Od urodzenia nie ma rąk i nóg, nie licząc jedynych dwóch palców u lewej stopy, które zastępują mu brakujące kończyny. Taki się urodził (tetra-amelia syndrome). Tą stopą nauczył się pisać, czesać, telefonować, prowadzić swój elektryczny wózek i grać w piłkę. On też miał moment, kiedy i ta stopa przestała mu służyć. Złamał ją właśnie podczas gry w piłkę. „Wtedy po raz pierwszy poczułem się naprawdę niepełnosprawny“ – żartuje Nick. I też musiał się nauczyć doceniać to, w co został wyposażony, zamiast skupiać się na tym, czego mu brakowało. Dzisiaj na każdym spotkaniu, czy mówi do setek biznesmenów na Florydzie, czy zwykłych ludzi, jak tu w Zagrzebiu, prosi: „dziękujcie za wszystko, nawet jeśli to nie jest doskonałe, jak moja stopa, wtedy zwyciężycie“ – dodaje z uśmiechem, pokazując swoimi dwoma palcami znak victorii „V“.
Narodziny
W ogromnej Hali Sportu w centrum Zagrzebia, w której na co dzień odbywają się mecze hokeja, młodego Australijczyka słucha ponad 4 tys. ludzi, a przed samą sceną kilkadziesiąt na wózkach i o kulach. Są tu też dziennikarze. Wszyscy ciekawi, co takiego przyciąga takie tłumy na spotkania z tym niepełnosprawnym chłopakiem. Do tego z pochodzenia Serbem.
Kiedy kończą się powitania, a 130-osobowy chór schodzi z ogromnej sceny, techniczni ustawiają na niej długi stół. Chwilę później pojawia się na niej roześmiany Nick i zaczyna prosto z mostu: „Czy ręcę i nogi mogą nam dać szczęście? Nie, chociaż jako ośmiolatek bardzo w to wierzyłem i chciałem być jak moi rówieśnicy. Modliłem się nawet, żeby odrosły mi ręce i nogi. Dzisiaj wiem, że tak nie jest. Patrzę na was i widzę wiele osób, które mają ręce i nogi, a są smutne“.
Jego też smutek nie opuszczał od najmłodszych lat. Bora i Duška Vujicic, rodzice młodego Australijczyka, dzisiaj obecni także na widowni, walkę z chorobą syna rozpoczęli już na porodówce. Ciąża przebiegała bez problemów, poród także. Kiedy urodził się Nick, pielęgniarki ocierały ukradkiem łzy. Oni też płakali, pytali dlaczego i uczyli się żyć z niepełnosprawnym dzieckiem, przygotowując na jego odejście, bo tak zapewniali lekarze.
Pełne teksty artykułów "Przewodnika Katolickiego" w Internecie ukazują się po 10 dniach od daty wydania drukiem