Logo Przewdonik Katolicki

Podzieleni puszczą

Krzysztof Wojciechowski
FOT. EAST NEWS/ADAM LAWNIK. Puszcza Białowieska

Spór o Puszczę Białowieską to przede wszystkim spór o wartości. Spór czystego utylitaryzmu z idealizmem, ale wcale nie tak daleko posuniętym jakby się wydawało. To spór dwóch oczywistości.

Trudno pisać o tym, co dzieje się w Puszczy Białowieskiej na spokojnie, znając ten cenny i piękny obiekt przyrodniczy i widząc, co się tam teraz dzieje. Nie mniej jednak spróbuję.
 
Zaradność i gospodarność
Dla jednej strony, tej, która ma akurat teraz poparcie władzy, jest oczywistym, że las został stworzony do tego, by go ciąć, że las bez leśnika nie przetrwa, że leśnik maluje światłem dno lasu, że przyroda jest dla ludzi (w sensie: do wykorzystania przez ludzi, w zasadzie bez ograniczeń), że stare drzewa w lesie to przestoje, a od tych zwalonych i rozkładających się to zachowaj nas Panie – takich powinno być na hektarze lasu nie więcej niż kilka kubików, bo to rozsadnik szkodników; zaś świerki zasiedlone przez korniki, zwłaszcza duża ich ilość, to katastrofa w lesie. No i każde drzewo, które nie skończyło swego żywota od piły i nie zostało z tego lasu wywiezione, to marnotrawstwo. Zatem aby ratować las od tego rodzaju śmierci, trzeba go wycinać.
Mówiąc otwarcie, jestem w stanie zrozumieć takie podejście. Jako człowiek wychowany na wsi, gdzie nic się nie marnowało i z wszystkiego musiał być jakiś konkretny pożytek, spotykałem się nagminnie z taką zaradnością. Jednak rozumieć, wcale nie znaczy pochwalać, bowiem to z takiej właśnie zaradności brało się np. wycinanie drzewa w lesie niczyim, bo się zmarnuje, albo wycinanie drzew na starych prawosławnych cmentarzach, bo przecież umarłym niepotrzebne… Taka zaradność i gospodarność poparta ideologicznie nakazywała sąsiadom ze wschodu rozbieranie starych dworów czy kościołów, albo adaptowanie ich na stajnie, spichlerze czy składy nawozów, bo i tak puste stoją. Na taką postawę zgody nie ma i być nie powinno, bo są jeszcze wartości inne, w moim przekonaniu wyższe i ważniejsze.
 
Zielona świątynia
Druga strona sporu zaś, nazywana przez mnie umownie idealistyczną, kieruje się zgoła innymi pobudkami. I dla jasności: medialne sensacje jakoby ekolodzy byli finansowani przez Kreml, międzynarodowe organizacje czy wywiady są wyssanymi z palca bzdurami i starą, sprawdzoną już niestety metodą zdyskredytowania przeciwników. Znaną wszak dobrze z poprzedniej epoki. Jeszcze nie tak dawno każdy inaczej myślący był zachodnim szpiegiem, a i dziś możemy usłyszeć z ust zdaje się poważnego księdza profesora słowa o „zielonych nazistach”. Każdy kto takich „argumentów” używa, nie podając rzecz jasna żadnych dowodów, sam ustawia się w miejscu tych instytucji z poprzedniej epoki, które działały w myśl zasady, że każdy jest winien, chyba, że udowodni swoją niewinność. W kraju cywilizowanym dla takich postaw miejsca być nie powinno.
Jaką zatem oczywistością kierują się przyrodnicy i ekolodzy, czyli ci, którzy przykuwają się do drzew, a których skutych kajdankami podlaska policja wynosi teraz z puszczy? I jak patrzą oni na ten unikalny las? Niech się nie obrażą moi współbracia w wierze, ale niektórzy z nich patrzą nań jak na swego rodzaju świątynię. Miejsce ręką Bożą uczynione i mimo wielu usilnych starań, zwłaszcza w ostatnim okresie, wciąż jeszcze mającym na sobie więcej śladów Bożego niż ludzkiego palca. To przyrodnicze sanktuarium, jakich w Polsce już prawie nie ma, a i w Europie jest niewiele.
Inni, których wiara jest pewnie słabsza, patrzą na puszczę jak na dobro narodowe, obiekt, który jest tak cenny jak Wawel czy inne nasze ręką ludzką uczynione zabytki. Czy się mylą? Nie sądzę, skoro puszcza posiada wszelkie krajowe i międzynarodowe dyplomy i tytuły: park narodowy (na części obszaru, ale nie znaczy to, że na pozostałym terenie nie zasługuje na taką ochronę), obszar Natura 2000 (ostoja ptasia i siedliskowa), rezerwat biosfery UNESCO, obiekt Światowego Dziedzictwa Przyrody UNESCO itd. A posiada je dlatego właśnie, że rosną tam tak wielkie przestoje, jakich nigdzie w Polsce czy Europie w takiej ilości nie zobaczą, że jest tam martwe drewno, które jest tym dla lasu, czym nawóz na polu, a którego niezmiernie istotną rolę w ekosystemie leśnym dowiedziono już dawno, przy czym zrobili to sami leśnicy, że zachodzą tam naturalne procesy przyrodnicze, których badanie jest jak praca w gigantycznym laboratorium przyrody. Właśnie te leśne olbrzymy, jak i cała Puszcza, przyciągają tu wielu ludzi z całego świata, stwarzając tym samym okazję do rozwoju turystyki – trwałego, bo nie ograniczonego jedynie okresem rębnym sposobu zarobkowania miejscowej ludności. Dowodem na prawdziwość tego ostatniego jest lawinowo niemal rosnąca w ostatnich 20 latach ilość hoteli i kwater w samej tylko Białowieży. Dlatego właśnie ludzie przykuwają się do drzew. By nie pozwolić na zamianę puszczy w las, których mamy w Polsce setki tysięcy hektarów. By obiekt ten nadal został tym, z którego możemy być dumni przed Europą i światem. I by móc pokazać kiedyś taką puszczę swoim dzieciom, a może i wnukom. Puszczę, a nie pniaki po wyciętych świerkach czy dębach.
 
Bez odwrotu
Czy uda się pogodzić obie postawy, trudno jest dziś powiedzieć. Pewnym jest to, że sprawa zabrnęła już bardzo daleko, a woli współpracy ze strony tych, którzy mają większe możliwości, czyli ministra i władz, w ogóle nie widać. To właśnie doprowadza do takich aktów desperacji i obywatelskiego nieposłuszeństwa, z jakimi mamy do czynienia obecnie w puszczy. Nie wyimaginowane fundusze Sorosa, a świadomość tego, że puszcza zamieniona na deski puszczą już nie będzie za naszego życia ani za życia naszych dzieci, popchnęła ludzi do takich aktów desperacji. I oby nie doprowadziło do czegoś gorszego.
Po której ze stron opowie się każdy z nas? Dla mnie, jako chrześcijańskiego ekologa, szczególnie dobitnie brzmią w ostatnim czasie słowa świętego prawosławnego starca Amfilochiusza z Poczajowa: „Kto nie kocha drzew – nie kocha Chrystusa”. I z tą refleksją pozostawiam czytelników.
 



Krzysztof Wojciechowski przyrodnik, publicysta, chrześcijański ekolog, wieloletni członek Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA) i przez dwie kadencje sekretarz REFA
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki