„Panie, jeśli chcecie być prawdziwie chrześcijańskimi matkami, utkwijcie wasz wzrok w św. Monice. Czytajcie jej żywot, a znajdziecie w nim wiele rzeczy, które was pocieszą” – to słowa św. Franciszka Salezego o matce św. Augustyna, patronce matek katolickich. Sam syn złożył o niej na kartach Wyznań wymowne świadectwo.
Przyszła na świat w 322 r. w afrykańskiej prowincji Imperium Rzymskiego, w Tagasta (Souk Ahras) w Numidii, która obecnie leży na terytorium Algierii. Chociaż była chrześcijanką, wydano ją za poganina Patriciusa – urzędnika rzymskiego, członka rady miejskiej – któremu powiła troje dzieci: Augustyna, Nawigiusza oraz córkę. Nie dość, że Patricius nie był dobrym mężem, to jeszcze Augustyn dostarczał jej licznych utrapień. Po opuszczeniu domu rodzinnego podjął studia uniwersyteckie w Kartaginie (dzisiejsza Tunezja) i zaczął wieść niezwykle burzliwe życie, zyskując szybko dostatek i sławę birbanta. Związał się z kobietą zamężną i miał z nią syna Adeodata, a na dodatek trafił do sekty manichejczyków, wierzących w równorzędną walkę Boga z szatanem.
Monika czyniła, co mogła, aby uchronić syna przed ostatecznym zatraceniem: całymi godzinami modliła się, wylewając morze łez. Zdruzgotana jego poczynaniami, uznała go za najnieszczęśliwsze ze stworzeń. Noc przed jego wyjazdem do Rzymu spędziła na modlitwie w kaplicy św. Cypriana. Aż w końcu udała się do pewnego biskupa, aby prosić go o modlitwę, bo sądziła, że jej modły nie przynoszą oczekiwanych skutków. I okazało się, że wyjazd Augustyna do Italii był opatrznościowy, bo dzięki kazaniom św. Ambrożego z Mediolanu młodzieniec odmienił swe życie. Dla Moniki nadszedł wreszcie czas ukojenia: mąż przyjął chrzest, a po latach również jej syn rozstał się z kochanką i udał się na medytację w Cassiciacum. W 387 r. razem ze swym synkiem przyjął chrzest. Monika odbyła wtedy z Augustynem długą i szczerą rozmowę. Kilka dni później w Ostii umierała z powodu febry na jego rękach.
„Boże, który ulitowałeś się nad łzami św. Moniki i na gorące jej prośby nie tylko nawrócenie jej syna, ale i jeszcze tak wielką świętość mu udzieliłeś, daj nam łaskę modlenia się z równą jak ona gorliwością i pokorą za dzieci nasze, ażebyśmy mogli uprosić ich zbawienie, a przez to i na własne zasłużyli...”. To słowa kończące litanię do św. Moniki. Od XV w. kobiety z całego świata podążają do kaplicy z jej relikwiami – która znajduje się w rzymskiej świątyni pod patronatem św. Augustyna – aby wstawiennictwu św. Moniki powierzyć najbardziej bolesne sprawy rodzinne.