Za co filozof Sokrates został skazany na śmierć? Oskarżenie przeciwko niemu zostało wniesione przed urzędnika zajmującego się sprawami religii. Brzmiało: „Zbrodnię popełnia Sokrates, bogów, których państwo uznaje, nie uznając, inne zaś nowe duchy wprowadzając; zbrodnię też popełnia, psując młodzież”.
Oskarżony o posłuszeństwo
Choć ten starożytny filozof, żyjący w Atenach w latach 469–399 przed Chrystusem, był człowiekiem religijnym, a nie ateistą, jednak najprawdopodobniej faktycznie nie wierzył w ludowe podania dotyczące tej sfery ludzkiego życia. Jednak nieustannie powoływał się na głos ducha bożego, który podpowiadał mu podejmowane w życiu decyzje. Jak zauważył Piotr S. Śmieja w artykule Sumienie w świetle obowiązujących przepisów prawa, to nie gorszenie młodzieży ani nie rzekoma bezbożność najbardziej przeszkadzały oskarżycielom Sokratesa. „Właściwym powodem oskarżenia było przedłożenie ponad prawa miasta posłuszeństwa wewnętrznemu instynktowi czy też głosowi rozsądku, którym kierował się w rozeznawaniu prawdy i dobra”.
Poeta Meletos i jego dwaj poplecznicy, którzy podpisali się pod oskarżeniem, chcieli dla Sokratesa kary śmierci. I ostatecznie wielki filozof został na nią skazany. Przyjął niesprawiedliwy wyrok. Nie skorzystał z możliwości ucieczki. Wypił podaną mu truciznę. Z dzisiejszej perspektywy w pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że zginął za wierność swojemu sumieniu. Chociaż, jak zwrócił uwagę autor cytowanego artykułu, Sokrates, mimo posłuszeństwa samemu sobie, ani razu nie wypowiedział się przeciw prawu Aten.
Tylko w związku z religią?
Artykuł 53 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w punkcie pierwszym stwierdza: „Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii”. W komentarzu na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich wyjaśniono, że wolność sumienia i religii zaliczona została w naszym kraju do wolności o charakterze osobistym, a uznanie i poszanowanie jej przez państwo i społeczeństwo wynika z obowiązku ochrony godności ludzkiej. Znalazło się tam też wyjaśnienie: „Wolność sumienia polega na możliwości przyjmowania dowolnego światopoglądu”.
W tym samym komentarzu dodano, że to wolność religii jest jedną z sytuacji realizowania się wolności sumienia i ma miejsce w przypadku przyjęcia światopoglądu uznającego istnienie Boga (jak zaznaczono – niezależnie od jego wizji w rozmaitych religiach). „Wolność ta zakłada wymóg tolerowania zwolenników różnych światopoglądów, głoszonych przez nich wypowiedzi i ich praktyk religijnych”. Aż korci, żeby zapytać, w jakich jeszcze sytuacjach realizowana jest wolność sumienia. Czy tylko w sytuacjach związanych z religią i jej wyznawaniem? A co z wolnością sumienia w życiu zawodowym? Nie mówiąc już o wolności sumienia w codziennym życiu.
Rodzi się też pytanie, czy wolność sumienia oznacza jego ochronę przed instrumentalnym traktowaniem, przed zniekształcaniem go, manipulowaniem sumieniami na małą i wielką skalę?
Wewnętrzna instancja orzekania
Sumienie nie jest pojęciem wyłącznie religijnym. Wskazuje na to jasno Słownik języka polskiego PWN, który wyjaśnia, że jest ono zdolnością oceny własnego postępowania i świadomością odpowiedzialności moralnej za swoje czyny. Encyklopedia firmowana przez to samo wydawnictwo dodaje, że sumienie jest pojęciem z zakresu moralistyki, etyki i teologii moralnej (o bardzo szerokim znaczeniu). Według niej sumienie rozumiane zazwyczaj jako wewnętrzna instancja orzekania moralnego, indywidualne rozeznanie dobra i zła. Wskazuje ona na jeszcze jeden aspekt sumienia. Są to włączone do kręgu własnych przeżyć lub myśli „wartości uznane przez jednostkę, a wyznawane przez grupę społeczną”.
