Logo Przewdonik Katolicki

Za kulisami drżę jak liść

ks. Mirosław Tykfer

Z siostrą Cristiną Scuccią, światowej sławy piosenkarką muzyki popularnej, o niezwykłym nawróceniu, miłości do muzyki i wychodzeniu z Ewangelią na peryferie rozmawia ks. Mirosław Tykfer

Był czas, kiedy Siostra była zdecydowanie zdystansowana do Kościoła.
– Byłam wychowywana w domu bardzo religijnym. Kiedy dorastałam, zbuntowałam się jednak przeciwko temu, co kazali mi robić rodzice. Chciałam decydować sama. Narastały też problemy w rodzinie. Pomyślałam, że jeżeli to Bóg kształtował moje życie, a ono tak wygląda, to nie chcę mieć z Nim nic do czynienia. Uznałam, że moją religią będzie muzyka. Zbiegło się to z ukończeniem szkoły średniej i koniecznością decydowania o przyszłości. Dużo pracowałam. Zupełnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.
 
Kiedy to się zmieniło?
– Moje nawrócenie było jak uderzenie pioruna. Zupełnie niespodziewane. Przez moją mamę poznałam siostry urszulanki, którym w tamtym czasie obchodziły jubileusz stu lat istnienia zakonu i przygotowywały z tej okazji musical pt. Coraggio d’amore (Odwaga miłości). Mama zachęcała mnie, żebym się włączyła. Na początku odpowiadałam, że nie chcę mieć do czynienia z siostrami i księżmi. Po pewnym czasie pomyślałam jednak, że to w sumie dobra okazja, aby zrobić coś, na czym zawsze mi zależało: zaśpiewać na scenie.
 
Czyli zaczęło się od śpiewania?
– Dostałam rolę siostry Róży, która jest założycielką wspólnoty. Kiedy musiałam wczuwać się w rolę, odkryłam, że była bardzo odważną kobietą. Zostawiła wszystko dla Chrystusa: swoje marzenia, rodzinę, przyjaciół. Na scenie wielokrotnie powtarzałam jej słowa. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakby postać, którą odgrywam, zadawała mi pytania: Kim jesteś? Co robisz? Co jest dla ciebie ważne? Dla kogo żyjesz? Nigdy nie rozmyślałam nad sensem mojego życia. Takie pytania wydawały mi się bezużyteczne. Teraz jednak stanęłam przed konkretnym pytaniem o mnie. To był początek drogi do wiary. Potem poszło już szybko. Zakochałam się w Chrystusie.
 
Najpierw „romans” z muzyką, a później miłość do Chrystusa…
– Chrystus użył muzyki, aby mnie do siebie przyciągnąć. Wiedział, jak mnie uwieść. Tańcząc i śpiewając na scenie, cytowałam słowa siostry Róży, a w rzeczywistości to On do mnie mówił. Siostry uznały moją decyzję wstąpienia do zakonu za cud, ponieważ przez wiele lat nie miały żadnego nowego powołania. Stwierdziły też, że jeśli Bóg na tej drodze przyprowadził mnie do zakonu, to na pewno chce użyć mojego talentu dla dobra Kościoła.
 
Więc o śpiewaniu zadecydowała wspólnota?
– Pierwsza sugestia była ze strony siostry generalnej. Oczywiście ona też była pełna obaw. Zbiegło się to jednak z wołaniem papieża Franciszka: wyjdźcie, wyjdźcie! Pomyślałam więc, że tego momentu wyjścia nie można odłożyć. Teraz jest czas, żeby iść do ludzi. To oczywiście było pewne ryzyko. Jestem bardzo młoda. Bałam się, jak to może się skończyć. Pomyślałam o Chrystusie. On też zaryzykował wyjście do ludzi, których inni wykluczali. Szedł do grzeszników i prostytutek. Nie bał się tych spotkań. Myślę, że w naśladowaniu Chrystusa, który wychodzi do ludzi, jest ukryta najgłębsza prawda o służbie Kościoła w świecie. Pomyślałam, że chcę iść na peryferie. Tam, gdzie posyła nas Franciszek.
 
Sukces w „The Voice of Italy” i występy na scenach, na której śpiewają gwiazdy, to raczej nie są peryferie.
– Ale to jest sposób na dotarcie do tych, którzy peryferie noszą w sobie. Chciałabym znaleźć wspólny język z młodymi ludźmi, którzy tak jak kiedyś ja są zdezorientowani i zagubieni. Poza tym chcę pokazywać, że rodziny mogą być zjednoczone w miłości dzięki obecności Chrystusa. My jako wspólnota zakonna nie wybrałyśmy siebie nawzajem. A jednak, choć to czasem jest trudne, żyjemy we wzajemnej miłości. To nie jest nasze dzieło, ale Chrystusa. Rozbite rodziny to peryferie, w których chcę być. Muzyka bardzo w tym pomaga, bo trafia prosto w serce. Nie musi wiele tłumaczyć, a jednak mocno oddziałuje na człowieka.
 
Ale Siostra jest w centrum
– Wygrałam „The Voice of Italy”, ale tak naprawdę wygrało przesłanie, które wyśpiewałam. Wygrała wyśpiewana miłość. Ludzie to przyjęli z entuzjazmem. Nie ja jestem w centrum tego zwycięstwa, ale miłość, którą daje Bóg.
 
Siostra zakonna na scenie niektórych gorszy.
– Ludzie mogą nie rozumieć tego, co robię. Kościół ukształtował się bowiem w taki sposób, że ma bardzo sztywną konstrukcję. Bywa, że ta konstrukcja nie pozwala na wyjście do ludzi. Nie można jednak zapominać, że przesłanie, które wybrzmiało w „The Voice”, pobiegło daleko w świat. Myślę, że to jest dowód na to, że ludzie potrzebują takiego komunikowania Ewangelii. To jest ewangelizacja, która wykracza poza usztywnione struktury i bariery narosłe w przeszłości.
 
Siostra zakonna, która staje się gwiazdą światowej muzyki popularnej, to coś zupełnie nowego.
– Dla mnie to nie jest wcale takie łatwe. Nie odrywam się jednak od ziemi, bo należę do wspólnoty, która mi pomaga i mnie chroni. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale jeśli mogłabym się ukryć, chybabym to zrobiła. Jestem bardzo niepewna siebie i pełna obaw. I wiem, że jestem narzędziem w rękach Boga, a nie gwiazdą pop. Na scenie wygląda to inaczej, bo wydaję się być pewna siebie, ale za kulisami drżę jak liść na wietrze.
 
Zdecydowała się Siostra zaśpiewać piosenkę Like a virgin (Jak dziewica), którą znamy z repertuaru Madonny. Wiele osób się tym zgorszy, bo w teledysku Madonna całuje się w kościele z postacią świętego, który z kościelnej figury zamienia się w żywego człowieka.
– Nie wiązałam tekstu piosenki z interpretacją, jaką w teledysku nadała mu Madonna. W tekście oryginalnym jest mowa o miłości do Boga. W tym sensie ta piosenka jest podobna do Pieśni nad Pieśniami. Wyraża emocjonalną więź z Bogiem. Wybór Like a virgin był więc spowodowany chęcią opowiedzenia historii mojego nawrócenia. Emocje w niej zawarte wyrażają światło, które rozbłysło w moim życiu w momencie, kiedy panowała w nim ciemność.
 
Młodzi ludzie się nie gorszą. Są zachwyceni.
– Postanowiłam tę piosenkę zaśpiewać również dlatego, żeby lepiej się z nimi porozumieć. Chciałam im pokazać, że można się modlić w sposób bardzo prosty.
 
Miała Siostra prawo do własnej interpretacji?
– Otrzymałam zgodę autora tekstu, który podziękował mi za sposób, w jaki jego utwór zaśpiewałam. Powiedział mi, że on właśnie tak tę piosenkę rozumiał, a nie jak zinterpretowała ją Madonna.
 
Madonna skomentowała Siostry interpretację?
– Napisała na swoim Twitterze: „Sister for life”. Była więc zadowolona z tego, co zrobiłam. Nie było jednak innego spotkania między nami. Muzyka w jakiś sposób nas jednak połączyła. Nasze dwa światy, tak od siebie różne, jakoś się spotkały. To wielka rzecz.
 
Włochy i Polska to też światy od siebie odległe. Mają szansę się spotkać?
– Polskę widzę przez pryzmat Jana Pawła II. On był inspiracją dla rozwoju wielu nowych charyzmatów w Kościele. Rozumiał też sztukę jako drogę do wiary. Dlatego Polsce zawdzięczam dar tego wielkiego człowieka, który również mnie zainspirował do rozwoju. A Polakom chciałabym powiedzieć jedną rzecz: nie przestawajcie marzyć, patrzcie w przyszłość z nadzieją;, zaufajcie Chrystusowi bezgranicznie. Jeśli będziecie mieli wzrok utkwiony w Nim, On was poprowadzi, nie pozwoli wam się zagubić. Ja właśnie po to śpiewam. Coraggio d’amore!
 
S. Cristina Scuccia
Należy do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Świętej Rodziny. W 2014 r. zwyciężyła w „The Voice of Italy”. Śpiewała dla pielgrzymów w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży. Pochodzi z Sycylii, ma 28 lat.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki