Logo Przewdonik Katolicki

Niedoskonali święci

o. Maciej Biskup OP
Św. Teresa z Lisieux

Święty chrześcijanin to nie ktoś przeświadczony o swojej doskonałości moralnej. Święty, przy świadomości całej swojej biedy, pokłada nadzieję w jedynym sprawiedliwym – Jezusie.

W pierwszych wiekach określenie „święty” oznaczało po prostu „chrześcijan”. Wszyscy wierni byli nazywani „świętymi”. Św. Paweł w Liście do Rzymian pisze: „Przyjmijcie ją [diakonisę Febę] w Panu tak, jak się świętych winno przyjmować” (16, 2) a List do Efezjan zaczyna słowami: „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa – do świętych, którzy są w Efezie i do wiernych w Chrystusie Jezusie”. Paradoksalnie, wierni, do których zwracał się Apostoł, wcale doskonali moralnie nie byli. Mamy w pamięci słabości Koryntian, Galatów, Rzymian… Św. Paweł sam zmagał się z jakąś tajemniczą niedoskonałością, w związku z którą wyznaje: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa (2 Kor 12, 7–9).
 
Otwarci na łaskę
W wyznaniu Pawła kluczowe są słowa: „wystarczy ci mojej łaski”. Święty chrześcijanin to nie ktoś przeświadczony o swojej doskonałości moralnej, w której mógłby odnajdywać usprawiedliwienie dla siebie. Święty, przy świadomości całej swojej biedy, pokłada nadzieję w jedynym sprawiedliwym – Chrystusie Jezusie. Św. Jan w pierwszym liście pisze, że „każdy zaś, kto pokłada w Nim [Chrystusie] tę nadzieję, uświęca się podobnie jak On jest święty” (1 J 3, 3). Zwróćmy uwagę na bezgrzeszność Maryi – Niepokalanej. Istotą jej świętości nie jest bezgrzeszność – nie wypracowała jej „w pocie czoła” ascezy, ale swoją otwartością na Łaskę. Wbrew pozorom, „bezgrzeszność” może być bezbożna, oczywiście rozumiana jako postawa samowystarczalności, na co Jezus zwrócił uwagę ewangelicznemu młodzieńcowi. Przestrzegał on wszystkich przykazań, ale nie potrafił zawierzyć i pójść drogą, która oznacza otwarcie się swoją niewystarczalnością na relację z Chrystusem. Tymczasem – pierwsza wśród świętych – Maryja, przez zawierzenie  i oparcie się na Słowie danym przez Boga „niech mi się stanie według twego słowa”, otwiera się na pełnię łaski – „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (Łk 1, 28). Tak staje się prawdziwie święta, czyli pełna Ducha – Pneumatophora. I gdy anioł Gabriel mówi dalej do i o Maryi: „błogosławiona jesteś między niewiastami”, możemy dopowiedzenie o Jej „błogosławieństwie” znaleźć w uwadze samego Chrystusa: „owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 27–28).
 
Ukochane dzieci
Ci bowiem, którzy słuchają słowa Bożego, rodzą się na nowo dla królestwa (por. J 3, 1–13). Święty to synonim, z jednej strony ucznia, a z drugiej dziecka. Słuchanie Słowa, zaufanie mu – rodzi nas dla królestwa świętych. Dziecko nie boi się pytać i nie zakłada masek, które przykrywają bezbronność. Gdy św. Jan Chrzciciel znalazł się w więzieniu, posłał swoich uczniów do Chrystusa z niepewnym zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11, 2). Ten heroicznie jednoznaczny asceta, który z taką pewnością wiary wcześniej swoim uczniom wskazywał Baranka Bożego, w chwili bezsilności wobec tajemnicy śmierci, odsłania się jako uczeń i dziecko, które szuka umocnienia. Jezus kiedyś powiedział o Janie, że „nie ma większego na ziemi wśród narodzonych z niewiast, ale i że najmniejszy w królestwie niebieskim jest większy od niego”. Prorok musiał sam przejść drogę stania się jednym z najmniejszych. Stać się dzieckiem królestwa, to odkryć, że u Boga jest się tym upragnionym, niepowtarzalnym i ukochanym dzieckiem, które jest zaproszone do uczestnictwa w całej pełni Bożej, nie dzięki zasłudze moralnej, ale zaufaniu obietnicy wybrania: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy” (Łk 15, 1). Stąd św. Teresa z Lisieux – doktor „małej drogi ufności” w Kościele, nie zrażając się swoją słabością – „nie martwię się, że jestem samą słabością, wprost przeciwnie, to z niej się chlubię i codziennie spodziewam się odkryć w sobie nowe niedoskonałości” – z nieoczekiwaną ufnością staje przed Bogiem z „pustymi rękoma” oświadcza Bogu: „Wybieram wszystko”.
 
Wąska droga – z miłości
Święty to człowiek wewnętrznie wolny. To ktoś, kto wie, że nie jest stworzony przez własne moralne zasługi, aby się lękliwie przeglądać w innych. Święty posiada świadomość bycia uratowanym przez łaskę, a jego bogobojne życia nie wynika z lęku, nie jest też „kartą przetargową” wobec Boga, lecz stanowi odpowiedź daru na dar. Taka postawa, pokory i ufności, sprawia, że święty jest współczujący dla grzeszników. Gdy Jezus zachęcał uczniów słowami „bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48), wcześniej mówił o  potrzebie przebaczenie również niesprawiedliwym. Bez Bożej łaski sami bowiem byliśmy w oczach Bożych niesprawiedliwymi: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni (…) Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 6.8).
Święci to ci, którzy przeszli przez ciasne drzwi (Łk 13, 24) i „przychodzą z wielkiego ucisku” (Ap 7, 14), ale nie ma w nich śladu wyniosłości. Świętość nie jest arogancka. Święci opieczętowani są nie pewnością siebie, ale nadzieją, która ich naznaczyła i uświęciła. Są czyści bliskością Chrystusa, który sam jeden może opłukać i wybielić własną Krwią, która obficie wylana została, gdy przechodził przez wąskie drzwi naszego ludzkiego losu – Krzyż. Błogosławieni... szczęśliwi – tak Jezus nazywa swoich uczniów. Przechodząc przez wąskie drzwi najrozmaitszego ucisku, zachowują cichość, zamiast potrzeby głośnego udowadniania swoich racji kosztem innych i czystość, która nie potępia nieczystych. Owa ciasnota i wąskość drogi świętych rodzi się z miłości: nie z relacji do samego siebie, ale w relacji do Kogoś. Przez ciasne drzwi przechodzi się dzięki darowi Łaski. Nikt nie przeszedłby o własnych siłach przez „ściśnięte gardło” prowadzące do królestwa, gdyby nie Chrystus, który przeszedł przez ściśnięte możliwości ludzkiego losu. On świadomie, ze względu na nas, sam zrezygnował z pełni możliwości – „On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby być na równi z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie” (por. Flp 2, 5–11), by w ścianie, która odgradza niebo od ziemi, świętość od grzeszności, zrobić miłosierny wyłom. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki