Logo Przewdonik Katolicki

Demokracja sondażowa

Adam Suwart
Fot.

Marek Ziółkowski socjolog, profesor zwyczajny, nauczyciel akademicki związany z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza i Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej, od 2005 r. senator i wicemarszałek Senatu

 

Marek Ziółkowski – socjolog, profesor zwyczajny, nauczyciel akademicki związany z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza i Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej, od 2005 r. senator i wicemarszałek Senatu


 

 

Panie Profesorze, z każdej strony otacza nas dziś szum informacyjny. Jego elementem są także sondaże. Niemal codziennie programy informacyjne prezentują wyniki badań tak zwanej opinii publicznej. Czy rzeczywiście owe sondaże są tak potrzebne?

- Sondaże są dzisiaj nieodłączną częścią rzeczywistości. Coraz łatwiej je przeprowadzać i coraz szybciej można obliczyć i podać ich wyniki. Choć niekiedy metody szybsze – jak na przykład sondaż telefoniczny - są mniej rzetelne niż metody bardziej czasochłonne – wywiady w domach. Wyników tych oczekują z mniejszym lub większym napięciem przedsiębiorcy, handlowcy, przedstawiciele różnych grup zawodowych: artyści, „celebryci”, politycy, dziennikarze i wreszcie szeroka opinia publiczna.

Wyniki sondaży - zwłaszcza tych badających preferencje polityczne - są jedną z podstawowych medialnych informacji, niezbędną „strawą” dla dziennikarskich komentarzy i powtarzanych aż do znudzenia interpretacji i prognoz. Dlatego sondaże są ustawicznie używane i nadużywane. 

 

Jaki sens ma zatem ciągłe prowadzenie sondaży, przy tak częstej zmienności ocen i opinii i takiej ich ulotności?

- Rzeczywiście, wyniki szczegółowe sondaży żyją krótko i są zwykle bardzo szybko zapominane. Warto jednak podkreślić, że z tych sondaży pozostają jednak pewne ogólne i generalnie trafne przekonania o nas samych, o całym społeczeństwie. Wynika z nich, po pierwsze, że poglądy społeczne są zróżnicowane - jedni wolą tę, a inni tamtą partię, jednym podoba się bardziej ten, a innym tamten serial - że nie ma ani całkowitej jedności poglądów, ani też ostrego przeciwstawienia „my-oni”, bo obie te strony również są wewnętrznie zróżnicowane.

Po drugie, z sondaży wynika, że poglądy społeczne są w znacznym stopniu zmienne, że „wszystko płynie”. Stąd też liczą się nie tyle wyniki pojedyncze, ale długotrwałe tendencje czy trendy.

Po trzecie wreszcie, sondaże pokazują, że w społeczeństwie dominują zwykle nie opinie krańcowe, ale poglądy umiarkowane, środkowe, „letnie”. Sondaże są więc bardzo dobrą lekcją tego, że nie wszyscy sądzą tak jak „my”, uczą więc swoistej pokory, uwzględniania zdania innych ludzi.   

 

Ja jednak upieram się, że te cechy sondaży są często wykorzystywane dla własnych, partykularnych celów różnych grup, na przykład polityków.

- Sondaże mają swoje zalety i wady. Zacznijmy od zalet. Sondaże zrealizowane zgodnie z regułami sztuki najlepiej pokazują rozkład opinii w danej kwestii. Prawidłowo dobrana tak zwana próbka reprezentatywna - powiedzmy tysiącosobowa jest najlepszym sposobem pokazania rozkładu poglądów w danej kwestii; sposobem lepszym niż wybory - bo przecież nie wszyscy idą do urn; lepszym niż uwzględnianie petycji, listów do władz, udziału w manifestacjach, akcjach protestu albo poparcia, ponieważ we wszystkich tych działaniach biorą udział bardzo niewielkie, zaangażowane mniejszości. Lepszym też oczywiście od opinii wyrażanych w głosowaniach telefonicznych po programach radiowych czy telewizyjnych (słupki zielone za, czerwone przeciw) czy głosowaniach w internecie, w których biorą przecież udział jedynie dość specjalni uczestnicy, często do tego namawiani („dzwońcie z poparciem dla danego polityka, dziennikarza, twojego miasta”). Sondaże odbijając także poglądy „milczącej większości” są więc w pewnym sensie najbardziej demokratyczne.

 

A te ujemne strony sondaży, o których zgodnie obaj mówimy, jednak także są?

- Przy ocenie wartości sondaży należy zdawać sobie sprawę z rozmaitych problemów. Problem pierwszy to rzetelność warsztatowa sondaży. Jako kilkuletni przewodniczący Rady Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) mogę z przekonaniem stwierdzić, że CBOS czyni wszystko, aby badania sondażowe były w pełni rzetelne. Niekiedy wymaga to podjęcia specjalnych działań. Na przykład ludzie rzadziej wpuszczają ankieterów do swoich domów w dużych osiedlach wielkich miast, stąd trzeba tam dolosowywać nowych respondentów do próbki, po to aby wszystkie grupy ludności były równomiernie reprezentowane. Oczywiście wyniki zależą od sformułowania pytania, zdarzają się także pytania sugerujące, po prostu źle postawione. Badacze stoją też często przed trudną decyzja: czy ulepszać zadawane pytania, czy też powtarzać w kolejnych sondażach to samo pytanie, nawet zdając sobie sprawę z jego niedoskonałości, ale po to, by mieć pełną porównywalność wyników. Podstawową kwestią jest to, żeby sytuacja wywiadu sprawiała, by respondent mówił to co naprawdę myśli, a nie to, co - jak sam sądzi - odpowiada oczekiwaniom ankietera. Te wszystkie trudności warsztatowe dadzą się jednak zadowalająco rozwiązać.

 

Najbardziej obiektywne i rzetelnie uzyskane wyniki sondażu można jednak później różnie „interpretować”, np. podczas debaty politycznej.

- To jest właśnie drugi problem - umiejętność czytania wyników oraz porównywania rezultatów sondaży przedstawianych w odmienny sposób. Np. procent poparcia dla partii liczyć można: od wszystkich respondentów, od tych co deklarują, że wezmą udział w wyborach, albo tylko od tych, którzy pójdą do wyborów i mają już zdecydowane poglądy, na kogo głosować. W każdym z tych przypadków wynik na przykład 20 proc. znaczy zupełnie co innego.

Problemem trzecim jest sposób przedstawiania tych wyników w mediach. Te same rezultaty opatruje się np. zupełnie inaczej brzmiącymi tytułami: „Niebiescy gonią Zielonych”, „Zadyszka Zielonych” albo „Zieloni zdecydowanie na czele” czy też „Próżne wysiłki Niebieskich” oraz komentuje w nierzetelny i niekiedy wręcz zabawny sposób. Media rzadko kiedy są neutralne, dokonując zwykle większej lub mniejszej manipulacji.  

 

Czy tylko media? Wspomniałem też o politykach.

- Rzeczywiście. Osobną i chyba obecnie najistotniejszą kwestią jest sposób wykorzystywania sondaży przez ludzi sprawujących władzę. Mówi się dziś często o demokracji sondażowej. Jest to sytuacja, gdzie politycy, podejmując decyzje, kierują się nie dobrem państwa czy racją stanu, ale wyrażonym w sondażach poparciem dla danego rozwiązania albo też ogólnymi „słupkami popularności” poszczególnych osób czy partii politycznych. Czasem sondaże nazywa się wręcz „szóstą władzą” (obok trzech podstawowych - ustawodawczej, wykonawczej i sądowej, czwartej – mediach tradycyjnych i piątej – internecie).

Z jednej strony sprawia to, że władza bardziej liczy się z „głosem ludu”, z drugiej jednak powoduje, że rządzący boją się podjąć jakiekolwiek decyzje, które są długofalowe i ze względu na dobro całej wspólnoty wręcz konieczne, ale które politycy odrzucają ze względu na to, że wymagałaby jakichś przejściowych wyrzeczeń i narażały na szwank krótkofalowe interesy i partykularne korzyści poszczególnych środowisk (w Polsce jest to chociażby kwestia likwidacji przywilejów emerytalnych pewnych grup oraz generalnego podwyższenia wieku przechodzenia na emeryturę).

 

Mówi się często, że w demokracji władza operuje zwykle horyzontem od jednych wyborów do drugich, kierując się tym, że za lat kilka poddać się musi werdyktowi wyborców...

- W dobie wszechobecnych sondaży ta perspektywa jeszcze bardziej się skraca. Niektórzy rządzący zaczynają każdy dzień od oglądania słupków popularności i chcąc przypodobać się elektoratowi nie robią nic, co wymagałoby jakichkolwiek wyrzeczeń. Rzecz jednak w tym, że tak naprawdę elektorat chciałby, aby władza umiała podejmować mądre choćby nawet i trudne decyzje i za takie decyzje będzie ją na dłuższą metę rozliczał. Prawdziwy mąż stanu to ktoś, kto umie podjąć trudną, ale konieczną decyzję, niekiedy nawet wbrew aktualnej opinii, jak generał de Gaulle wycofujący się z Algierii, wbrew tym, którzy wynieśli go do władzy. W demokracji sondażowej nie ma miejsca więc miejsca na mężów stanu.     

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki