Logo Przewdonik Katolicki

Kto za to zapłaci?

Iwona Nowak
FOT. BEATA ZAWRZEL/REPORTER

Upalny maj i początek czerwca. Butelka wody w ręku, orzeźwiający prysznic, zraszacze i kurtyny wodne na ulicach miast. Należymy do szczęśliwszej mniejszości, mającej łatwy dostęp do wody. Jak długo jeszcze?

W Europie problem z dostępem do czystej wody pitnej ma już 100 mln ludzi. Polska również jest krajem znacznie zagrożonym jej deficytem. Nasze zasoby są porównywalne do tych, którymi dysponują Somalia, Syria, Zimbabwe czy Honduras: w Europie gorsza sytuacja jest tylko na Malcie, Cyprze i w Czechach.
Na tle innych krajów nie wypadamy źle, jeśli chodzi o zużycie wody w gospodarstwach domowych. Pomógł nam w tym skok cywilizacyjny po upadku komunizmu: poprawa standardu wyposażenia mieszkań w instalacje wodno-kanalizacyjne, moda na kabiny prysznicowe, kupowanie nowych wodooszczędnych urządzeń typu zmywarka czy pralka. Szokiem dla Polaków było wprowadzenie wodomierzy i ceny wody, ale rachunek ekonomiczny oraz edukacja sprawiły, że w ciągu ostatniej dekady indywidualne zużycie wody zmalało o jedną trzecią. Jeśli jednak porówna się zużycie do zasobów, przestaje być tak optymistycznie.
Zasoby wody w Polsce cechuje duża zmienność terytorialna i czasowa, ta ostatnia w związku z globalnym ociepleniem będzie się zwiększać. Czekają nas łagodniejsze zimy i występujące latem długie okresy susz hydrologicznych, przerywanych gwałtownymi opadami. Opady takie skutkują powodziami i podtopieniami, ale nie zwiększeniem bilansu wodnego na dłuższą metę. Bez radykalnych zmian w gospodarowaniu wodą w dłuższej perspektywie nie ma szans na zaspokojenie potrzeb mieszkańców i przemysłu.
Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do pilnych działań na rzecz poprawy sytuacji. Do ekologicznego nawrócenia Kościół nawołuje od dłuższego czasu. Szczególnie mocno głos wybrzmiewa w encyklice Laudato si' papieża Franciszka.
 
Płacą ubodzy
Polskie problemy z wodą są ważne, ale Kościół wzywa nas do globalnej solidarności i wzięcia odpowiedzialności za niszczenie środowiska w większej skali, a nie tylko do zamykania się na lokalnym poletku. Franciszek przypomina, że proces degradacji środowiska naturalnego jest nierozłącznie powiązany z degradacją człowieka i społeczeństwa. Są kraje, w których większość ludzi nie ma dostępu do wody pitnej, tym bardziej do nawodnienia pól, a susze uniemożliwiają produkcję żywności. Brak dostępu do wody pitnej dobrej jakości oraz do sanitariatów kosztuje życie i zdrowie tysiące ludzi każdego dnia. To właśnie najubożsi ponoszą największe skutki przestępstw wobec środowiska naturalnego i papieskie wezwania do pilnego nawrócenia ekologicznego szczególnie uwzględniają ich dobro.
Papież w Laudato si' zwraca uwagę na bezwzględne niszczenie warstw wodonośnych działaniami wydobywczymi, rolniczymi i przemysłowymi. Często odbywa się to w krajach, w których wielkie międzynarodowe koncerny wykorzystują brak odpowiednich kontroli i regulacji. Korzystają w łupieżczy sposób z dóbr naturalnych metodami, które są niedopuszczalne w ich rodzimych krajach. Zostawiają po sobie zdegradowane ziemie, zanieczyszczone wody i zniszczonych ludzi, zupełnie nie licząc się z kosztami, jakie ponosi człowiek i przyroda.
Zamiast zmniejszyć konsumpcję, bogate kraje próbują uzależnić udzielaną przez siebie pomoc gospodarczą od zastosowania „polityki reprodukcyjnej”, zmierzającej do zmniejszenia liczebności ludzi. W ten sposób dystrybucja dóbr pozostaje niezmienna, a cenę znowu płacą najubożsi. To kraje wysoko rozwinięte ponoszą odpowiedzialność za zmiany klimatyczne, a ubodzy – pozbawieni środków finansowych i dostępu do technologii – nie potrafią się przed nimi bronić.
 
Woda prywatna?

Wśród szczególnych zagrożeń papież Franciszek wymienia wojny o wodę. Takie wojny już miały i mają miejsce, na przykład w czasie Wodnego Powstania w Cochabambie w Boliwii sprzed kilkunastu lat. Bank Światowy jako warunek dalszego kredytowania inwestycji związanych z rozwojem gospodarki wodnej nakazał rządowi boliwijskiemu prywatyzację zasobów wodnych Cochabamby. Zasoby wodne wzięła w dzierżawę spółka Aguas del Tunari. Koszt wody był astronomiczny. Spółka podjęła nawet próbę prywatyzacji deszczówki zbieranej przez lokalną ludność, dostęp do studni były chroniony przez żołnierzy. Boliwijczycy nie wytrzymali, wyszli na ulice i zamknęli cale miasto w proteście, którego nie udało się spacyfikować siłom rządowym. Jedna osoba zginęła, setki zostało rannych, ale od prywatyzacji odstąpiono.
W 2004 r. Delphi próbowało pozyskać ogromną pożyczkę w Banku Światowym na restrukturyzację sieci wodociągowej. Warunkiem była prywatyzacja usług wodno-kanalizacyjnych. Tysiące osób wyszło wówczas na ulice i protestowało aż do wycofania wniosku o pożyczkę.
W Europie pomysły przyznawania koncesji prywatnym firmom dostarczającym wodę zostały wycofane dzięki podpisaniu przez prawie 1,9 mln inicjatywy „Dostęp do wody i kanalizacji jest prawem człowieka! Woda jest dobrem publicznym, nie towarem!” przygotowaną przez Europejską Inicjatywę Obywatelską.
Tymczasem pomysł prywatyzacji wody jest daleki od tego, co o Ziemi i jej zasobach jako wspólnym dziedzictwie mówi Kościół, dla którego prawo do wody wynika bezpośrednio z prawa do życia. Papież Jan Paweł II w encyklice Laborem exercens przypominał, że pierwszą zasadą całego porządku społeczno-etycznego jest zasada podporządkowania własności prywatnej powszechnemu przeznaczeniu dóbr. Oznacza to, że model rozwoju, w którym mniejszość zarządza zasobami wody, uniemożliwiając lub utrudniając dostęp do nich większości, nie jest godny człowieka i łamie podstawowe prawa ludzkie, osobiste i społeczne, ekonomiczne i polityczne.
               
Ekologiczne nawrócenie

Co może zrobić każdy z nas? Czy naprawdę przykręcenie kurka z wodą przez pojedynczego człowieka ma sens i jakikolwiek wpływ na powstrzymanie degradacji światowych zasobów wody? Czy korekta naszego sposobu gospodarowania wodą może szybko sprawić, że dziecko w Afryce przestanie umierać z pragnienia? Czy można to jakoś przeliczyć, policzyć w globalnej skali, a nie tylko mieć konkret w postaci mniejszego rachunku za wodę?
Nie dostaniemy gotowych wyników, nie poznamy szybko owoców swoich działań. Dlaczego zatem Kościół się wypowiada w sprawie kryzysu ekologicznego? Dlaczego zwraca uwagę na dramatyczną sytuację z zasobami i dystrybucją czystej wody pitnej? Wiara i nauka, które się tu spotykają, są szkołą dialogu, który powinni prowadzić wszyscy ludzie dobrej woli. Papież Franciszek w Laudato si' zauważa, że nie rozumiemy jeszcze zachowań ekosystemów i nie potrafimy wystarczająco analizować różnych zmiennych, wpływających na modyfikacje środowiska, zarówno negatywne, jak i te naprawcze. Każdy jednak, na miarę swoich możliwości, powinien się włączyć w odbudowę relacji ze stworzeniem i z innymi ludźmi. Dlatego nie można uzależniać swojego ekologicznego nawrócenia od oglądania bezpośrednich – możliwe, że kosmetycznych – efektów własnych działań. Pierwszym i podstawowym owocem jest wewnętrzna przemiana myślenia, która skutkować będzie wzrostem pokory i miłości, a w konsekwencji świadomym ograniczeniem osobistego niszczącego wpływu na świat.
 
Właściciele ziemi?

Świat stworzony przez samo swoje bycie odzwierciedla dobroć Boga. Nie możemy redukować jego wartości do bycia użytecznym człowiekowi. Świat jest dla człowieka darem miłości. Oswojeni z językiem przemocy, obowiązującym w narracji związanej ze środowiskiem naturalnym, możemy czuć się nieswojo, gdy papież mówi o konieczności tak radykalnego i pilnego działania na rzecz ochrony przyrody, w tym zasobów wody.
Kościół ustami Jana Pawła II, Benedykta XVI i w końcu Franciszka ostrzega przed zepchnięciem osobistego wkładu w degradację natury poza ocenę sumienia. Jak pisze Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate: „Księga natury jest jedna i niepodzielna i obejmuje środowisko, życie, seksualność, rodzinę, relacje społeczne, a także inne aspekty”. Czy udział w degradacji natury, która skutkuje nędzą i cierpieniem miliardów ludzi, jest w ogóle rozważany przez katolików podczas rachunku sumienia? Czy ktoś się spowiada z marnotrawienia wody? Z wypływającego z lenistwa i obojętności braku działań, by pomóc naszym braciom bez dostępu do niej?
Dla chrześcijan wiara powinna być motywacją, by dostrzec zdewastowaną przyrodę i cierpiących najuboższych. Jak pisał Jan Paweł II w orędziu na Światowy Dzień Pokoju w 1990 r., uznanie swoich obowiązków zarówno wobec Stwórcy, jak i natury jest podstawowym elementem naszej wiary. Wszystko, co stworzył Bóg, było dobre. Człowiek u swojego początku utrzymywał harmonijne relacje z Bogiem, z innymi ludźmi i ziemią. Grzech Adama sprawił, że „panowanie” nad ziemią rozumiane jako jej pełne troski doglądanie oraz rozumne, pełne szacunku korzystanie z jej owoców, zamieniło się w coraz bardziej bezwzględny akt przemocy człowieka wobec natury i w konsekwencji również wobec innych ludzi. Nieodpowiednia wykładnia chrześcijańskiej antropologii sprawiła, że ukształtowało się błędne przeświadczenie o tym, kim jest człowiek w relacji ze światem. Papież Franciszek podsumowuje to postępowanie słowami: „Dorastaliśmy, myśląc, że jesteśmy jej (matki Ziemi) właścicielami i rządcami uprawnionymi do jej ograbienia. Przemoc, jaka istnieje w ludzkich sercach zranionych grzechem, wyraża się również w objawach choroby, jaką dostrzegamy w glebie, wodzie, powietrzu i istotach żywych”.
 
Cierń świata
Jesteśmy częścią natury i każdy występek przeciw niej jest także występkiem przeciw nam samym i przeciw Bogu. Człowiek w swojej pysze nazywa się koroną stworzenia, nie zauważając, że stał się koroną cierniową, ze swoimi ambicjami bycia absolutnym władcą ziemi, ustanawiającym prawa służące tylko jego interesom. Tymczasem walka o naturę to troska o samych siebie i o naszych braci. Nie można walczyć o zdrowe ekosystemy wodne, jednocześnie nie podejmując działań na rzecz poprawy jakości życia ludzi, którzy cierpią choroby z powodu braku dostępu do wody. Troska o wodę jest jednocześnie troską o ubogich i wykluczonych. Jest jedną z najważniejszych form praktycznego myślenia o kolejnych pokoleniach. Jest realizacją dbania o dar życia zarówno człowieka, jak i stworzeń oraz dostrzeżeniem Stworzyciela w swoim dziele i oddaniem Mu chwały.
Papież zwraca się nie tylko do chrześcijan, ale do wszystkich ludzi dobrej woli. Jako chrześcijanie mamy przypominać, że z troski o środowisko naturalne nie można wyłączać człowieka. Należy intensywnie działać w imię równego dostępu do wody, ponieważ mamy podobne potrzeby. Na tym polega nasza braterska miłość.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki