Logo Przewdonik Katolicki

Katolicyzm jest piękny

Emil Anton
fot archiwum prywatne

Rozmowa z Jooną Korteniemi, katolickim konwertytą z fińskiego luteranizmu

Przed konwersją, której Joona Korteniemi dokonał w 2018 r., był członkiem największego wśród fińskich luteranów ruchu odnowy duchowej, tj. lestadianizmu. Jego twórcą był luterański pastor Lars Levi Laestadius (1800–1861). Po jego śmierci ruch podzielił się na wiele odłamów. Największym jest nurt konserwatywny, do którego należy obecnie około 100 tys. osób. A to znaczy, że gdyby ruch ten stanowił w Finlandii osobny Kościół – jak ma to miejsce w USA (Laestadian Lutheran Church) – byłby drugim największym Kościołem w tym kraju. Cechą charakterystyczną lestadianizmu konserwatywnego jest wiara w to, że tylko w tej wspólnocie znajduje się Królestwo Boże. Tę naukę historycznie uzasadniono słowami proroka Zachariasza: „Patrz na te, które pędzą w kierunku północnym: one sprawią, że Duch mój spocznie w krainie Północy” – uważano, że Duch Święty „spoczywa” wyłącznie w tym nordyckim ruchu.
Historia duchowej przemiany Joony Korteniemi jest o tyle ciekawa, że pokazuje nie tyko pojedynczy przypadek konwersji, ale narastające wśród fińskich luteranów zainteresowanie katolicyzmem.
 
Twoja rodzina to lestadnianie. Jakie było dzieciństwo w takiej rodzinie?
– Co tydzień chodziliśmy na spotkania i śpiewaliśmy lestadiańskie Pieśni Syjonu. Staraliśmy się też żyć według norm moralnych naszego ruchu: nie mieliśmy telewizora, rodzice nie pili alkoholu, nie słuchaliśmy muzyki popularnej, nie chodziliśmy ani do kina ani do teatru, mama i siostry się nie malowały ani nie nosiły kolczyków. Nie miałem z takimi wymaganiami problemu, byłem z nich nawet trochę dumny. Jednak czułem się outsiderem w stosunku do swoich rówieśników: w szkole nie mogłem brać udziału w rozmowach o serialach i artystach, nie miałem zielonego pojęcia o tym, o czym inni rozmawiali.
 
Konserwatywny lestadianizm słynie z rodzin wielodzietnych oraz ze swojego sprzeciwu wobec antykoncepcji. Na ogół nie akceptuje nawet naturalnego planowania rodziny. To różni go od katolicyzmu. Co jeszcze?
– Ja na przykład pochodzę z rodziny, gdzie jest sześcioro dzieci (lub siedmioro, bo jedno umarło). W ruchu lestadiańskim to rodzina stosunkowo niewielka. Z katolicyzmem ruch podziela zasadniczo etykę seksualną i kładzie duży nacisk na spowiedź. Z tą jednak różnicą, że w lestadianizmie nie tylko księża mogą udzielać rozgrzeszenia. W dzieciństwie i jako nastolatek spowiadałem się podczas wieczornego pacierza. Wyznawałem tacie lub mamie grzechy, które popełniłem w ciągu dnia, i dostawałem od nich rozgrzeszenie „w imieniu i krwi Jezusa”. Lestadianizm i katolicyzm ma też podobną naukę o Kościele. Bazuje ona na założeniu o nieprzerwanej sukcesji urzędu apostolskiego od Chrystusa do naszych czasów. Różnica jest jednak zasadnicza, ponieważ w katolickiej teologii pełnię urzędu mają biskupi jako następcy apostołów, podczas gdy w teologii lestadiańskiej mają ją wszyscy posiadający Ducha Świętego, tzn. tylko wierzący lestadianie.
 
Szybko stałeś się kaznodzieją ruchu.
– Po wojsku przeprowadziłem się do Helsinek, aby studiować teologię. Parę lat później wybrano mnie na kaznodzieję, choć nie byłem jeszcze duchownym. Większość mówców tego ruchu to osoby świeckie. Regularnie wygłaszałem kazania, słuchałem spowiedzi i pomagałem w kierownictwie duchowym. Kościół katolicki fascynował mnie jednak już w dzieciństwie. W mediach często mówiło się o Janie Pawle II. Podziwiałem go: to, jak świadczył o Chrystusie i bronił godności życia ludzkiego. W kręgach lestadiańskich słyszałem pozytywne komentarze na jego temat, ponieważ w wielu kwestiach etycznych, takich jak aborcja, antykoncepcja i eutanazja, był tej samej opinii co nasz ruch. Dzięki temu mogłem bezpiecznie „kibicować” papieżowi. Moment najważniejszy przyszedł jednak później. W 2013 r. po raz pierwszy byłem na katolickiej Mszy. To była prosta Msza w dzień powszedni, bez śpiewu czy kadzidła. Ksiądz mówił po fińsku tak słabo, że trudno było go zrozumieć. Miałem jednak poczucie, że uczestniczę w czymś głęboko prawdziwym, czymś ponadczasowym, czymś co trwa na wieki.
 
A potem?
– Studiując teologię, zastanawiałem się, czy głoszenie Ewangelii i udzielenie rozgrzeszenia zakłada, że ten, który głosi i rozgrzesza, musi mieć Ducha Świętego, czyli być w stanie łaski, aby to, co robi, było skuteczne. Tak naucza ruch lestadiański. Jesienią 2017 r. doszedłem do wniosku, że choć na poziomie duszpasterskim jest bardzo ważne, żeby głosiciel Ewangelii był Bożym człowiekiem, to w świetle Biblii i Tradycji sakramenty są obiektywnie skuteczne. Działa w nich sam Chrystus, a to znaczy, że ich skuteczność nie zależy od tego, czy ksiądz jest w stanie łaski, czy nie. Z powodu tego odkrycia zdecydowałem się zrezygnować ze stanowiska mówcy.
 
Doszedłeś do wniosku, że nie tylko Biblia, ale też Tradycja jest ważna?
– Pamiętam dyskusję z pewnym proboszczem lestadiańskim. Na koniec powiedział mi: „Jonaszu,  bądź bardziej ostrożny z teologią, która jest obca tradycji chrześcijańskiej”. Tylko czy „tradycja chrześcijańska” to 100-letnia tradycja lestadiańska, 500-letnia tradycja luterańska – czy też tradycja sięgająca aż dwóch tysięcy lat wstecz? Według mnie ta ostatnia opcja jest najbardziej wiarygodna.
Ponadto i Biblię i Tradycję można interpretować na różne sposoby. Aby uznać, że jakaś z nich jest właściwa, trzeba odwołać się do jakiegoś autorytetu. Nawet wielu protestantów przyznaje, że zasada „Sola Scriptura”, samo Pismo, nie działa. To, że także we wspólnotach protestanckich rozwija się pewnego typu magisterium, pokazuje, że urząd nauczycielski jest potrzebny. Trudno się też zgodzić z twierdzeniem przywódców lestadiańskich, że to oni reprezentują „duchowy rząd Chrystusa” na ziemi, bo taka teza nie znajduje historycznego potwierdzenia. W Nowym Testamencie możemy natomiast odnaleźć teksty, które pokazują, że w Kościele Chrystusowym istnieje coś takiego jak urząd Piotrowy.
 
Kluczowe było też pytanie o zbawienie.
– Według teologii lestadiańskiej dorosły człowiek może być zbawiony tylko w „Królestwie Bożym”, które utożsamia się ze wspólnotą lestadiańską. Tak mnie uczono, i wiedziałem dokładnie, kto jest wierzący (w drodze do nieba), a kto niewierzący (w drodze do „jeziora ognia”). Od młodości rodziły się jednak we mnie pytania o innych. Przecież niejeden zielonoświątkowiec lub luteranin z innego ruchu mógł mieć głębszą więź z Bogiem niż wielu konserwatywnych lestadian. Poza tym niektóre słowa Ewangelii wydawały mi się sprzeczne z lestadiańskim sposobem myślenia, np. „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni” (Łk 6, 37).
Na studiach poznałem nauczanie Soboru Watykańskiego II, według którego w innych niż katolicki Kościołach i wspólnotach chrześcijańskich, a nawet w innych religiach i w myśleniu osób niereligijnych, można rozpoznawać elementy uświęcenia i prawdy. Kościół nikogo nie potępia, a jednocześnie unika relatywizmu. Tak w skrócie można opisać podejście inkluzywistyczne do zbawienia, jakie cechuje katolicyzm. Prawda istnieje, a jej pełnia jest tylko w Chrystusie i Kościele katolickim. Długo trwało, zanim odważyłem się przyjąć ten pogląd. Jednak pamiętam, że kiedy po raz pierwszy czytałem o eklezjologii Soboru, myślałem: „Tak, to musi być to! To jest prawda!”. Nauka ta po prostu promieniowała pięknem prawdy. Moim zdaniem odpowiadała też zdrowemu rozsądkowi. Kiedy spotykamy ludzi, którzy wierzą lub myślą inaczej, spontanicznie zauważamy to, co w ich myśleniu jest dobre i prawdziwe, a jednocześnie sądzimy, że byłoby dla nich dobrze, gdyby zrezygnowali z tego, co nieprawdziwe i złe. O to właśnie chodzi w katolickim inkluzywizmie.
Jeśli chodzi o fińskie ruchy luterańskie, to jeden z nich kładzie nacisk na chrzest i Eucharystię, inny na rozgrzeszenie, a jeszcze inny na modlitwę czy nawrócenie. Nurty liberalne akcentują sprawiedliwość społeczną. Pozostałym elementom poświęca się mało uwagi albo wcale. Według mnie w katolicyzmie jest równowaga, wszystkie te elementy tworzą spójną całość. W ten sposób katolicka „pełnia prawdy” nie jest tylko frazą, lecz rzeczywistością empiryczną, której doświadczam na co dzień!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki