Spośród setek tysięcy bezimiennych ofiar w tym Kościele udało się dotąd ustalić nazwiska 1992 osób, duchownych i świeckich, które oddały życie za Chrystusa. Z tej listy w 2003 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wytypowała 16 kandydatów do wyniesienia na ołtarze. W 2014 r. zaawansowany już proces beatyfikacji objął 15 Sług Bożych. O nich właśnie mówi ta książka. Jej redaktorem jest ks. Krzysztof Pożarski, wyznaczony przez Watykan na postulatora procesu.
Dzieło zawiera biogramy biskupa Antoniego Maleckiego, prałata Konstantego Budkiewicza, księży Jana Trojgi, Pawła Chomicza, Franciszka Budrysa i Antoniego Czerwińskiego, ojców Igora Akułowa i Piotra Jemielianowa (nie „Emeljanow”, jak pisany jest w książce!), matki Katarzyny (Anna Abrikosowa), siostry Róży (Halina Jętkiewicz) oraz Kamili Kruszelnickiej.
Każda z wymienionych tu osób to niepowtarzalne zjawisko. Inna była osobowość prałata Budkiewicza, zamordowanego strzałem w tył głowy w podziemiach moskiewskiej Łubianki w samą Noc Wielkanocną 1923 r., inna księdza Budrysa, który z kondycją siłacza objeżdżał wspólnoty katolików rozrzucone na obszarze niemalże połowy Syberii, inna wreszcie Anny Abrikosowej, pięknej kobiety, zmagającej się z wysiłkiem potrójnej walki – o własną wiarę, o wytrwałość w prześladowaniach, a także walki z własną chorobą. Szczupłość miejsca nie pozwala napisać o wszystkich, dlatego tym bardziej warto polecić tę książkę.
Choć nie jest to praca wolna od mankamentów. Najbardziej dotkliwym jest brak sylwetek czterech spośród piętnastki objętych procesem Sług Bożych, księży Fabiana Abrantowicza, Janisa Mendriksa, Andrzeja Cikoty i Stanisława Szulmińskiego. Ich procesów beatyfikacyjnych nie prowadzi ks. Pożarski, lecz zgromadzenia marianów i pallotynów. Można jednak było, zamiast niepotrzebnego w tej pracy rozdziału o prześladowaniach katolików w Rosji carskiej, skreślić chociażby ich krótkie biogramy.
Na własne oczy
Autorką dziewięciu spośród jedenastu biogramów jest Aleksandra Romanowa. Jej życiorysy wyróżniają się solidną dokumentacją źródłową, włącznie z arcyciekawą dokumentacją ujawnionych akt z sowieckich śledztw i procesów. Takich efektów książka by nie dała bez wielogodzinnej kwerendy badaczki w archiwach rosyjskiego Memoriału.
Zajrzyjmy chociażby do opublikowanego w całości raportu ks. Trojgi, przesłanego administratorowi archidiecezji, ks. Budkiewiczowi. Jest kwiecień 1920 r., właśnie niedawno sowiecka bezpieka aresztowała biskupa Cieplaka (również męczennika, jego proces beatyfikacyjny toczy się od 1952 r.), a w kościele św. Katarzyny na Newskim Prospekcie, największej katolickiej parafii Piotrogrodu, zebrały się tłumy zaniepokojonych wiernych. Było ich tak wielu, że ludzka masa wylewała się na ulicę. Nikt nie wznosił „antypaństwowych okrzyków”, ale sam widok tylu osób, modlących się w publicznym miejscu, zadziałał na nerwy bolszewikom, którzy doskonale wiedzieli, że ludzie chcą, by oddać im ich biskupa. Do świątyni wtargnęła milicja oraz pracownicy resortu bezpieczeństwa, którzy grożąc bronią, zaczęli wywlekać wiernych z kościoła. „Krzyczeli, przeklinali, bili i nieustannie grozili, że będą strzelać, przystawiając broń do piersi atakowanych. Na posadzce kościoła leżały nieprzytomne, niedające oznak życia kobiety w podartej odzieży”. Ten krótki opis mówi nam więcej niż najbardziej nawet kwiecista beletrystyka – gdyż stworzył go naoczny świadek.
...nigdy nie zdradzę
Nie sposób przejść obojętnie wobec świadectwa, jakie pozostawiła po sobie Kamila Kruszelnicka. To osoba świecka, mieszkanka Moskwy, która głęboką wiarę łączyła z polskim patriotyzmem. Aresztowano ją w 1933 r., gdyż skutecznie nawracała z niedowiarstwa młodych mieszkańców rosyjskiej stolicy, do tego głównie Rosjan. Jednak, jak zwykle w takich przypadkach, nie to było przedmiotem aktu oskarżenia, lecz wymyślone zarzuty szpiegostwa i dywersji, a nawet próby zamachu na Stalina. Podczas procesu śmiało wyznawała swoją wiarę, biorąc na siebie wszystkie winy przypisywane innym oskarżonym z jej grupy. Zesłana na Wyspy Sołowieckie, zyskała tam potoczne miano „katoliczki-fanatyczki”. Chcąc ją złamać, władze obozowe podesłały jej jednego z więźniów, Rosjanina polskiego pochodzenia, który zdobył jej zaufanie, udając amanta. Ale Kamila naprawdę się w nim zakochała. Ślub wzięli w 1936 r. w obozowej pralni, a powiernikiem ich sakramentu był jeden z uwięzionych księży.
Z tamtego czasu zachowały się listy Kruszelnickiej. Oto fragment jednego z nich: „Nieskończenie kochany, najdroższy mój, posępny Chłopcze! Dla mnie jednak niezwykle czuły! [...] Teraz, kiedy już wierzę w Twoją żywą duszę, pragnącą Dobra i Prawdy, ze spokojnym sumieniem zostanę Twoją żoną. Nie zdradzę ani Kościoła, ani Ojczyzny. [...] Wszyscy ludzie mają jedną, wspólną Ojczyznę – Królestwo Boże [...]. Mojej Polski również nigdy nie zdradzę”. Jak mocno przepełniające jej listy uczucie kontrastuje z tonem donosów do naczelnika obozu, jakie regularnie wysyłał na nią jej mąż! O własnej żonie „posępny chłopiec” pisze tam nie inaczej, jak „Kruszelnicka”.
Donosy przypieczętowały los uwięzionej: rok po ślubie została rozstrzelana.
Rosyjscy katolicy
Sporą grupę kandydatów na ołtarze (Cikoto, Abrantowicz, Akułow, Jemielianow, Abrikosowa i Jętkiewicz) stanowią wyznawcy Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-rosyjskiego. Jego powstanie wiąże się z fascynacją katolicyzmem ze strony rosyjskich elit intelektualnych, co miało miejsce w ostatnich latach przed wybuchem rewolucji. Bolszewicy, jak wiadomo, za katolikami nie przepadali, ale szczególną nienawiścią darzyli wiernych tego właśnie Kościoła, których – wbrew proletariackiej logice, nieuznającej narodowej solidarności – potraktowali jako „odszczepieńców”. Kościół rosyjskokatolicki, ledwo tolerowany w pierwszych latach istnienia państwa sowieckiego, został niebawem starty z powierzchni ziemi, zaś jego egzarcha, biskup Leonid Fiodorow, zmarł w 1935 r., zamęczony w obozie w Wiatce. W 2001 r. Jan Paweł II wyniósł go do rzędu błogosławionych.
Sowieckim oprawcom nie wystarczyła fizyczna likwidacja tego Kościoła, przez cały okres istnienia ZSSR nie wolno było nawet o nich wspominać – także w Polsce. Dlatego dzisiaj tak ważna jest pamięć o wymienionych w książce męczennikach.
Mimo eksterminacji Kościół rosyjskokatolicki trwa nadal, choć jako niewielka wspólnota.
Parafia św. Stanisława
Większość opisanych w książce postaci działała w Petersburgu-Piotrogrodzie-Leningradzie, lub chociażby o to miasto się otarła. I nic dziwnego, ponieważ dawna stolica rosyjskiego imperium, ściągająca do siebie wszystkie jego narody i wyznania, była na przełomie stuleci silnym ogniskiem katolicyzmu. Wystarczy powiedzieć, że w pierwszych miesiącach rewolucji działało tam aż 17 katolickich parafii.
Dziś funkcjonują tam cztery, co i tak stawia Petersburg na pozycji najbardziej katolickiego miasta Rosji. Jedną z nich jest parafia św. Stanisława, której proboszczem jest ks. Krzysztof Pożarski, postulator procesów beatyfikacyjnych opisanych w książce Sług Bożych. Uchodzi ona za polską, gdyż skupia głównie wiernych tej narodowości. Ale Polaków spotkać można i w pozostałych.
Wiernych parafia ma niewielu, lecz są to ludzie przepełnieni żywą wiarą. W ubiegłym roku pochowano tam Wiktora Sosnorę, wybitnego rosyjskiego poetę, który okazał się katolikiem i Polakiem. Na pogrzebie stawił się gubernator Leningradu, a z nim tłumy Rosjan, także takich, którzy dotąd nigdy w życiu nie przekroczyli bramy chrześcijańskiej świątyni. Niestety, nie pojawił się nikt z polskich władz. Sosnora miał to nieszczęście, że jako „syn pułku” przeszedł bojowy szlak II Armii Wojska Polskiego. Warto więc w tym miejscu przypomnieć, że szeregowi żołnierze wojsk Berlinga bynajmniej nie byli komunistami.
„Z Chrystusem do końca. Męczeństwo Sług Bożych w Związku Sowieckim”
Praca zbiorowa pod red. ks. Krzysztofa Pożarskiego
Wydawnictwo AA, Kraków 2020