
On sam, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza gazety włoskiego episkopatu „Avvenire”, czy byłby gotów podjąć takie duszpasterskie wyzwanie, mówi, że nie widzi konkretnych możliwości, by miało się to urzeczywistnić. Niemniej, jako człowiek Kościoła i głowa jednej z watykańskich dykasterii, czuje się pasterzem. W soboty i niedziele, gdy tylko jest to możliwe, odwiedza parafie, bierzmuje, przewodniczy procesjom i uroczystościom. Na łamach dziennika „Corriere della Sera” zdradził, że po kardynalskiej nominacji otrzymał 5300 e-maili i tysiąc listów z gratulacjami. Także od agnostyków i ateistów.Urodził się w 1942 r. we włoskim Merate. Święcenia kapłańskie przyjął w roku 1966, sakrę biskupią otrzymał w 2007 r. z rąk Benedykta XVI, a 20 listopada br. został włączony do grona kardynałów. Był prefektem Biblioteki-Pinakoteki Ambrozjańskiej w Mediolanie, od 1995 r. jest członkiem Papieskiej Komisji Biblijnej, a od 2007 r. przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Kultury oraz Papieskiej Komisji ds. Dziedzictwa Kulturowego Kościoła i Papieskiej Komisji ds. Archeologii Sakralnej. Przez swoje programy telewizyjne, artykuły w prasie oraz liczne książki od lat popularyzuje Pismo Święte. Począwszy od grudnia 2007 r. co tydzień publikuje artykuły biblijne w naszym tygodniku.
Z kard. Gianfranco Ravasim,
przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Kultury,
rozmawia ks. Dariusz Madejczyk redaktor naczelny
Znamy Eminencję jako człowieka rozkochanego w Biblii, który ma też wielką pasję, gdy chodzi o jej wyjaśnianie. Od trzech lat czytelnicy „Przewodnika Katolickiego” mają możność zagłębiania się w cotygodniowe komentarze biblijne Księdza Kardynała, we Włoszech od lat można je czytać w gazetach i usłyszeć w cotygodniowych programach telewizyjnych „Le frontiere dello Spirito” (Granice Ducha).
- To prawda, bardzo lubię tłumaczyć Pismo Święte. Wciąż bardzo dużo piszę dla gazet, wciąż także – to już prawie 23 lata – prowadzę cotygodniowy niedzielny program w telewizji (Canale 5), bo wiem, że ma bardzo dużą oglądalność, że ludzie go potrzebują. Choć jest to bardzo angażujące i czasami chciałoby się to zostawić, wiem, że nie wolno z tego zrezygnować. Jestem przekonany, że czymś niezwykle ważnym jest nasza obecność z tematami religijnymi w mediach, które są dziś jednym z głównych źródeł komunikacji, a szczególnie ważna wydaje mi się właśnie obecność w mediach świeckich. Dlatego sam piszę co tydzień na łamach świeckiej gazety i prowadzą wspomniany program w telewizji.
Nie da się ukryć, że jest Ksiądz Kardynał raczej wyjątkiem, gdy chodzi o takie podejście do prasy i telewizji. Wielu duchownych lęka się mediów świeckich, zwłaszcza tych komercyjnych.
