Nazywany bywa Wojtyłą z Azji. W 2013 r. wymieniany był wśród tych, którzy mają realną szansę zostać następcą św. Piotra, choć miał zaledwie 56 lat. To on wygłosił pierwszą relację na watykańskim szczycie na temat ochrony nieletnich w lutym zeszłego roku. Mówi się też, że jest najbardziej uśmiechniętym z kardynałów. Rozśmieszył Benedykta XVI w dniu, w którym ogłosił on swoją rezygnację. Nazywa się Luis Antonio Gokim Tagle. Jest Filipińczykiem. A od grudnia ubiegłego roku prefektem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów.
O korzeniach
W 2019 r. ukazała się w Polsce książka Radość Ewangelii. Rozmowy o odnowie Kościoła. To wywiad rzeka, który z kard. Tagle przeprowadzili Lorenzo Fazzini i Gerolamo Fazzini. Tytuł włoskiego oryginału, który ukazał się trzy lata wcześniej, jest inny. Mówi o tym, że filipiński kardynał uczył się od najmniejszych, od „ostatnich”.
To ważne. Pierwszy rozdział książki to opowieść o jego rodzinie i dzieciństwie. Pokazuje człowieka, który wychował się wśród ludu, w bardzo prostej, a równocześnie głęboko religijnej rodzinie. W domu, w którym mieszkało wielu krewnych. „Żyjąc wspólnie, nauczyliśmy się pewnej dyscypliny w korzystaniu z czasu i przestrzeni, dzielenia się rzeczami i poświęcania się dla dobra wszystkich” – wspomina kard. Tagle.
Jak sam mówi, rodzice i dziadkowie tchnęli w niego ducha oddania i nauczyli ciężko pracować. Wpoili mu dewizę „Kiedy coś robisz, rób to dobrze”. Jednak przede wszystkim nauczyli go wiary. Wiary, w której ważną rolę odgrywały proste, podstawowe modlitwy i pobożność ludowa. To zaskakujące, z jaką powagą skłonny do żartów, anegdot i pełen dystansu do siebie opowiada o pierwszych latach swojego życia. Tak się mówi o sprawach najważniejszych. O korzeniach i fundamentach.
O pewnym żarcie
Planował, że zostanie lekarzem. Choć zaprzyjaźnił się z ojcem Corpuzem, księdzem, który pracował w jego rodzinnej parafii i mocno udzielał się w Kościele, jasno deklarował: „Kapłaństwo mnie nie interesuje”. Nie przewidział jednak, że ktoś zrobi mu bardzo specyficzny żart.
Następca ojca Corpuza, poznawszy jego plany życiowe, zaproponował młodemu, 15-letniemu Luisowi, żeby wziął udział w trzydniowym egzaminie selekcyjnym prowadzonym przez jezuitów, po którym mógłby dostać stypendium i studiować na uniwersytecie. Młody Tagle zdziwił się, gdy w pierwszym z bardzo trudnych testów przeczytał pytanie: „Rodzaj powołania”. Okazało się, że właśnie bierze udział w egzaminie do… seminarium. Egzamin zdał. Gdy jednak pełen sprzecznych myśli złożył podanie o przyjęcie do seminarium, nie został przyjęty. Był za młody.
A jednak ostatecznie trafił do seminarium duchownego. Przez pierwsze sześć miesięcy był pod szczególnym „nadzorem”. Gdy minęły, nie było już wątpliwości, jakie jest jego powołanie.
O bogactwie
Prezbiterem został 27 lutego 1982 r. Ledwo został wikariuszem w miasteczku Mendez, już biskup Imus Felix Perez poprosił go o zastępstwo podczas rekolekcji dla seminarzystów. Zaraz potem został kierownikiem duchowym w seminarium. W tym samym czasie na prośbę werbistów został wykładowcą filozofii i teologii w ich szkole w Tagaytay. Po pierwszym roku kapłaństwa objął stanowisko tymczasowego rektora seminarium w Imus, w 1984 r. objął tę funkcję na stałe, a po zakończeniu roku akademickiego, zgodnie z obietnicą, którą usłyszał od swego biskupa jeszcze przed prymicjami, wyjechał na studia zagraniczne. Znalazł się w Stanach Zjednoczonych, w Waszyngtonie, aby studiować teologię.
Został faktycznie migrantem. Jak sam opowiada, lata spędzone w USA (do roku 1992), pozwoliły mu poznać od środka inną kulturę, różną od jego własnej. Paradoksalnie stało się coś jeszcze. „Pozostawanie przez wiele lat za granicą, w Ameryce, pozwoliło mi bardzo dobrze zrozumieć kulturę filipińską” – wyznaje kard. Tagle. Dodaje, że głębiej zrozumiał własną kulturę dzięki przebywaniu z innymi, należącymi do odmiennej tradycji kulturowej. Odkrył zarówno rzeczy wspólne, jak i odmienność, która jest bogactwem zarówno ludzkości, jak i Kościoła. „Życie nie jest monochromatyczne, codziennie możemy kontemplować coś nowego”.
O braniu na serio
Nie planował zostać teologiem, a jednak nim został. Dlatego, że inni tego chcieli i potrzebowali. Został tak dobrym teologiem, że w roku 1997 powołano go w skład Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Pytany o przymioty dobrego teologa wskazuje trzy. Po pierwsze, teologowi potrzebna jest głęboka wiara w Boga. „Teologia nie powinna zaciemniać Boga i Jego wielkich dzieł”. Po drugie, teolog powinien mieć w sobie miłość do ludzi, do ubogich, do świata. Powinien być bezpośrednio i stale obecny w życiu i problemach ludzi. Po trzecie, teolog powinien mieć… poczucie humoru. „Teolog bez poczucia humoru wytwarza teologie suchą, pozbawioną życia”. Zdaniem kard. Luisa Tagle poczucie humoru pozwala zawierzyć się Bogu.
„Nie biorę siebie nazbyt serio” – wyznaje prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Nie obraża się, gdy inni żartują z jego wyglądu. Gdy jako najmłodszy w Międzynarodowej Komisji Teologicznej był przedstawiany Janowi Pawłowi II, kard. Joseph Ratzinger zapytał go nagle: „Ale był już ksiądz u Pierwszej Komunii?”. Właśnie wspomnieniem tego wydarzenia udało mu się rozśmieszyć Benedykta XVI podczas jego ostatniej audiencji dla kardynałów, w czasie której ogłosił swoją dymisję. „W każdym razie, Wasza Świątobliwość, byłem już u Pierwszej Komunii”. Gdy potem dziennikarze pytali, czym tak rozśmieszył odchodzącego następcę św. Piotra, odparł „To tajemnica papieska!”.
O „pomszczeniu”
W 2013 r. media obiegła inna anegdota. Według niej kard. Tagle, ubrany w sweter, spotkał papieża Franciszka w windzie Domu św. Marty i miał zostać przez niego uznany za „młodego seminarzystę”. Naprawdę było podobno trochę inaczej. Filipiński kardynał speszył się, gdy natknął się na papieża ubrany w sweter, a nie w strój kardynalski. Franciszek skomentował: „Nawiasem mówiąc, kard. Tagle rzeczywiście nie wygląda na swoje 55 lat”.
Jeszcze jako członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej został biskupem swojej macierzystej diecezji Imus. W wywiadzie rzece wspomina m.in. o swojej inicjatywie, której nie udało mu się upowszechnić w całym Kościele na Filipinach. To sześciotygodniowe, trwające od sierpnia do października, obchody poświęcone dziełu stworzenia. „Przecież powinniśmy mieć na uwadze, że według nauki chrześcijańskiej stworzenie jest chrystocentryczne – stworzenie jest dziełem nie tylko Boga Ojca, ale zostało uczynione także w Chrystusie i dla Chrystusa” – tłumaczy. Dlatego z wielką satysfakcją przyjął encyklikę Laudato si’. Poczuł się niemal „pomszczony”, za wcześniejsze niedocenienie jego inicjatywy. A Święto Stworzenia wprowadził też w archidiecezji Manili, gdy decyzją Benedykta XVI został w niej arcybiskupem w październiku 2011 r. Rok później został kardynałem.
O stylu
W maju 2015 r. objął funkcję przewodniczącego Caritas Internationalis, zrzeszającej katolickie organizacje charytatywne z ponad 162 krajów. Tłumaczy, że większość działalności tej organizacji związana jest nie tyle z nagłymi przypadkami, ile raczej z integralnym rozwojem osób ubogich, stara się dać im i ich wspólnotom możliwość zrównoważonego rozwoju. Np. tworząc spółdzielnie pracy dla bezrobotnych kobiet albo zajmując się formacją przyszłych rolników i agronomów. Chodzi o to, aby zachęcić ubogich do wzięcia odpowiedzialności za własne życie. A gdy trzeba, to oczywiście interweniuje w sytuacjach szczególnej niesprawiedliwości, nieludzkich praw itp.
„Filipiny ofiarowują Kościołowi powszechnemu najpiękniejszy dar, jaki miały i wręczają go z otwartym sercem” – powiedział abp Gabriele Caccia, nuncjusz apostolski w tym azjatyckim kraju, podczas pożegnania kard. Tagle przed jego wyprowadzką do Rzymu. Brzmi to bardzo podniośle i oficjalnie. Raczej nie w stylu nowego prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Ale czy to znaczy, że nie jest prawdą?