Logo Przewdonik Katolicki

Korzenie trzymające przy życiu

Weronika Stachura
Fot.

Jedna z bolączek współczesnego człowieka przejawia się w tym, że zatracił on poczucie zakorzenienia.

 

 

Życie jak sieć

Maksymą niezwykle dzisiaj aktualną wydaje się być Heraklitowe „panta rhei”. Wszystko jest płynne, zmienne, ulotne, ambiwalentne, a więc nijakie. Brak stabilizacji, niepewność jutra, destrukcyjnie wpływają na człowieka, stawiając go w niekomfortowej sytuacji. Szukając punktu odniesienia, szuka on „miejsc wspólnych” z innymi osobami. Jednym z nich jest zakorzenienie. Paradoksalnie bowiem w momentach kryzysowych, krytycznych życiowych sytuacjach, w najtrudniejszym do odparcia argumencie przeciw życiu – jego skończoności i kruchości można dostrzec jednocześnie jego najmocniejszy atut – tworzenie relacji z innymi ludźmi, które w wielu momentach są nie do przecenienia.

Bynajmniej nie chodzi tu jedynie o najbliższe więzy krwi między członkami rodziny, choć z pewnością to one zapewniają nam niezbędne podwaliny pod właściwe funkcjonowanie, rozwój i budowanie prawidłowego poczucie bezpieczeństwa. Zakorzenienie zatacza coraz to szersze kręgi, poczynając od poczucia wspólnoty z konkretnymi osobami w miejscu zamieszkania, dziećmi z podwórka, uczniami w klasie, współpracownikami z zakładu pracy, a skończywszy na solidaryzowaniu się z własnym krajem. To ostatnie przejawia się np. wywieszaniem flagi w święta narodowe czy udziałem w ważnych wydarzeniach społecznych czy politycznych, np. wzięciem udziału w głosowaniu w dniu wyborów. Jest swoistego rodzaju katalizatorem wszelkiego rodzaju zmian na płaszczyźnie społecznej, gospodarczej czy ekonomicznej. A przede wszystkim zakorzenienie gruntuje naszą osobowość. Pozbawienie korzeni jest niezwykle niebezpiecznym doświadczeniem nie tylko dla jednostki, ale i dla całego narodu.

 

Nie tylko z własnej woli

Dobrze wiedzą o tym ci, którzy zdeterminowani przez dramatyczną sytuację panującą w ich kraju, muszą szukać schronienia gdzie indziej. To uchodźcy i migranci, których światowy dzień obchodziliśmy 17 stycznia, przebywający obecnie w ponad 60 krajach na całym świecie. Liczba takich osób, jak podaje Statystyczny Raport Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), w 2008 r. oscylowała wokół 15,2 mln osób. Pozbawieni wszystkiego, co składało się na ich dotychczasowe życie, zmuszeni są rozpoczynać je od nowa, nierzadko traktowani są jako „ludzie-widma”, gdyż wprawdzie zapewnia się im przysłowiowy dach na głową i wyżywienie, ale z powodu drobiazgowej biurokracji odmawia np. przyjęcia do pracy. Z drugiej zaś strony wciąż przybywa osób, w tym zwłaszcza młodych, których decyzje dyktowane różnych względami, w szczególności chęcią podniesienia swojego statusu majątkowego, z własnej woli decydują się na zmianę miejsca zamieszkania. Dzisiaj, gdy język obcy dla wielu nie stanowi żadnej już bariery, migracja zarobkowa jest na porządku dziennym. Charakterystyczna dla młodego pokolenia umiejętność adaptowania się do nowych warunków, umożliwia im, w mniemaniu otoczenia, zarwanie z dotychczasowymi korzeniami bez „zbędnych sentymentów”. O ile jednak wyjazd tego typu motywowany jest zrozumiałymi względami, o tyle argumenty popularnych obecnie stypendystów, a więc tych, którzy mogą podjąć edukację w innym niż macierzystym kraju, trudniej zaakceptować. Nazywani często „niewykrywalnymi” na mapie politycznej czy obywatelskiej, każdy zagraniczny pobyt traktują jako zaledwie tymczasowy, jako jedynie kolejny przystanek na drodze swego życia. Nawiązując kontakt z nowo poznaną społecznością, jednocześnie nie identyfikują się z nią. Paradoksalnie nie czują się w żadnym wypadku emigrantami, nie mają stałego źródła utrzymania, ale szczególnie o nie nie zabiegają. Zdają się odczuwać strach przed jakimkolwiek zakorzenieniem, postrzegając je jako pewnego rodzaju zniewolenie hamujące dalszy rozwój, bo zakładające stagnację.

 

Zakorzenienie w Bogu

Wspomniane rozumienie terminu zakorzenienia stanowi problem na płaszczyźnie społecznej. Można jednak pójść o krok dalej i zastanowić się, czy współczesny chrześcijanin, nazywany też pielgrzymem w drodze, istotnie potrzebuje zakorzenienia? Jeśli tak, to jakie jest to właściwe? Jedną z najczęściej wymienianych wad wielkich aglomeracji jest ich anonimowość. Współczesnemu człowiekowi mieszkającemu w przeludnionych miastach nieustannie towarzyszy poczucie osamotnienia i wyobcowania, często będącego ceną mylnie rozumianej wolności. Lęk podporządkowania się utartym, nierzadko niezrozumiałym w gruncie rzeczy regułom, popycha człowieka w objęcia samotności. Tu zatem pojawia się konieczność, również dla osoby wierzącej, poczucia zakorzenienia, jednak nie jest oto tożsame z jego powszechnym rozumieniem. Termin ten w tym wypadku należy rozumieć szerzej, jako zakorzenienie we wspólnotę Kościoła, a więc zgromadzenia osób wyznających jedną wiarę w Chrystusa. Owo zakorzenienie w Kościele prowadzi bezpośrednio na wyższy poziom – do zakorzenienia w Bogu. Świadomie i aktywnie stając się częścią kościelnej wspólnoty, przede wszystkim wzrastamy duchowo. Dodatkowo zapewniamy sobie niejako „zaplecze”, środowisko, które w trudnych sytuacjach pomoże ponownie obrać należyty kurs, wskaże właściwą drogę, jasno wytyczy granicę między dobrem a złem.

W rozważaniu tego tematu nie można zapominać o innym ważkim terminie – tożsamości. Zachowanie własnej tożsamości w dzisiejszym świecie staje się nie lada wyzwaniem. Ale dla godnego życia człowiek potrzebuje poczucia związku z jakimś fundamentem, z czymś, co przesądza o jego tożsamości. W tym poszukiwaniu potrzebna jest jednak pamięć. Bo pamięć i tożsamość są ze sobą nierozerwalnie połączone, o czym pisał w swej ostatniej książce Jan Paweł II. Dla chrześcijanina fundament jest jasno określony. To Bóg.

Św. Paweł pisze, że dopóki człowiek jest na ziemi, może jedynie tęsknić do Boga: „jak długo pozostajemy w ciele  jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy” (2 Kor 5, 6-7). Jednakże chrześcijanin musi pamiętać, dokąd zmierza i jaki jest cel jego wędrówki. I ważne, by pamiętał słowa Romano Guardiniego: „Tylko ten, kto zna Boga, zna także człowieka”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki