A więc przede wszystkim niezapomniany Moryc Welt z genialnej adaptacji Ziemi obiecanej w reżyserii Andrzeja Wajdy. To jest rola wybitna, Pszoniak wcielił się w żydowskiego handlarza, który razem z Niemcem Maksem Baumem (Andrzej Seweryn) i Polakiem Karolem Borowieckim (Daniel Olbrychski) otworzyli w Łodzi fabrykę. Pszoniak wzbogacił psychologicznie postać stworzoną przez Reymonta, zabarwiając ją jednocześnie komizmem i tragizmem. Jeśli już jesteśmy przy Wajdzie, to trzeba wspomnieć jego Korczaka, który to film stał się wielki właśnie dzięki głównej roli Pszoniaka. Nadał postaci szlachetności, dobroci, współczucia, które to cechy sprawiły, że Korczak w tym obrazie staje się symbolem, równocześnie będąc człowiekiem. No i Danton, w którym zagrał obok Gerarda Depardieu. Wajda obsadził Pszoniaka w roli Robespierre’a, za którą dostał nagrodę w Montrealu. Nie zapomnijmy też o Dziennikarzu w Weselu. W Austerii Kawalerowicza zagrał postać rudego Josełe, a u Żuławskiego Diabła w filmie o takim właśnie tytule. Dobrze jest też przypomnieć sobie Brata naszego Boga Zanussiego, gdzie Pszoniak wcielił się w Nieznajomego, który jest lustrem dla reszty bohaterów. Należą mu się brawa. A przecież jeszcze wspaniałe kreacje teatralne, w tym te z Teatru Telewizji oraz mistrzowskie interpretacje powieści, które czytał w radiu. W 1990 r. został uznany przez Holoubka, Łomnickiego i Zapasiewicza za jednego z trzech najlepszych polskich aktorów dramatycznych po 1965 r.
Występował na scenach polskich i francuskich, doceniany przez reżyserów i widzów.
W jednym z wywiadów sprzed kilku lat mówił tak: „Jestem głodny drugiego człowieka. (…) W dzisiejszym świecie coraz bardziej brakuje mi subtelności. W naszej cywilizacji jest o nią coraz trudniej. Subtelność umiera w fast foodach, na autostradach, w telewizji, w internecie, a wraz z nią znika, umiera człowiek, który potrafi słuchać drugiego, który potrafi z drugim rozmawiać”.