dla wszystkich ludzi dobrej woli, które Jezus kieruje dzisiaj nadal w świecie, który gloryfikuje ludzi bogacących się i możnych. Jakże często mówimy: „Ach, chciałbym być taki jak tamten, jak tamta – jest bogaty, ma wielką władzę, niczego mu nie brakuje!”. Świat podziwia bogatych i możnych, nie patrząc na ich środki, a niekiedy depcze człowieka i jego godność. A widzimy to na co dzień, deptanych ubogich. I to jest przesłanie dla Kościoła, powołanego do życia uczynkami miłosierdzia i do ewangelizowania ubogich, do bycia łagodnym, pokornym. Pan pragnie, aby taki był Jego Kościół, czyli my.
Rozważanie przed modlitwą Anioł Pański, Watykan 5 lipca 2020 r.
Kościół nie pójdzie naprzód, Ewangelia nie będzie czyniła postępów, jeśli ewangelizatorzy będą nudni, rozgoryczeni. Pójdzie naprzód jedynie wówczas, gdy ewangelizatorzy będą ludźmi radosnymi, pełnymi życia. Chodzi o radość otrzymywania Słowa Bożego, radość bycia chrześcijaninem, radość czynienia postępów, zdolność świętowania, bez wstydu, nie będąc (…) chrześcijanami formalnymi, chrześcijanami – więźniami formalności
Homilia w kaplicy Domu św. Marty, 28 stycznia 2020 r.
Jest to jedno z wielkich przekonań nabytych ostatecznie przez Kościół i tak wyraźnie wyrażonych w słowie Bożym, że pozostaje poza wszelką dyskusją. Podobnie jak największe przykazanie miłości, także ta prawda powinna naznaczyć nasz sposób życia, ponieważ czerpie z serca Ewangelii i wzywa nas nie tylko do zaakceptowania jej umysłem, ale do przekształcenia jej w zaraźliwą radość. Jednakże nie możemy celebrować z wdzięcznością darmo otrzymanego daru przyjaźni z Panem, jeśli nie uznamy, że także nasze życie doczesne i nasze zdolności naturalne są darem. Musimy „uznać z radością, że nasza rzeczywistość jest owocem daru i zaakceptować także naszą wolność jako łaskę. Jest to dziś trudne w świecie, który wierzy, że ma coś sam z siebie, owoc swojej oryginalności i wolności” [55]. Są też chrześcijanie, którzy starają się podążać inną drogą: polegającą na usprawiedliwieniu w oparciu o własne siły, na kulcie ludzkiej woli i własnych zdolności. Przekłada się to na egocentryczne i elitarystyczne samozadowolenie, pozbawione prawdziwej miłości. Przejawia się ono w wielu postawach, pozornie różniących się między sobą: obsesji na punkcie prawa, uleganiu urokowi osiągnięć społecznych i politycznych, ostentacyjnej trosce o liturgię, o doktrynę i prestiż Kościoła, próżności związanej z zarządzaniem w praktyce, pociągiem do dynamik samopomocy i realizacji autoreferencyjnej. Niektórzy chrześcijanie poświęcają na to swój czas i energię, zamiast pozwolić, by prowadził ich Duch Święty na drodze miłości, zamiast pasjonować się przekazywaniem piękna i radości Ewangelii i poszukiwać zagubionych w olbrzymich rzeszach spragnionych Chrystusa [57]. Zazwyczaj radości chrześcijańskiej towarzyszy poczucie humoru, tak widoczne na przykład u św. Tomasza Morusa, u św. Wincentego à Paulo, czy też św. Filipa Nereusza. Zły humor nie jest oznaką świętości: „usuń przygnębienie ze swego serca!” (Koh 11, 10). Tak wiele otrzymujemy od Pana „do używania” (1Tm 6, 17), że niekiedy nasz smutek związany jest z niewdzięcznością, z byciem tak bardzo zamkniętym w sobie, że jest się niezdolnym do przyjęcia Bożych darów [121]. Nie mówię tu o radości konsumpcyjnej i indywidualistycznej, tak bardzo obecnej w niektórych dzisiejszych doświadczeniach kulturowych. Konsumpcjonizm jedynie obciąża serce. Może zapewnić przyjemności sporadyczne i przelotne, ale nie radość. Mam na myśli raczej tę radość, którą przeżywa się we wspólnocie, którą dzieli się z innymi, bo „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35), a „radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 7). Braterska miłość pomnaża naszą zdolność do radości, ponieważ czyni nas zdolnymi do radowania się dobrem innych: „Weselcie się z tymi, którzy się weselą” (Rz 12, 15). „Cieszymy się bowiem, gdy my słabi jesteśmy, wy zaś – mocni” (2 Kor 13, 9). Z drugiej strony, jeśli „skupiamy się przede wszystkim na naszych własnych potrzebach, to jesteśmy skazani na życie z niewielką radością” [128].
Adhortacja Gaudete et exsultate. O powołaniu do świętości w świecie współczesnym