Komisja Konstytucyjna uchwaliła, by nie wprowadzać preambuły do projektu konstytucji. Ktoś stwierdził, że bardzo trudne czy też niemożliwe byłoby znalezienie kompromisu co do jej treści. Być może kompromis w tym gronie jest niemożliwy. A może po prostu zabrakło wyobraźni i chęci. Jak by nie było, ja mam swoją prywatną preambułę, napisaną trochę przypadkiem przed kilkoma miesiącami. Odpowiada ona mojej postawie, ale może nie tylko mojej. Zatem ją publikuję, choć nie zamierzam kruszyć o nią kopii” – tak zaczynał się krótki artykuł opublikowany w 1995 r. na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Parlament pracował wówczas nad polską konstytucją i prace te utknęły w martwym punkcie – właśnie z powodu trudności w uzgodnieniu preambuły, czyli wstępu wyrażającego idee i wartości przyświecające twórcom konstytucji. Przedmiotem sporu było między innymi odwołanie do Boga – oczekiwali go politycy katoliccy, przeciwna mu była sprawująca wówczas władzę lewica. Stąd decyzja, by w ogóle z preambuły zrezygnować.
Patową sytuację przełamał właśnie ten artykuł. Tekst w nim zaproponowany został przedstawiony Komisji Konstytucyjnej, która go zaakceptowała, wprowadzając jedynie niewielkie poprawki. W ten sposób powstała preambuła do polskiej konstytucji.
Proponował, nie narzucał
Autorem artykułu był Stefan Wilkanowicz, działacz katolicki, długoletni redaktor „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”, w latach 1977-88 członek Papieskiej Rady ds. Świeckich. Stefan Wilkanowicz zmarł 9 lipca 2022 r. w Krakowie. Miał 98 lat.
Historia z preambułą konstytucji bardzo dobrze pokazuje styl działania Stefana Wilkanowicza. Gdy pojawiał się jakiś problem, nie tracił czasu na zbędne słowa, tylko przedstawiał propozycje jego rozwiązania. Niczego jednak nie narzucał, nie uważał, że jego pomysły są jedynie słuszne, a tylko proponował. Nie eksponował przy tym w żaden sposób swojej osoby, wolał pozostawać w cieniu. Tak było z preambułą, tak było z niezliczonymi sprawami i zadaniami, które Stefan Wilkanowicz podejmował. Choć wkład w konstytucję jest pewnie najtrwalszym śladem, jaki odcisnął na historii Polski, nie wydaje mi się, by przywiązywał do niego większą wagę niż do innych spraw, którymi się zajmował. Dla niego nie było rzeczy nieważnych, do każdego zaangażowania podchodził z równą starannością, po partnersku traktując wszystkich ludzi, z którymi współpracował, żywiąc głębokie przekonanie, że od każdego można się czegoś nauczyć, każdy głos może być inspiracją. W bezpośrednim kontakcie był człowiekiem skromnym, pełnym prostoty. Emanował spokojem, budził zaufanie.
Przywilej wiecznej młodości
Zbigniew Nosowski we wspomnieniu opublikowanym w serwisie „Więzi” nazwał Stefana Wilkanowicza wzorcem chrześcijanina – „przykładem, jak łączyć głęboką duchowość z niestrudzoną działalnością na rzecz innych, refleksję intelektualną z zaangażowaniem społecznym, nieuchronny upływ czasu z młodzieńczą energią i pomysłowością”.
Abp Życiński lubił żartować, że Stefan Wilkanowicz ma przywilej wiecznej młodości. Jan Paweł II bowiem w pewnej rozmowie, gdy stwierdzono, że do jakiegoś zadania warto zaangażować kogoś młodszego, zasugerował Wilkanowicza, nie bacząc, że redaktor „Znaku” wkraczał w tym czasie w wiek emerytalny. A jednak to zabawne nieporozumienie okazało się w jakiś sposób prorocze. Stefan Wilkanowicz bowiem, mimo upływu lat, wciąż tryskał energią, podejmował kolejne inicjatywy, odpowiadał na pojawiające się potrzeby. Co więcej, używał do tego celu najnowszych środków, wyprzedzając w tym ludzi o wiele od siebie młodszych. Stworzył pierwsze w kręgach katolickich czasopismo internetowe, był inicjatorem i redaktorem serwisu internetowego poświęconego dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu, wykorzystywał wszelkie pojawiające się możliwości internetu. W 2007 r., recenzując książkę Marka Skwarnickiego, zaproponował mu założenie bloga, który mógłby stać się miejscem dyskusji wokół tematów poruszonych w książce. „Gdybyś się wykręcał technicznymi trudnościami, możesz się przecież zwrócić o pomoc do wnuków – od czego je masz?” – pisał.
Zacznijmy od minidialogów
Jednym ze słów-kluczy do misji, jaką podejmował Stefan Wilkanowicz jest dialog. Był niestrudzonym orędownikiem dialogu między ludźmi, między środowiskami, między narodami. Dialogu, który przełamuje uprzedzenia, burzy mury, buduje mosty. W 2001 r., po zamachach w Nowym Jorku, internetowe forum poświęcone dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu przekształcił w forum „Żydzi – Chrześcijanie – Muzułmanie”. Z jego inicjatywy powstała „Deklaracja Europejska”, podpisana w 2003 r. przez przedstawicieli Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. Zdawał sobie oczywiście sprawę, jak trudno jest nawiązywać dialog w tak podzielonym społeczeństwie – i pokazywał drogi do tego. W 2013 r., nawiązując do aktualnej wypowiedzi papieża Franciszka o potrzebie dialogu, apelował: „Zacznijmy od minidialogów”.
Stefan Wilkanowicz był wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i przewodniczącym jej komisji edukacyjnej, przewodniczącym rady Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście. Przekonywał, że żaden Europejczyk nie powinien zdać matury bez poważnej refleksji nad trzema pytaniami: 1. Dlaczego Auschwitz? 2. Dlaczego Kołyma? 3. Dlaczego Sarajewo?
Aktualne przesłanie życia
Przygotowując ten tekst sięgnąłem do dawnego artykułu Wilkanowicza, poświęconego Hannie Chrzanowskiej, napisanego w 1975 r., dwa lata po jej śmierci. Hanna Chrzanowska, we współpracy z kard. Wojtyłą, stworzyła w archidiecezji krakowskiej sieć pielęgniarek, które w oparciu o parafie opiekowały się samotnymi chorymi. W artykule uderza trafność i aktualność postulatów zgłaszanych przez redaktora „Znaku”: „Dalecy jeszcze jesteśmy od tego, aby każda parafia miała przynajmniej jedną osobę z kwalifikacjami pielęgniarskimi, która by mogła cały swój czas poświęcić chorym. (…) Aby księża w czasie wizyt duszpasterskich (które powinny być zresztą dłuższe i rozłożone na dłuższy okres) starali się odnaleźć wszystkich chorych, zorientować się w ich potrzebach, ewentualnie uczulić na nie sąsiadów (jeśli mogą oni pomóc i pomoc ta będzie przyjęta). (…) Stale nie możemy dojść do sytuacji, w której wizyta duszpasterska mogłaby w pełni spełnić swój cel. Pomoc sąsiedzka jest trudna do uruchomienia – przeszkadza tu nie tylko brak czasu i chęci, ale i swoista nieśmiałość dawania i przyjmowania pomocy, nawiązywania prostych i serdecznych kontaktów”.
Hanna Chrzanowska została cztery lata temu beatyfikowana, propozycje Wilkanowicza są coraz bardziej aktualne w starzejącym się społeczeństwie – i pozostają w znacznej mierze niezrealizowane.
Dziś świat i społeczeństwa są podzielone jeszcze bardziej niż dawniej, trudno sobie wyobrazić, by w Polsce władza szukała kompromisu z opozycją a opozycja z władzą, a po Auschwitz, Kołymie i Sarajewie zdarzyła się Bucza i inne ukraińskie miasta. Tematy, którym poświęcił swoje życie Stefan Wilkanowicz pozostają cały czas aktualne i wzywają do kontynuacji jego misji.