Wjechał On w dziedzictwo swoje, do Jeruzalem, jako Król cichy. Wjechał na osiołku, wśród radości maluczkich, którzy zdolni byli zrozumieć charakter Królestwa, o jakie nie walczy się mieczem, a które poddaje sobie wszystko inną bronią. „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Królestwa wywalczone mieczem rozsypują się. Im więcej w nich ducha przemocy, tym rychlej giną i tym krótsze jest ich władanie.
Potężny przykład w dziejach to królestwo Aleksandra Macedońskiego, o którym mówią Księga Machabejska i dzieje powszechne. Gdy Aleksander poddał sobie wszystko, „padł na łoże swoje i poznał, że miał umrzeć”. Miał wtedy zaledwie trzydzieści trzy lata. I oto umierał, jak każdy człowiek, w obliczu perspektywy rozkładu królestwa, o które tyle walczył. Królestwa zdobyte przemocą i gwałtem mocne nie są.
Jakże inne jest Królestwo Chrystusa-Króla. Wjeżdża On na osiołku, pokorny i cichy, i zaczyna władać zupełnie inną metodą: wewnętrznej penetracji, w duchu pokoju i miłości; przez prawdę i jej oczywistość, przez moc i dar życia. To jest jedyne Królestwo, które nie zabija, gwałtu nie przynosi nawet wtedy, gdy poddany tego Królestwa odchodzi od jego najlepszej, ojcowskiej miłości. Wówczas za tym człowiekiem, który jest całkowicie wolny i ma pełną swobodę odejścia, idzie Miłość, wierna i bez zdrady, która stwarza swobodę i warunki powrotu. Gdy ktoś dobrowolnie odszedł i nikt mu w tym nie przeszkadzał, prawdopodobnie kiedyś dobrowolnie wróci…
Książkę można kupić tutaj