Do wspomnianej zamiany potrzebny jest długopis z wmontowaną małą kamerką na podczerwień, która włącza się, gdy zaczynamy pisać. Zadaniem kamery nie jest filmowanie kartki, ale śledzenie ruchu ręki. Wszystko jest rejestrowane w elektronicznej pamięci długopisu. Po skończeniu pracy dane przekopiowuje się do komputera przez tradycyjne łącze USB. To co najważniejsze odbywa się właśnie w komputerze. Dzięki specjalnemu programowi IC Pen dane z długopisu w kilka sekund przetwarzane są na obraz odręcznie napisanego tekstu, a także na plik tekstowy w programie komputerowym np. Word.
Skaner i grafolog w jednym
Wszystko to umożliwia specjalny algorytm matematyczny, który został opracowany na Wydziale Matematyki UAM w Poznaniu. Prace nad nim trwały dwa lata. Program komputerowy korzystający z tego algorytmu nazwano właśnie IC Pen. Obecnie jego wdrażaniem zajmuje się firma IC Solutions, działająca pod auspicjami Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego Fundacji UAM. Skrót IC pochodzi od angielskich słów Invisible Computing oznaczających niewidoczne komputerowe obliczanie. Długopis jest dość drogi, kosztuje około 3 tys. złotych, dlatego na razie nie jest przeznaczony dla indywidualnych użytkowników, lecz dla firm i instytucji potrzebujących przełożenia danych pisanych ręcznie na formę elektroniczną, w których taka inwestycja się opłaca. – Technologia IC Pen jest już szeroko wykorzystywana. Korzystają z niej np. Sąd Okręgowy w Poznaniu, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu czy szpitale, m.in. Szpital Kliniczny im. ks. Anny Mazowieckiej przy ul. Karowej w Warszawie. Najważniejsze wdrożenie to jednak Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy Europejskiej, która wykorzystuje naszą technologię podczas obserwacji wyborów – mówi Przemysław Jesionowski z firmy IC Solutions.
Zgodnie z ustawą o elektronicznej dokumentacji medycznej wszystkie dokumenty medyczne muszą być przechowywane w systemach sposób elektroniczny. Dzięki nowemu urządzeniu nie ma potrzeby wklepywania do komputera danych sporządzonych pismem odręcznym. Skaner nie spełnia wymogów ustawy, bo zeskanowany dokument nie wiadomo kiedy powstał. Niezwykły długopis rejestruje nie tylko treść, ale i datę, łącznie z dokładnym czasem, w którym dokument został sporządzony. A ważne jest, czy na przykład zgoda na operację została podpisana przed nią czy dopiero po. Urządzenie działa trochę jak grafolog, bo pokazuje też, jakim charakterem pisma został napisany dokument, a złożony pod nim podpis jest behawioralnym podpisem biometrycznym.
Zysk nie jest najważniejszy
Firma w swej działalności kieruje się zasadami chrześcijańskimi. Warto o tym wspomnieć, bo w dzisiejszych czasach taka deklaracja to rzadkość. – Oczywiście kierujemy się etyką biznesu, ale nie tylko o to chodzi. Także zysk, choć ważny, nie jest najważniejszy. Może nie wszyscy nasi inwestorzy byliby z tego zadowoleni, ale bardziej niż zysk interesuje nas wykorzystanie naszych pomysłów tam, gdzie są one najbardziej potrzebne, choćby nie zawsze był z tego dochód. Tak było, gdy zbieraliśmy podpisy do księgi pamiątkowej z okazji kanonizacji Jana Pawła II. Wiele osób chciało skorzystać z księgi internetowej, ale nie mogli z powodu braku dostępu do komputera. Dzięki naszemu długopisowi, z którym byliśmy w wielu miejscach, ich podpisy szybko znalazły się w internecie na stronie Iskry Miłosierdzia – mówi dr Rafał Witkowski, prezes zarządu IC Solutions.
Dla OBWE i wiejskiej parafii
Technologia IC Pen, pozwalająca na automatyczną digitalizację dokumentów tworzonych na papierze, będzie wykorzystywana podczas misji obserwacyjnych OBWE. Każdy z obserwatorów tej organizacji będzie mógł podczas swojej misji automatycznie zapisywać i przesyłać spostrzeżenia w formie cyfrowej do centrali w Wiedniu. Pozwoli to znacznie skrócić czas opracowywania raportów i wniosków. Bez tego ułatwienia nie udałoby się stworzyć raportów z misji przed opublikowaniem wyników wyborów.
– Wygraliśmy przetarg i tym bardziej jesteśmy dumni, że wygraliśmy jakością. Udało nam się pokazać, że polskie rozwiązania technologiczne są lepsze niż rozwiązania firm zachodnich – mówi dr Rafał Witkowski. Umowa podpisana z OBWE jest długoterminowa. Technologia IC Pen będzie wykorzystywana między innymi podczas najbliższych misji OBWE w październiku podczas wyborów w Kirgistanie, na Białorusi oraz na Ukrainie.
– Producentem cyfrowego pióra jest szwedzka firma Anoto, bo nie produkujemy długopisu jako przedmiotu. My stworzyliśmy do niego oprogramowanie, opierając się na zaawansowanych algorytmach i to stanowi o niepowtarzalności tego rozwiązania – mówi Przemysław Jesionowski z firmy IC Solutions. Cyfrowy długopis z polskim oprogramowaniem może też odegrać dużą rolę w diagnostyce niektórych chorób, np. Parkinsona. Ponieważ rejestruje on ruch ręki, łatwo wychwycić wszelkie jego nieprawidłowości, np. drżenia świadczące o rozpoczynającym się procesie chorobowym. Zupełnie innym zastosowaniem może być cyfrowe prowadzenie ksiąg parafialnych. Dzięki zapisywaniu ich cyfrowym długopisem cała ich zawartość byłaby dostępna w bezpiecznym systemie informatycznym w internecie, gdzie na bieżąco np. biskup mógłby wszystko śledzić. Podczas wizytacji parafii mógłby się wówczas skupić na duszpasterstwie i rozmowach z wiernymi, zamiast na wertowaniu ksiąg. Nie wszyscy księża proboszczowie są na tyle obeznani z nowymi technologami, żeby całą dokumentację prowadzić w formie cyfrowej, a urządzenie w formie długopisu jest dostępne dla każdego.
Elektroniczny tłumacz
Firma IC Solutions zajmuje się także innymi „niewidzialnymi” technologiami. Poznańscy naukowcy opracowali system rozpoznawania mowy i zamieniania jej na tekst pisany. Taki dyktafon przerabiający słowo mówione na plik tekstowy to marzenie m.in. dziennikarzy spisujących wywiady czy studentów notujących na wykładach. Technologia ta wymaga jednak udoskonalenia. Najbardziej zawansowane prace trwają w takich firmach jak Google czy Microsoft, ale jeszcze daleko im do doskonałości. Cały świat czeka też na elektronicznego symultanicznego tłumacza języków obcych. Wizja takiego urządzenia jest bardzo kusząca. Zamiast długie lata uczyć się np. mandaryńskiego, będziemy mogli skorzystać z urządzenia, które wszystko, co powiemy w naszym języku, zamieni na język mandaryński i odwrotnie. Bajka? Tak, ale taka, która powoli staje się rzeczywistością. Firma Microsoft opracowała urządzenie pozwalające na tłumaczenie ludzkiej mowy na 26 różnych języków. Wszystko wymaga jeszcze dopracowania, ale docelowo urządzenie nie tylko przetłumaczy to, co chcemy powiedzieć w innym języku, ale dodatkowo zrobi to głosem do złudzenia przypominającym nasz własny i pokaże obraz naszej twarzy z ruchem mimicznym warg odpowiadającym wypowiadanym frazom. Gdy urządzenie trafi na rynek, bariery językowe przestaną istnieć. Każdy będzie mógł je mieć np. w smartfonie i porozumieć się niemal z każdym na świecie. Kiedy to nastąpi? Trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie za około 10 lat nauka języków obcych, jeśli nawet nie przejdzie do historii, to przestanie mieć takie znaczenie jak obecnie. Zmiany, jakie nas czekają w komunikacji międzykulturowej, są trudne do wyobrażenia. Jednak na razie nie rezygnujmy z lekcji angielskiego.