Mały Rajmund pewnego dnia w jednym z łódzkich kościołów miał wizję. Zobaczył Matkę Bożą, która pokazała mu dwie korony: jedną białą, drugą czerwoną. Ta pierwsza oznaczała czystość, ta druga męczeństwo. Zapytała, którą wybiera, a chłopiec odpowiedział, że obie. O tym wydarzeniu powiedział tylko matce, która podzieliła się tą historią dopiero po jego śmierci. Trudno powiedzieć, czy mały chłopiec rozumiał, co oznacza czystość i męczeństwo, ale można przypuszczać, że tak, bo w domu karmiony był opowieściami o świętych i ich heroicznych postawach. Pochodził z rodziny bardzo pobożnej i pracowitej, rodzice dbali o duchowy rozwój wszystkich swoich synów. W efekcie wszyscy trzej poszli do seminarium franciszkańskiego.
Film Dwie korony skupia się na życiu Rajmunda, późniejszego o. Maksymiliana Kolbe. To niemal dwugodzinna podróż śladami świętego. Zobaczymy unikalne ujęcia z miejsc jego pobytu w Rzymie oraz w Japonii, dokąd wyjechał na misje i gdzie w ciągu miesiąca przygotował japońską wersję „Rycerza Niepokalanej”, wydawanego zresztą do dziś. Zobaczymy, jak wybudował Niepokalanów, największy wówczas klasztor na świecie.
Zaufanie
Najnowsza produkcja o świętym to fabularyzowany dokument. O ojcu Maksymilianie opowiadają ojcowie franciszkanie i osoby świeckie, a przez kolejne etapy jego życia prowadzi widza narrator – czasami w osobie reżysera. Michał Kondrat mówi, że zrobił „film o człowieku, który miał ambicje zmieniać świat”. W Dwóch koronach bardzo dobrze to widać. Ojciec Maksymilian pokazany jest nie tylko jako niesamowity wizjoner, który twierdzi, że ludzki umysł nie ma ograniczeń. To przede wszystkim człowiek wiary i Ewangelii. Taki, który spotykając rycerzy zła, chciał być rycerzem dobra. I do tego zachęcał innych, nie pustymi sloganami tylko własnym życiem. Sprzeciwiając się atakom na papieża i Kościół,stworzył „Rycerza Niepokalanej”, który z ludzkiego punktu widzenia wydawał się projektem niemożliwym do zrealizowania.
Z każdą kolejną sceną zaczynamy w tym wszystkim widzieć ogrom zaufania. Nie ma tu miejsca na zniechęcenie i brak sił. Przeciwności losu? To nic takiego, bez względu na to, czy chodziło o brak funduszy na wydawanie pisma, czy potencjalne bariery językowe w czasie wyjazdu do Japonii. Tworząc w Niepokalanowie zakon liczący 760 braci, o. Kolbe nie mógł panować nad wszystkim. Dlatego każdy, kto chciał mieszkać w klasztorze, musiał wziąć odpowiedzialność za to, co robi i jak żyje. Tu nie było kompromisów tylko kolejna lekcja zaufania. Ale gdy ktoś jej nie zdawał, nie mógł mieszkać w klasztorze.
Spokój
Film utrzymany jest w spokojnej tonacji. Całość przeplatana jest scenkami fabularnymi z udziałem aktorów. W roli św. Maksymiliana zobaczymy Adama Woronowicza, a oprócz niego występują m.in. Cezary Pazura, Artur Barciś, Antoni Pawlicki, Dominika Figurska i Marcin Kwaśny. Każda scena kręcona z ich udziałem wydaje się cichym szeptem opowiadanej historii. Bo właśnie taki był o. Maksymilian. Pełen cierpliwości i pokoju. Widać to również w przytaczanych przez bohaterów wspomnieniach. Podczas gdy jeden ze współbraci wjeżdża rowerem w budynek klasztoru (pamiętajmy, że w tamtych czasach był on z drewna), ojciec Kolbe każe czym prędzej naprawić powstałą dziurę, by nie rozpraszała braci podczas posiłku. Na ekranie widzimy człowieka oddanego Bogu. Takiego, który żyje Ewangelią. Takiego, który ukrywa Żydów podczas wojny (o ironio, przez lata zarzucano mu antysemityzm). Takiego, który dzieli się swoim chlebem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, by na końcu oddać swe życie za innego więźnia.
Świętość
Nie sposób nie widzieć w historii życia o. Kolbego Bożego zamysłu. Gdy pada pytanie o to, jak być świętym, o. Maksymilian odpowiada, że wolną wolę trzeba podporządkować woli Bożej.
Z pewnością nie jest to film w jakikolwiek sposób podobny do filmu Życie za życie Krzysztofa Zanussiego z 1991 r. Nie ma w nim hollywoodzkiej dramaturgii i dynamicznej akcji. To obraz pokazujący świętość od początku do końca, czasem w sposób niepozwalający dostrzec ludzkich słabości czy niedoskonałości.
Dwie korony, reż. Michał Kondrat, 2017. W kinach od 13 października.
Michał Kondrat, reżyser:
Film ma pokazać, że jeśli zaufamy Panu Bogu i Maryi i damy się poprowadzić, to nie ma ograniczeń. O. Kolbe nie znał takiego słowa, że się nie uda. Realizował wszystko, co może być najlepsze do krzewienia wiary chrześcijańskiej. Wszystko czynił z miłości do Matki Bożej i jej oddał całe swoje życie. Dzięki temu został przez nią uzdatniony do robienia rzeczy, które dla innych wydawały się niemożliwe do wykonania.