Logo Przewdonik Katolicki

Jaka Królowa?

Monika Białkowska
Maryjny transparent z napisem „Królowa Polski nawiedza parafie diecezji kaliskiej" przy trasie krajowej nr 25 w Skalmierzycach fot. Tomasz Wojtasik/PAP

Maryja, matka Jezusa, uboga kobieta z narodu wybranego, bez wątpienia nie wiedziała o istnieniu Polski. Jak ma być jej Królową: Ona, kobieta i matka, a nie tylko namalowany obraz?

Kiedy żyła na ziemi, Polski jeszcze nie było, a ludziom na tych ziemiach żyjącym bliżej było do budowania kamiennych piramid gdzieś na Kujawach niż do wyznawania wiary w Jej Syna. Poza tym, jak się zdaje, ludzie Izraela nie byli specjalnie zainteresowani podbojem dalekich ziem. Gdyby ktoś Jej wtedy powiedział, że będzie Królową Polski, nie mogłaby nawet zrozumieć, o co chodzi. 
Dziś – jak wierzymy – już wie. Dziś opiekuje się narodami, które nie istniały, gdy Ona żyła na ziemi. Opiekuje się nie tylko narodem polskim. 

Król bez korony
W Portugalii historia maryjnego królowania zaczęła się od Jana IV Odnowiciela. Kiedy jako świeżo koronowany król uczestniczył on w swoim pierwszym nabożeństwie – w uroczystość Niepokalanego Poczęcia – kaznodzieja złożył Bogu obietnicę, że doprowadzi on do zwycięstwa Niepokalanego Poczęcia, a skutki tego zwycięstwa będą trwać na wieki. 
Jan IV bardzo serio potraktował słowa kaznodziei. Zaczął od nakazu, by uniwersytet w Coimbrze nie nadawał stopni naukowych tym, którzy wcześniej nie złożą przysięgi, że będą bronić tytułu Niepokalanego Poczęcia. Nie da się ukryć, że było to ryzykowne: był rok 1643, a dogmat o Niepokalanym Poczęciu Kościół miał ogłosić dopiero dwa wieki później! Choć uniwersytet odmawiał, król był uparty i ostatecznie postawił na swoim. Potem podczas obrad parlamentu oficjalnie ogłosił, że Maryja Niepokalanie Poczęta jest patronką Portugalii, a tym samym również jej Królową. W 1646 r. wobec całego dworu złożył przed ołtarzem specjalną przysięgę – i od tej pory ani on sam, ani żaden z jego następców na portugalskim tronie (aż do 1910, kiedy monarchia upadła) nie nałożył już na głowę korony. Przy najbardziej uroczystych okazjach korona wprawdzie się pojawiała, ale złożona na poduszce, po prawej ręce króla. Nie była już jego – była Jej. Tu nie było miejsca na puste symbole, na dzielenie się władzą, na duchowe jedynie odniesienie. Królowa może być tylko jedna, a Królową Portugalii została Maryja. 

Korona za dziecko
We Francji Maryja Królową została mniej więcej w tym samym czasie, również w połowie XVII w. Tu historia zaczęła się od objawień w Cotignac, kiedy idący do pracy drwal Jean de la Baume zobaczył Maryję z Dzieciątkiem. Maryja prosiła go o zbudowanie świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Łaskawej. Z czasem kościół stanął, najpierw mały, potem większy. W trakcie jego budowy natrafiono na szczątki męczenników z początków chrześcijaństwa, co również uznano za ważny znak. Papież ustanowił w Cotignac sanktuarium, a potem przez trzy wieki, aż do wybuchu rewolucji francuskiej, przybywały tu tłumy pielgrzymów. 
Od sanktuarium jednak do ogłoszenia Maryi Królową Francji było jeszcze daleko. Potrzeba było decyzji króla. W 1610 r. na francuskim tronie pojawił się Ludwik XIII – król, który przez dwadzieścia lat, mimo modlitw, postów i pielgrzymek, nie doczekał się dzieci. Tymczasem jeden z braci augustianów przy paryskim kościele Notre Dame des Victoires otrzymał objawienie: aby marzenie królewskie o dziecku się spełniło, królowa musi poprosić o odprawienie trzech nowenn, w tym jednej do Matki Bożej Łaskawej z Cotignac. Brat Fiacere dla potwierdzenia swojej wizji dostał również widzenie sanktuarium w Cotignac, w którym sam nigdy nie był. Kiedy o nim opowiedział, uznano, że rzeczywiście zobaczył Maryję. Augustianie powiadomili więc parę królewską, a brat Fiacere na własną rękę rozpoczął nowennę. Dziewięć miesięcy od jej zakończenia urodził się Ludwik XIV, przyszły król Francji. Na trzy tygodnie zaś przed jego urodzeniem król Ludwik XIII oddał panowanie we Francji Maryi. Nakazał, by 15 sierpnia był dniem świątecznych procesji, a żeby poddani nie zapomnieli, kto jest ich Królową, każdego roku arcybiskup Paryża miał o tym uroczyście przypominać. 

Włoch i Królowa Polski
Polska nie była więc wyjątkowa – nie była również pierwsza w uznaniu Maryi za swoją Królową. Tu wszystko także zaczęło się od prywatnych objawień. W 1608 r. mieszkającemu w Neapolu jezuicie o. Juliuszowi Mancinellemu (który miał wielkie nabożeństwo do św. Stanisława Kostki) objawiła się Maryja, która chciała, by zakonnik nazywał ją Królową Polski. Przy Niej klęczał nikt inny jak sam Stanisław Kostka. Drugi raz Maryja objawiła się jezuicie, kiedy w 1610 r. przebywał na Wawelu. Przybył tu, bo przyjaźnił się z polskimi jezuitami, a wieść o jego objawieniu szybko się rozeszła. Co ciekawe, dotarł tu pieszo, traktując to jako pielgrzymkę, choć miał już wtedy 73 lata. I kiedy sprawował Mszę na Wawelu, ponownie usłyszał: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja będę ci zawsze, tak jak teraz, miłościwą”. 
Po tym objawieniu (choć później w Neapolu było i trzecie) wieść o słowach Maryi była już szeroko rozpowszechniana, przede wszystkim przez wielkiego kanclerza litewskiego i św. Andrzeja Bobolę. 

Śluby lwowskie
Do koronacji Maryi, obok wspomnianych objawień, bardzo przyczyniły się również wydarzenia, w których – jak wierzono – miała Ona swój udział. Pierwszym z nich była zwycięska bitwa pod Beresteczkiem, przed którą Jan Kazimierz otrzymał od papieża Innocentego obraz Matki Bożej Łaskawej. Drugim, jeszcze ważniejszym, była obrona Jasnej Góry przed Szwedami, możliwa również dzięki szczególnej opiece Maryi. Kiedy Szwedzi od Jasnej Góry odstąpili, a wieść o tym dotarła do króla, ten wiedział, co musi i co chce zrobić. 1 kwietnia 1656 r. we Lwowie, w obecności legata papieskiego, biskupów i senatorów, złożył przed obrazem Matki Bożej Łaskawej swoje śluby i uroczyście ogłosił, że Maryja jest Królową Polskiej Korony. Kilkadziesiąt lat później na obrazie Matki Bożej Częstochowskiej umieszczono papieskie korony – była to pierwsza w świecie koronacja obrazu poza Rzymem. 

Kolejni powtarzają
Trzeba przyznać, że Polacy w swoim wyborze byli konsekwentni. Choć kolejni władcy nie przestali – jak w Portugalii – nosić własnych koron, to akt uznania Maryi za Królową Polski często potwierdzali. 
Michał Korybut Wiśniowiecki na Jasnej Górze złożył serce z diamentem i ślubował, że tron swój odda Maryi i Ją będzie uważał za Panią i Najwyższą Królową. Zygmunt Stary wierzył, że to dzięki Maryi pokonał Tatarów. Stefan Czarniecki przed każdą bitwą odmawiał „Zdrowaś Maryjo”. Jan III Sobieski imieniem Maryi nazwał swoje wojska, kiedy szedł na bitwę pod Wiedeń. Później, kiedy już królów nie było, polscy biskupi w czasie wojny bolszewickiej ponowili wybór Maryi na Królową Korony Polskiej, prosząc, by broniła i strzegła swojej własności. Po odzyskaniu niepodległości, w 1918 r., biskupi poprosili również papieża o wprowadzenie dla Polski święta „Królowej Polski”, żeby wypełniły się śluby Jana Kazimierza – wówczas papież wyznaczył owo święto na 3 maja. 
Kiedy po wojnie papież Pius XII poświęcił Niepokalanemu Sercu Maryi całą rodzinę ludzką, prosił, by podobne akty zawierzenia odbyły się również w poszczególnych krajach. 8 września 1946 r. takiego zawierzenia całego narodu polskiego dokonał kard. August Hlond, który już wcześniej ponowił również śluby, złożone przez Jana Kazimierza. 
I wreszcie te najnowsze i pamiętane jeszcze przez wielu śluby – śluby jasnogórskie w trakcie Wielkiej Nowenny przed millennium chrztu Polski – zainicjowane przez prymasa Wyszyńskiego i bez jego obecności, z pustym tronem prymasowskim. 

Królowa w codzienności
To, co było królewskie, oblane złotem i odbywające się przy dźwiękach fanfar, prości ludzie przekładali na swój język. Umieszczali na swoich kamienicach wizerunki Maryi albo wprost wypisywali na nich słowa powierzenia się Jej opiece. Przy drogach i przy domach ustawiali maryjne kapliczki. Zapraszali Maryję do swojej codzienności, kolejne etapy życia i pracy znacząc Jej imieniem: Matki Bożej Gromnicznej, Wiosennej, Siewnej, Jagodnej, Zielnej. Tu Królowa nie była już złocistą postacią na wysokim tronie, ale bliską ludziom Panią, która dobrze rozumiała ich zmagania i troski – i sama była przez nich rozumiana. 

Nie na własność
Historia uczy nas przynajmniej dwóch rzeczy na temat królowania Maryi. Pierwszą z nich jest pokora. Nie jesteśmy narodem wybranym ani jedynym, który powierzył się Jej władzy. Jesteśmy Jej dziećmi i poddanymi, darzącymi Ją taką samą miłością, jak wiele innych narodów. Wybrała jako Królowa, a jednocześnie nadal pozostaje Matką. Jako Matka zaś nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, które ze swoich dzieci kocha najbardziej, i cierpi, kiedy dzieci między sobą toczą o to boje. Jako Królowa ma nas w swoim ręku nie jako jedyne, lepsze od innych królestwo – ale jako część wielkiego ludu, który również i tak samo mocno jest Jej poddany. Jak w wojsku kolejne kompanie nie pytają, czyj naprawdę jest generał, tak i w królestwie poddanym Maryi kolejne narody pozostają wobec Niej równe. Ogłoszenie Maryi Królową Polski nie było i nie może być rozumiane jako jej zawłaszczenie albo tym bardziej własne wywyższenie – a jedynie jako zgłoszenie swojej gotowości do służby, połączone z pewnością, że Ona swoich poddanych nie opuści. 

Królewna z bajki?
Druga nauka z historii jest jeszcze trudniejsza. Dawniej lud potrafił przełożyć ową Królową ze złotą koroną i berłami na język własnej wrażliwości. Potrafił w Maryi zobaczyć Panią, troskliwie czuwającą opiekunkę. To również było królowanie i władza, choć wyrażana w sposób ludziom dostępny, w świecie folwarcznych chłopów i bogatych dziedziców. 
Współcześnie nie ma królowych – tam, gdzie zostały, pełnią rolę symboliczną. Nie ma też już władzy w takim sensie, który wymagałby poddaństwa. To my, w demokratycznym systemie, jesteśmy niejako pracodawcami tych, którzy władzę sprawują. W tym kluczu nijak nie da się czytać królowania Maryi. Jak w takim razie nie zatracić w tym wszystkim wrażliwości na Maryję – Królową? Jak nie sprowadzić jej do czystego tylko symbolu albo królewny z bajki?

Dziewczyna z Nazaretu
Różni ludzie różnych szukać tu mogą odpowiedzi. Jedną z nich może być powrót do początków. Powrót do dziewczyny z narodu wybranego, która nie miała pojęcia, że kiedykolwiek istnieć będzie jakaś Polska i że ktoś tam nazywać Ją będzie chciał Królową. Powrót do Jej odwagi, kiedy wbrew wszystkim racjonalnym przecież lękom mówiła Fiat aniołowi. Powrót do Jej godności, kiedy w opuszczonej stajni przyjmowała wielkich mędrców. Powrót do Jej troski, kiedy szukała zgubionego dziecka. Powrót do Jej cierpienia, kiedy patrzyła na umierającego Syna. Powrót do Jej odpowiedzialności – kiedy po zmartwychwstaniu została przy uczniach swojego Syna i trwała z nimi w Wieczerniku. To Ona, tamta dziewczyna i kobieta, jest na wszystkich obrazach tego świata. To Ona ma nakładane na czoło korony i dla Niej swoje korony ściągali z głów królowie. To Ona, wciąż ta sama, która żadnych tytułów nie potrzebuje, ale to my ich potrzebujemy, żeby wyrazić swoją miłość. I w całym Jej królowaniu tylko o to chodzi, by powierzyć się Jej i zaufać – bo Ona zna swojego Syna. Bo Ona wie, kiedy prosić: „nie mają już wina”. Ona wie, jak wiedziała zawsze. Ona zostaje przy uczniach Syna, jak była przy nich zawsze. I tylko grono tych dzieci do opieki ciągle Jej rośnie: takie naprawdę jest Jej królowanie. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki