Zawsze dla innych
Wśród ogromnego bólu rodziny i przyjaciół o. Adam Ziółkowski, duszpasterz odpowiedzialny za Wolontariat Misyjny Salvator, wspomina Helenę jako „osobę, która nigdy nie opuściła okazji ku temu, aby nieść innym pomoc i czynić dobro”. Jest to definicja, która pozwala lepiej spojrzeć na zjawisko, które wykracza ponad historię tej jednej polskiej dziewczyny. Obecność młodych – czasami nawet przez krótki czas – stanowi być może jeden z najbardziej interesujących wymiarów współczesnej misji. Nie jest czymś odosobnionym, aby obok księdza, siostry zakonnej lub świeckich, którzy poświęcili się całkowicie ewangelizacji i posłudze ubogim, spotkać na peryferiach świata jakiegoś dwudziestolatka, który przybył z daleka, być może tylko po to, aby w trochę inny sposób spędzić wakacje. Ich obecność nie jest improwizowana: prawie zawsze młodzi mają za sobą pogłębioną formację i są związani ze zgromadzeniami misyjnymi, jak to było w przypadku Heleny. To droga rozeznania powołania z wielkim entuzjazmem wybierana każdego roku przez młodych należących do pokolenia Erasmusa i lotów low-cost, o wiele bardziej zaznajomionych ze światem niż jeszcze kilka lat temu.
Bezkompromisowy dar
Zresztą także Dokument Przygotowawczy Synodu, który papież Franciszek zechciał poświęcić młodzieży, wskazuje, że „bezinteresowna posługa” jest uprzywilejowaną „formą” duszpasterstwa młodzieży. „Spotkanie z osobami, które doświadczają ubóstwa i odrzucenia – czytamy w opublikowanym niedawno dokumencie – może stanowić uprzywilejowaną okazję wzrostu duchowego i rozeznania powołania: także i w tym znaczeniu ubodzy są nauczycielami, co więcej przekazują dobrą nowinę, że słabość jest miejscem, w którym doświadcza się zbawienia”.
Wraz z tragiczną śmiercią Heleny Kmieć także ten rodzaj doświadczeń wpisuje się w martyrologium współczesnego Kościoła. Pamiętajmy, że czas, jaki młodzi ofiarowują, służąc światu, jest bezcennym darem. Jest darem bezkompromisowym.
Tytuł, lid i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Fragment homilii abp. Oscara Aparicio, ordynariusza Cochabamby, wygłoszonej w czasie Mszy św. w kościele w Pacata (Cochabamba), 26 stycznia 2017 r.
– Dziwnym może nam się wydawać to pragnienie Heleny: „Chciałabym umrzeć, służąc Bogu”. Tak jak niezrozumiałym jest, że zostało przerwane życie tak młode; życie, które przybyło z misją tutaj – była obecna wśród nas zaledwie kilka dni. Przybyła z marzeniami i ideałami, z pragnieniem przepowiadania zbawienia i budowania także na tej ziemi Królestwa Bożego. Niezrozumiałym jest, że to życie – tak cudowne, z tym całym bogactwem, które zmusza nas do tego, abyśmy pomyśleli, ile to człowiek w krótkim czasie może uczynić dobra – zostało tak gwałtownie przerwane. Jest to świadectwo życia intensywnie przeżywanego, spalanego się i ofiarowanego w służbie Kościołowi i misji. Helena 9 lutego ukończyłaby 26 lat.
Dlaczego zatem? Dlaczego Bóg pozwala, aby to życie tak bogate, tak intensywne, z tym całym bogactwem talentów, z tym wszystkim, co ta młoda dziewczyna posiadała, czym się dzieliła, z darami, które ofiarowywała, służąc? I dlaczego właśnie tutaj, w Cochabamba? Wiele pytań i chyba nigdy nie otrzymamy odpowiedzi, ale jestem o tym przekonany, że dla Pana to życie tak intensywnie przeżywane liczy się bardzo. I dopuścił, aby Helena przeszła już do chwały Ojca. Jej krew, jej śmierć są manifestacją Królestwa Bożego. Jest to ziarno, aby Królestwo Boga stało się obecne także tutaj. Chociaż boli nas to, chociaż nie rozumiemy tego, chociaż to wszystko jest częścią tych tajemnic, których nigdy nie rozszyfrujemy i nigdy nie zrozumiemy.
I tych siedemdziesięciu dwóch, o których mówi nam Ewangelia. Jezus powołał siedemdziesięciu dwóch. Powołał ich, aby głosili Królestwo Boże na tym świecie. A pośród tych siedemdziesięciu dwóch powołał także Helenę i Anitę. Powołał je, aby przybyły do nas. Wysłane, aby przepowiadały Dobrą Nowinę dla całego świata. Ktoś mógłby zapytać: „Czy czasem potrzebujemy przepowiadania? Przecież wierzymy już w Jezusa”. Tak, drodzy bracia, musimy uznać, że skoro zostały posłane – i nie tylko przez wolontariat – to przybyły do nas, aby przepowiadać nam życie, aby głosić nam Królestwo Boże. Przybyły, aby zwiastować nam Dobrą Nowinę. W sposób szczególny głosić ją we wspólnocie sióstr, głosić ją w naszej parafii. Chociaż niektórzy nie chcieli przyjąć tej Nowiny i woleli pozbawić życia tę naszą siostrę. Ona jednak, pomimo wszystko, przekazała prawdę o zbawieniu. I dlatego jesteśmy tutaj, aby wyśpiewać nasze dziękczynienie.
Helena zaledwie kilka dni przebywała tutaj, wśród nas, w Cochabamba. Cel jej pobytu był jasno określony: być apostołką, posłaną, aby głosić wśród nas Dobrą Nowinę. Młoda dziewczyna z całą swą młodzieńczą energią, aby przepowiadać nam radość Ewangelii, którą w dużym stopniu już zagubiliśmy. Jej życie było głoszeniem Życia w naszej parafii. Było głoszeniem zbawienia w naszej parafii. I czyniła to, pomimo że została posłana pomiędzy wilki. Bracia moi, ta krew jest odkupieńczą, tak samo jak Eucharystia, którą celebrujemy. Wzywam was zatem – reprezentujemy liczne instytucje Cochabamby – wszystkich nas tutaj obecnych wzywam, abyśmy uznali, że nasz Kościół i nasza wspólnota potrzebuja tych, którzy przepowiadają Życie. Potrzebujemy tych, którzy głoszą pokój. Potrzebujemy apostołów pokoju i odrzucamy przemoc.
Tłumaczenie: o. Kasper Kaproń OFM