Logo Przewdonik Katolicki

W małżeńskiej poczekalni...

Paweł Piwowarczyk
Fot.

Z tej poczekalni można nerwowo wbiec na peron i być potrąconym przez pociąg zwany pożądaniem. Można też spokojnie zająć miejsce w wyznaczonym wagonie. A gdy pociąg ruszy, ujrzeć przez okna to, co się nazywa prawdziwą miłością.


Z tej poczekalni można nerwowo wbiec na peron i być potrąconym przez pociąg zwany pożądaniem. Można też spokojnie zająć miejsce w wyznaczonym wagonie. A gdy pociąg ruszy, ujrzeć przez okna to, co się nazywa prawdziwą miłością

„Czekać uczymy się zwykle dopiero wtedy, kiedy nie mamy już na co czekać”, twierdzi Marie von Ebner-Eschenbach. Niekoniecznie. Moi rozmówcy uczyli się, gdy naprawdę mieli ku temu powody.

 

 



Uprawialiśmy sport, unikaliśmy samotności…

 

O rozpakowywaniu coraz piękniejszego prezentu, motywacji do czekania i sporcie jako sposobie na… Rozmowa z Sylwią i Pawłem Szumniakami.

 

Ile lat jesteście małżeństwem?

- Za mało, żeby mieć wystarczające doświadczenie, i za dużo, żeby go nie mieć w ogóle, czyli półtora roku.

 

Jak długo byliście narzeczonymi i co było najtrudniejsze dla Was w tym okresie?

- Około dziesięciu miesięcy. Największą trudnością była różnica w postrzeganiu świata przez drugą „połowę”, innym rozumieniu tych samych słów. Coś, co dla jednego znaczyło „A”, drugi odbierał jako „Ą” lub „Z”. Opanowanie sztuki efektywnej komunikacji jest warunkiem koniecznym dla zakochanych. To pozwala uniknąć konfliktów.

 

Ale warto było czekać na siebie? Jak z perspektyw miesięcy i lat patrzycie na czas przed ślubem?

- Tak! Odpakowanie prezentu, który z dnia na dzień stawał się piękniejszy, bardziej upragniony i wartościowy, było niesamowitym doznaniem. Wstrzemięźliwość dała nam poczucie wolności i wyzwolenia. Dzięki niej każde z nas czuło się w pełni człowiekiem, a nie zwierzyną pędzącą za zaspokojeniem pożądania. W narzeczeństwie warto nauczyć się przebywania z sobą bez seksu. Przecież w małżeństwie będą chwile, kiedy trzeba będzie na siebie poczekać, i co wtedy? Mąż pójdzie zaspokoić swoje potrzeby w domu publicznym? Co to za sztuka poznać ciało partnera? Sztuką jest raczej poznać jego duszę.

 

Jakie mieliście motywacje, żeby poczekać do ślubu?

- Naszym podstawowym powodem była wiara w Chrystusa ubiczowanego, ukrzyżowanego i nieskończenie miłosiernego. To wystarczyło. Jeśli uwierzy się w mądrość i dobroć Boga, który jako jedyny wie, co dla nas najlepsze, to nie potrzeba żadnej innej motywacji. Coraz więcej z małżeństw przeżywa kryzysy i się rozpada. Może to właśnie przez seks przed ślubem ?

 

Mieliście jakieś „swoje sposoby” na unikanie okazji do grzechu?

- Pewnego dnia opracowaliśmy „listę postanowień”. Były na niej między innymi takie punkty jak: uprawiamy sport, nie przebywamy w pustych osamotnionych miejscach, np. mieszkaniu, samochodzie; nie spotykamy się, gdy jesteśmy zmęczeni; podczas wspólnych wyjazdów śpimy oddzielnie - jak najdalej od siebie. Walka na tym samym froncie dała błogosławione zwycięstwo.

 

Co radzilibyście zakochanym, którzy bardzo się kochają, pragną się fizycznie i nie potrafią sobie poradzić, bo każde zbliżenie rodzi pożądanie…

- Muszą być blisko Boga, modlić się wspólnie, bo to ogromnie zbliża. Po drugie, znaleźć jakiś sport dla siebie - zapisać się na basen, taniec, może wspólne bieganie? Napięcie trzeba rozładować, a spora dawka wysiłku fizycznego na pewno pomoże. Po trzecie, organizowanie sobie czasu, gdy nie ma co robić. Nie trzeba przesiadywać w domu, jest tyle ciekawszych rzeczy do zrobienia. Wspólne zainteresowania! Naszym stało się nurkowanie, które pozwoliło nam odkryć następującą zależność: im mniej czasu spędzonego na bezczynnym siedzeniu, tym mniejsze problemy z niekontrolowanym pożądaniem.

 

Czego Wam życzyć jako szczęśliwym małżonkom?

- Tego, byśmy kochali się według pomysłu i planu Boga i nigdy nie zamknęli na Niego drzwi. A także nieustającej pasji do życia.

 

 

 


 

Granica, kontrola, rozmowa

 

O ważnych funkcjach cegieł i cementu, o tym jak się zaczęło, a musiało się na chwilę skończyć… Rozmowa z Pauliną i Norbertem Machnicami.

 

Wasz ślub odbył się…

- 3,5 roku temu.

 

O. Knotz mówi, że „kluczem do szczęścia jest połączenie seksualności z duchowością”.

- Każdy z nas jest grzeszny, popełnia błędy, dlatego trzeba pamiętać, że to połączenie trzeba budować każdego dnia. Nie da się go osiągnąć jednorazowo.

 

A zgadzacie się z twierdzeniem „jakie kochanie, takie śniadanie”?

- Nie można oddzielać sfery intymnej od codzienności. W małżeństwie jesteśmy jednością i również wszystkie aspekty naszego życia stają się jednością. Gdyby sferę intymną oddzielić od zwykłej szarej codzienności, to okazałoby się, że nawzajem się oszukujemy i taki związek wcześniej czy później zaczyna przeżywać kryzys.

 

Niektórzy uważają, że należy się dopasować seksualnie. Mieliście jakieś obawy z tym związane?

- Czas narzeczeństwa jest po to, by poznać siebie nawzajem w sposób duchowy, a po ślubie przypieczętowane zostaje to połączeniem ciał. Nasuwa mi się porównanie - duchowość jako cegły budujące dany budynek, a cielesność jako cement wypełniający przestrzenie pomiędzy nimi, jednak mający bardzo ważną funkcję, bo wiążącą ze sobą wszystkie elementy. Myślę, że jeśli dwoje ludzi dopasuje się ze sobą w sposób duchowy, to nie ma mowy o braku dopasowania w sferze intymności.

 

Co, a może kto pomógł Wam odnaleźć sens w czekaniu?

Paulina: - Dużą pomoc okazał mi stały spowiednik, który wspierał nas swoją modlitwą oraz cierpliwie pomagał w chwilach upadków i zwątpienia.

 

Warto było czekać na siebie? Jak z perspektyw miesięcy i lat patrzycie na okres przed ślubem?

Norbert: - Warto, zwłaszcza że łatwo nie było, a jednak udało nam się dotrwać. To daje dużą satysfakcję.

Paulina: - Ten okres czystości przedmałżeńskiej pomógł nam tez wkrótce po ślubie, ponieważ dwa miesiące po nim okazało się, że zostaniemy rodzicami. Niespodzianką i radością był dla nas fakt, że była to ciąża bliźniacza. Wiązało się z tym również wysokie ryzyko pojawienia się różnych problemów w przebiegu ciąży. Dlatego też podjęliśmy decyzję o zaprzestaniu współżycia na czas dziewięciu miesięcy i nie było to dla nas jakimś wielkim wyrzeczeniem, mimo że przecież dopiero to współżycie między nami zaistniało.

 

Mieliście jakieś swoje sposoby na unikanie okazji do grzechu?

Norbert: - Staraliśmy się kontrolować swoje zachowania, ponieważ ta granica jest bardzo płynna i łatwo ją przekroczyć choćby jednym gestem. Unikaliśmy sytuacji, które mogłyby prowadzić do grzechu.

Paulina: - Sporo też rozmawialiśmy na ten temat w sposób otwarty, tłumacząc sobie nawzajem, czym jest dla każdego z nas dane słowo lub gest. Określenie granic pomaga unikać okazji do grzechu.

 

Czego Wam życzyć jako szczęśliwym małżonkom?

- Miłości jeszcze bardziej cierpliwej i wyrozumiałej od tej, którą mamy dla siebie, zwłaszcza w przeżywaniu szarej codzienności.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki