Liturgiczne wspomnienie wydarzenia nawrócenia św. Pawła (25 stycznia) nie jest wprawdzie wspominane w liturgicznych źródłach rzymskich aż do IX w., za to jego ślady można znaleźć dużo wcześniej, bo już w V w. w Martyrologium Hieronima w Górnej Italii. Fakt, że Martyrologium to było łacińskim tłumaczeniem starszego przekładu syryjskiego, a ten – tłumaczeniem greckiego sprzed 400 r. świadczyć może, że korzenie obchodzenia święta nawrócenia św. Pawła sięgają pierwszych wieków Kościoła.
Gorliwy Żyd
Szaweł pochodził z Tarsu w Cylicji, był Żydem z rzymskim obywatelstwem, znał język aramejski i grecki, zetknął się również z łaciną. Był dobrze wykształcony, znał filozofię i prawo żydowskie. Prawa owego gotów był bronić za wszelką cenę – nawet, jeśli ceną tą miała być krew chrześcijan, których uważał za heretyków, zdrajców Jedynego Boga. Dla Szawła Bóg był wszystkim, dla Niego był gotów na wszystko: płomienny, gorliwy, zapatrzony w swojego Pana. Przy śmierci Szczepana mógł tylko asystować – był jeszcze za młody, by prowadzić tę egzekucję, nie miał skończonych 30 lat. Pilnował za to szat tych, którzy rzucali kamieniami, by mogli skupić się na celności uderzeń.
Później już sam wpadał do domów chrześcijan, prowadząc ich przed sądy, które wydawały wyroki śmierci. Kiedy mało mu było prześladowań w Jerozolimie, postanowił udać się do Damaszku. I właśnie na tej drodze otoczyła go światłość, a Szaweł usłyszał głos Boga, któremu – jak mu się wydawało – gorliwie służył: „Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?” .
Spadł z konia?
Tak zaczęła się droga nawrócenia św. Pawła – ale nie ona nas interesuje, tylko właśnie ów początek, tak chętnie uwieczniany przez malarzy. Nawrócenie św. Pawła malował Caravaggio i Murillo, Parmigianino i Tintoretto, Giovanni-Battista Gaulli i Rubens. Większość obrazów przedstawia Pawła spadającego z konia: i tu mamy pierwszą ciekawostkę, bowiem Dzieje Apostolskie opisujące tę scenę nie wspominają ani o koniu, ani o żadnym innym zwierzęciu. Czytamy w nich, że Szaweł „udał się” do Damaszku: gdyby to była jazda, tekst biblijny wyraźnie mówiłby o zwierzęciu, jak dzieje się to w innych miejscach. A jeśli nawet Szaweł by jechał, to raczej nie na koniu, który dla Żydów był zwierzęciem zbyt drogim – nawet królowie izraelscy dosiadali raczej muła albo osła.
Światło na zad
Michelangelo Merisi da Caravaggio, włoski malarz baroku, namalował aż dwie wersje sceny nawrócenia św. Pawła. Pracował na zlecenie, dzieło było przeznaczone dla rzymskiej bazyliki Santa Maria del Popolo. Kiedy jednak Caravaggio ukończył Nawrócenie na drodze do Damaszku, zamiast zachwytu czekało na niego oburzenie: w centrum obrazu był bowiem nie św. Paweł, ale olbrzymi koński zad. Miał się wówczas rozegrać taki dialog:
– Czemu umieściłeś konia na środku, a św. Pawła na ziemi?
– Bo tak!
– Czy koń jest Bogiem?
– Nie, ale stoi w bożym świetle!
Drugą wersję obrazu, zatytułowaną Nawrócenie św. Pawła, Caravaggio namalował inaczej, tak, żeby uczynić zadość powszechnym gustom. Nie odbiera to jednak wymowy pierwszej wersji obrazu, gdzie Bóg obecny jest jako światłość zalewająca wszystko, co dotąd było słabe i niegodne. Światłość ta silnie kontrastuje z mrokiem, spowijającym większą część obrazu: do tego stopnia, że nasze oczy muszą się przyzwyczaić, zanim dostrzegą poszczególne elementy, ukryte w ciemności.