Wydany właśnie Głód Boga to książeczka niepozorna. A jednak ważna i ciekawa. Zawiera dziesięć homilii kard. Josepha Ratzingera wygłoszonych w kościele parafialnym św. Jana w Pentling w latach 1986–1999. Po okresie akademickich wędrówek od Fryzyngi przez Bonn, Münster i Tybingę, ks. prof. Ratzinger postanowił osiąść i kontynuować uniwersytecką karierę w Ratyzbonie. W 1969 r. kupił dla siebie i rodzeństwa dom w pobliskim Pentling. Po powołaniu go przez Pawła VI na stolicę arcybiskupią w Monachium i Fryzyndze, a później przez Jana Pawła II do Rzymu na stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary, marzył o spędzeniu emerytury w podratyzbońskim domu. Stało się jednak inaczej...
Drugie dna
Joseph Ratzinger wielokrotnie powracał do Pentling. Kazania wygłaszał także już jako najbliższy współpracownik Jana Pawła II i „strażnik” doktryny Kościoła. Dobrze, że ktoś wpadł na pomysł, by jego słowa nagrywać. Teraz, po latach, doczekały się publikacji.
Dlaczego to książka ważna, mimo swej niepozornej objętości? Choćby dlatego, że można w niej wykryć ślady posługi niemieckiego hierarchy jako prefekta najważniejszej watykańskiej kongregacji. Przecież to on właśnie konsultował przed publikacją wiele papieskich dokumentów. To on także musiał odnosić się w imieniu całego Kościoła do poważnych dylematów trapiących Kościół i świat, opracowując teologiczne ekspertyzy, wyjaśnienia, instrukcje, noty itp. Czytanie kazań pod kątem odkrywania „śladów” tego szczególnego zaangażowania niemieckiego purpurata jest naprawdę frapujące. Można pokusić się o stwierdzenie, że w niektórych sformułowaniach kaznodziei z Pentling rzeczywiście odbijają się przemyślenia prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Na przykład, czy to nie teologów wyzwolenia ma na myśli, gdy mówi o takich, którzy umieją objaśniać wszystkie słowa Jezusa i uważają się za bardzo w tej dziedzinie kompetentnych, którzy „zawsze wszystko o nim wiedzą, a mimo to Jego samego chyba nie poznali”? Słowa te wypowiedział w sierpniu 1986 r., a więc pięć miesięcy po publikacji noty Libertatis conscientia, która była analizą widocznej w tym nurcie tendencji do polityzacji teologii i redukowania Kościoła do działalności ziemskiej. A czy przypomnienie, że „trzeba zachować wspólnotę z apostołami i ich następcami”, bowiem wspólnocie, która zamknęłaby się na głos płynący z Rzymu grozi utrata wszelkiej witalności, nie jest aby refleksem kontrowersji wokół Bractwa św. Piusa X? Tę przestrogę wypowiedział w maju 1987 r. Był to okres szczególnie napiętych relacji Watykanu z abp. Lefebvre: rok później ten francuski założyciel Bractwa wyświęcił, pomimo przestróg Jana Pawła II, czterech pierwszych duchownych.
Ale niepokojące pytania kieruje Ratzinger także do dzisiejszych Europejczyków. Przestrzega przed „tworzeniem chrześcijaństwa według własnego pomysłu”. Prosi, by nie budować „własnego” Kościoła, lecz wzmacniać Kościół Chrystusa, co mogą i powinni wziąć sobie do serca zarówno zwykli katolicy, jak i teologiczni eksperymentatorzy z nadto wybujałym ego. Pyta, czy nie jesteśmy aby podobni do ludzi współczesnych Jezusowi, „czy nie ma w nas pewności siebie, która jest zarazem obojętnością i niechęcią?”. Mówi też gorzko, że w przeciwieństwie do mieszkańców Kafarnaum, których gniewne wzburzenie słowami Jezusa świadczy o tym, iż przynajmniej traktowali Go poważnie, dzisiejsi Europejczycy są na Boga obojętni, co jest w istocie najbardziej radykalnym sposobem Jego odrzucenia.
Pokora wiary
Urzeka zwyczajność i prostota tych homilii. Gość z Watykanu uczestniczy w wydarzeniach ważnych dla małej, lokalnej wspólnoty, z którą czuje wyraźną więź. Mówi jak proboszcz, przeżywając wraz z parafianami z Pentling uroczystość poświęcenia nowych dzwonów (tłumacząc, iż niosą odgłos wieczności) czy jubileusz zakrystiana (głosząc homilię o „pierwszym i ostatnim miejscu”).
W kościółku w Pentling prefekt najważniejszej kongregacji mówi o fundamentach wiary językiem bardzo klarownym i prostym. Ale niczego nie roniąc z istoty sprawy. Odnosi się wrażenie, że prostota nie wynika z chęci dotarcia do słuchaczy – zwykłych mieszkańców prowincjonalnego miasteczka – ale z głębokiego przekonania, że wszystko co najważniejsze jest możliwe do przekazania w sposób bardzo prosty.
Słusznie zauważa we wstępie ks. Robert. J. Woźniak, że kaznodzieja Ratzinger „uczy myślenia, które jest nasłuchiwaniem” oraz że „chce pocieszyć swoich słuchaczy prostą wiarą w obecność Boga”. Piękne są na przykład rozważania na temat odpowiedzi, jakiej udziela Jezus na pytanie, czy tylko nieliczni będą zbawieni. Kardynał przypomina o zachęcie Jezusa do podejmowania wysiłku przejścia przez ciasne drzwi, bo „wielu będzie chciało wejść, a nie zdołają”. Bardzo ważne wydają się tu przestrogi kaznodziei, by – jak to lapidarnie ujmuje – nie zaglądać Panu Bogu w karty, „nie wyrokować, czy Bóg miał prawo dopuścić do Auschwitz”, czy postępuje sprawiedliwie wobec tej czy innej osoby albo czy coś w naszym życiu rozwiązał właściwie, czy też nie – „Naszym zadaniem nie jest spekulować, ale żyć!”. A więc nie powinniśmy próbować rozliczać Boga ze stanu świata, poczucia krzywdy czy niesprawiedliwości, jaka dotyka nas w życiu. Wkładamy wiele trudu w pracę zawodową czy sport, tymczasem właściwa relacja wobec Boga zasługuje na nasz wysiłek bardziej niż wszystkie inne – tłumaczy „strażnik doktryny” trzódce z Pentling.
Kaznodzieja Ratzinger przekonuje, że Jezus „również dzisiaj jest z nami” i że „nie zniknął z historii”. Zachęca do zaufania Bogu, bo „choć wydaje się, że jest bezsilny i przegrywa w tym świecie, w istocie trzyma ster historii w swoich rękach”. A także do uznania, że nauka nie wyjaśni wszystkiego – „Prośmy Pana, byśmy nie popadali w pychę, ale uczyli się pokory wiary”.
Mam nadzieję, że wkrótce poznamy także treść kazań, jakie Joseph Ratzinger głosi teraz jako papież senior do garstki współlokatorów domu w Ogrodach Watykańskich. I że dowiemy się, w jaki sposób odczytuje słowo Boga ten nadzwyczajny sługa Pana, gdy wypatruje drugiego brzegu.
Joseph Ratzinger, Głód Boga. Kazania z Pentling, przekład Paweł Kaźmierczak, Wydawnictwo WAM, Kraków 2016.