Ojcowie Soboru Watykańskiego II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym zaczynającej się od słów Gaudium et spes (Radość i nadzieja) stwierdzili jednoznacznie, że człowiek w głębi sumienia odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra, a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czyń to, tamtego unikaj. Dodali, że sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa. Jeśli sumienie jest sanktuarium, miejscem świętym, to jego ochrona wydaje się czymś oczywistym i naturalnym.
Słuchać i nie zagłuszać
Przed czym sumienie powinno być chronione? Na przykład przed manipulacją. Na fakt, że jest to w ogóle możliwe, zwrócił uwagę przed laty psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Ryszard Stach. W wywiadzie dla czasopisma „Charaktery” zauważył, że ludzie potrafią ze swoim sumieniem rozmawiać, negocjować, a czasami nim manipulować. Nie wyjaśnił, jak się to odbywa. Można jednak w uproszczeniu ująć taką osobistą manipulację sumieniem jako zniekształcanie jego głosu. Udawanie, że usłyszało się coś innego, niż faktycznie sumienie wskazywało, lub... zasłanianie się obowiązującymi przepisami.
Skrajnym przypadkiem manipulowania sumieniem jest zagłuszanie w sobie jego głosu. Nie bez powodu św. Jan Paweł II, gdy w Skoczowie w roku 1995 wskazywał, że Polska potrzebuje ludzi sumienia, wyjaśniał, że być takim człowiekiem to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać. Powiedział wprost, że nie należy tego robić, choć głos sumienia jest nieraz trudny i wymagający. Papież doprecyzował, że być człowiekiem sumienia „to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło”.
Głębokie rany w duszach
W tej samej homilii Jan Paweł II, odwołując się do sytuacji w naszej ojczyźnie przed rokiem 1989, powiedział, że wiek XX był okresem szczególnych gwałtów zadawanych ludzkim sumieniom. „W imię totalitarnych ideologii miliony ludzi zmuszano do działań niezgodnych z ich najgłębszymi przekonaniami” – stwierdził, dodając, że wyjątkowo bolesne doświadczenia ma pod tym względem cała Europa Środkowo-Wschodnia. Mówił o zniewalaniu sumień, mówił o Kościele jako obrońcy praw sumienia, zaznaczając „i to nie tylko ludzi wierzących”.
Papież przypomniał o zadawanych w tamtych latach pytaniach: „Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?”, Za jaką cenę „może”?, „Tą ceną są, niestety, głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które jeszcze się nie zabliźniły, które jeszcze długo trzeba będzie leczyć” – wyjaśniał prawie trzydzieści lat temu papież Polak.
Nie tylko w sektach
Zewnętrzne manipulacje sumieniami zdarzają się niejednokrotnie w sektach, w których wola „duchowego przewodnika” przedstawiana jest jako ważniejsza niż wewnętrzny głos, mówiący człowiekowi co dobre, a co złe, co powinien robić, a czego nie. Niedawno, gdy nagłośniono w naszym kraju przypadki m.in. duchowych nadużyć ze strony znanych i popularnych duszpasterzy, przekonaliśmy się, że również w Kościele mogą się zdarzyć tego rodzaju sytuacje. Manipulowanie sumieniami skutkowało m.in. stałym poczuciem winy, rozchwianiem elementarnych zasad moralnych i brakiem nadziei u osób, który go doświadczyły.
Jedną z form manipulacji jest pojawiająca się czasem w wypowiedziach niektórych duszpasterzy marginalizacja sumienia, czasami nawet zachęcanie do nieufności wobec tego wewnętrznego głosu. Swoistym pójściem na łatwiznę w takich sytuacjach jest rezygnacja z osobistego rozeznawania i zastąpienie sumienia opiniami konkretnego księdza. Ojciec Dariusz Piórkowski SJ w lutym br. zwrócił uwagę na zamęt, który rodzi się w niektórych wiernych w efekcie czasami poważnych różnic w nauczaniu, jakie można dziś spotkać w internecie i w kościołach. Zdaniem znanego rekolekcjonisty to zamieszanie jest wezwaniem do nieustannego wychowania sumienia. „Nic nie może stanąć ponad nim. Jeśli sumienie podporządkowujemy bezkrytycznie nauczaniu tego czy tamtego księdza, możemy pobłądzić. Prezbiter naucza po to, by pomagać sumieniu w rozeznawaniu” – wyjaśnił o. Piórkowski, stwierdzając bardzo stanowczo: „Mamy słuchać głosu Boga”.