- Nasza obecność z tematami religijnymi w przestrzeni świeckiej musi mieć dwie cechy. Po pierwsze musi to być obecność, która charakteryzuje się umiejętnością dialogu. Dialog z kulturą współczesnego świata jest podstawą tej obecności. Trzeba nauczyć się słuchać innych, wsłuchiwać się w ich zdanie nawet jeśli jest inne czy przeciwne naszemu. Trzeba nauczyć się „gramatyki” współczesnej kultury i rozeznawać różne kierunki jej rozwoju. Tym niemniej – i to jest druga rzecz, którą chce podkreślić – nie można się we wszystkim do tej kultury dostosowywać, na przykład przez to, że zaczniemy tworzyć jakieś formy synkretyzmu. Musimy wciąż na nowo odnajdywać swoje miejsce w tym świecie, zachowując jednocześnie własną tożsamość. Konieczna jest więc tu znajomość teologii, poznanie kultury chrześcijańskiej i wszystkiego, co składa się na to nasze dziedzictwo. Mówiąc w skrócie: trzeba poznać innych. Odrzucając wszelkiego rodzaju fundamentalizmy, należy wyruszyć na spotkanie drugiemu człowiekowi. Nie widzę absolutnie sensu obecności duchownych w różnego rodzaju telewizyjnych show w imię przekonania, że jest to nowoczesny sposób ewangelizacji. Uważam natomiast, że warto być w mediach, nawet w programach niszowych, nie zrażając się niską oglądalnością, jeżeli wiemy, że nasz głos jest tam naprawdę potrzebny i oczekiwany. Nie wolno ograniczać się przy tym do mówienia tylko na bieżące tematy, ale trzeba odważnie dotykać także tematów ostatecznych.
Eminencjo, jako biblista z wielkim doświadczeniem przepowiadania słowa Bożego i wyjaśniania Pisma Świętego nie tylko z ambony, co Ksiądz Kardynał poradziłby tym, którzy głoszą słowo Boże? Co zrobić, by ten przekaz był jasny, prosty i czytelny, a przy tym by nie stał się banalny.
- Jest to trudne pytanie. Dotyczy właściwie nie tylko przepowiadania słowa Bożego, ale także wielu innych dziedzin życia. Ogólnie rzecz ujmując, widzę to tak: podstawową sprawą, by mówić o Biblii jest rozeznanie tego, co nazwałbym szczególną wartością języka biblijnego. Choć na pozór może się to wydawać paradoksalne, język ten jest bardzo nowoczesny, a wartością tego języka jest jego symboliczny, narracyjny charakter.
Jezus z swoim przepowiadaniu używa 35 przypowieści (można mówić o 72, gdybyśmy rozszerzyli zakres tego pojęcia również na inne teksty o charakterze metaforycznym). Jezus przemawia używając obrazów, bo dobrze zna trudności związane ze słuchaniem. Tymczasem nasze przepowiadanie bardzo często jest po prostu zbyt abstrakcyjne. Przechodzi ponad głowami słuchaczy. Mówimy bardzo ogólnie, nasz przekaz jest mało wyrazisty, niezbyt konkretny, brakuje w nim tej obrazowości, a przecież mamy przed sobą ludzi, którzy cały dzień spędzają w świecie obrazów, reklamy, telewizji, internetu, gdzie wszystko oparte jest o obrazowy sposób przekazywania. Właśnie dlatego uważam, że Biblia ma coś, co może nam współcześnie bardzo pomóc w ewangelizacji – jest to język symboli. Gdy na przykład weźmiemy pod uwagę pierwszych jedenaście rozdziałów Księgi Rodzaju i poprosimy artystów, żeby je zilustrowali, nie koniecznie w malarstwie, to znajdą tam symboliczne opowiadania, które ukazują uniwersalne tematy wszystkich czasów: stworzenie, dobro i zło, wolność, małżeństwo, miłość, przemoc w rodzinie (Kain i Abel), przemoc społeczną (imperializm babiloński), destrukcję świata stworzonego. To są konkretne tematy, bardzo nam bliskie, ukazane w sposób symboliczny, językiem narracyjnym. Musimy uczyć się umiejętności używania takiego „kolorowego” języka.
Nie można oczywiście zapomnieć o tym, że teologia ma również swój własny formalny język. Naszym zadaniem jest takie przepowiadanie, by zachowując wrażliwość na język współczesności, prowadzić na możliwie najwyższym poziomie dzieło ewangelizacji i katechizacji. Trzeba wciąż pamiętać, że dzieło ewangelizacji jest dziś naszym podstawowym zadaniem, bo poziom edukacji religijnej przeciętnego wiernego jest zdecydowania za niski.
Całość wywiadu ukazała się w Pk 49/2010