Zadanie, jakie miał przed sobą Peter Seewald, było wręcz karkołomne. Technicznie jest on z pewnością jednym z najwybitniejszych znawców biografii papieża z Niemiec. Co więcej jego dziennikarski warsztat sprawia, że pisze z lekkością i przystępnie. Bez wątpienia ogromnym plusem jego opracowań jest to, że są one konsultowane z papieżem emerytem i jego otoczeniem. Nie można tu nie wspomnieć wywiadów rzek, które przeprowadził z Ratzingerem: Sól ziemi, Bóg i świat, Światłość świata czy wreszcie Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy. Pod wpływem tych dwóch pierwszych z komunizującego dziennikarza (do 1994 r. m.in. w „Der Spiegel”, „Stern” i „Süddeutsche Zeitung”) nawraca się i z całą rodziną wraca do Kościoła katolickiego. Ogromną biografię, nad którą pracował kilka lat, ogłosił on na 93. urodziny Benedykta. Do nas dociera ona dokładnie rok później, tuż przed 16. rocznicą wyboru na Stolicę Piotrową.
Joseph z alpejskiej wioski
Cennym wkładem Petera Seewalda jest to, że szeroko nakreśla okoliczności kulturowe związane z niemieckim pochodzeniem Benedykta XVI. Bo choć dla wielu z nas Niemcy to po prostu ten kraj za Odrą, odpowiedzialny za okropieństwa II wojny światowej, to tak naprawdę Niemcy są tworem państwowym i narodowościowym dużo bardziej skomplikowanym. Dwie pierwsze części książki – „Młode lata” i „Genialny uczeń” – skupiają się na Bawarii, niezależnym kraju związkowym Niemiec, o bogatej tradycji i wielowiekowym przywiązaniu do katolicyzmu.
Bawarczycy mieli od wieków poczucie swojej odrębności, wyrażonej w wyznawanej religii, tradycjach, folklorze, a nawet języku, bo niemczyzna Bawarii różni się od tej, którą mówi się w innych częściach kraju. Tożsamość ta kreowała się zasadniczo wśród ludu, bo oficjalny organizm państwowy – powstała w 1871 r. zjednoczona Rzesza Niemiecka – delikatnie mówiąc, stawiał katolicyzm jako religię drugiej kategorii wobec niemal państwowego protestantyzmu (cesarz był zresztą zwierzchnikiem niemieckich protestantów). Dodatkowo od 1875 r. realizowana była wymierzona w katolików polityka kulturkampfu. Jak przypomina Seewald, w szczytowym jej momencie osieroconych było tysiąc parafii i dziewięć diecezji, bo księża i biskupi siedzieli w więzieniach. Potem niemieckie cesarstwo zmiotła I wojna światowa, po której Bawaria stałą się częścią Republiki Weimarskiej, zmagającej się z hiperinflacją i poczuciem niesprawiedliwości po przegranej wojnie. I to na tym gruncie właśnie tam swoje chore idee zaczyna rozwijać Adolf Hitler.
Niech ten skrótowy opis pokaże, w jakim regionie wzrastał Joseph Ratzinger junior, którego ojciec był lokalnym żandarmem. Zanurzonym w katolicyzmie, jednak nie tylko pobożnościowym czy ludowym, ale krytycznym, sięgającym po lektury, prasę katolicką, zaangażowanym w życie społeczne. Gdy tylko do głosu i władzy dochodzą w Niemczech narodowosocjalistyczne siły, Joseph Ratzinger senior wraz ze swoją małżonką robią wszystko, by ich dzieci nie miały z nowymi ideami nic wspólnego. Rzeczywiście, nakreślenie dramatycznych okoliczności, w jakich znaleźli się trzeźwo myślący katolicy w obliczu krzepnącego nazizmu, zajęło autorowi sporą część książki. Nie jest to proste stwierdzenie faktu, że do Hitlerjugend młodzi Ratzingerowie zapisali się w ostateczności i nie brali czynnego udziału w działalności tej organizacji – to pokazanie wątpliwości, a nawet biernego oporu wobec polityki NSDAP. Tacy właśnie są Bawarczycy, prawi ludzie z alpejskich wiosek – mocno stąpający po ziemi, mający jednak w sobie pewną melancholię i skłonność do rozmyślania o sprawach wyższych. Dość wspomnieć, by nie narazić na szwank honoru rodziny i nie przykładać ręki do polityki Hitlera, że rodzina Ratizngerów przeprowadzała się kilkanaście razy, by osiąść w Hufshlag – oddalonym od zgiełku polityki. Tam wśród rodzinnego muzykowania, któremu się oddawali, ale też w biedzie i poczuciu zagrożenia, wiedli w miarę szczęśliwe życie. Dzięki pięknym opisom tego rodzinnego życia możemy sobie wyobrazić, jakim człowiekiem, z jakim ludzkim fundamentem, był przyszły papież Benedykt XVI.
Myślę, że poznanie tych młodzieńczych lat papieża Ratzingera sprawi, że stanie się nam on kimś jeszcze bliższym.
Ratzinger reformator
Kolejne części opowieści o pracy akademickiej Ratzingera, jego lekturach, naukowych fascynacjach, a także przynależności do „sceptycznego pokolenia”, które po wojnie musiało stawić czoła denazyfikacji i odbudowie swojej ojczyzny, doda nam kolejnych elementów sympatii do tej postaci.
Jak ciekawie ujmuje to Seewald: „Wybieganie w przyszłość (…) uważne obserwowanie procesu, który może prowadzić społeczeństwo do stanu krytycznego, opiera się na przezorności, wynikającej z własnego doświadczenia, które miało decydujące znaczenie, dla myślenia, teologii i pracy Ratzingera jako kardynała i strażnika wiary. To z nim należy wiązać jego pierwsze wezwania do przemian społecznych w latach pięćdziesiątych, jego wkład w prace Soboru i dyskusje związane z buntem studentów w 1968 roku (…). Katolicyzm zaangażowany, jakiego się domagał, sprowadzał się do formowania społeczeństwa zobowiązanego do walki z masową manipulacją, masowym myśleniem i jakąkolwiek pychą, w której człowiek zmierza do samowładztwa i chce być autonomicznym twórcą ziemskiego raju”.
Z takim podejściem młody naukowiec Joseph Ratzinger (profesorem został w wieku 31 lat!) był w odradzającym się społeczeństwie kimś niemal liberalnym. To wraz z pracą jego i jego młodszych kolegów ostatecznie musiano pożegnać się ze starymi modelami duszpasterskimi w Kościele niemieckim i trzeba było zmierzyć się z nową rzeczywistością. Ten poligon intelektualny był dla niego świetnym przygotowaniem do posługi biskupiej i to od razu na szanowanej katedrze w Monachium. Tak z Ratzingera naukowca stał się Ratzingerem pasterzem, którego dalsze losy, poprzez przewodniczenie najważniejszej Kongregacji Nauki Wiary aż po wybór na papieża i sensacyjne ustąpienie opisuje druga część książki. Celowo wymieniam je tutaj skrótowo, bo choć bardzo szczegółowe i ciekawe są opisy tych lat, to o nich w różnych źródłach, także autorstwa Seewalda, mamy dużo więcej informacji.
Na końcu książki czeka na miłośników papieża Ratzingera niespodzianka: krótki wywiad z ostatnimi pytaniami zadanymi papieżowi emerytowi w 2018 r.
Myślę, że do tej obszernej i dokładnej biografii papieża Benedykta XVI będziemy często wracać. Można ją czytać na kilka sposobów – skupić się na osobowości Ratzingera, prześledzić jego fascynacje naukowe i literackie, odtworzyć sobie drogę duchową, rozwój pobożności, wreszcie myśl społeczną księdza, biskupa, kardynała i papieża. Poznamy autorytety, przyjaciół, a także osobistych przeciwników (jak zmarły niedawno Hans Küng, którego osobie poświęcona jest spora część tej opowieści) papieża emeryta. To biografia kulturowa, psychologiczna, intelektualna i duchowa, która swoim rozmachem może przerazić, ale warto spróbować ją sobie przyswoić.