Scenariusz takich konfliktów jest do bólu przewidywalny. Kiedy zapytano mnie dwa miesiące temu, co sądzę o koncercie Madonny właśnie 15 sierpnia w Warszawie, obawiałem się, że wszystko potoczy się według dawno sprawdzonego schematu.
Co o nas powiedzą?
Najpierw dowiadujemy się, że królowa popu (w przypadku Madonny) lub wybitny twórca (w przypadku Catellany) albo odważna, młoda, utalentowana (Dorota Nieznalska) zaszczyci nas swą twórczością. Pojawiają się reklamy, zapowiedzi, głosy zachwyconych krytyków i medialne uwielbienie. Następnie tu i ówdzie, najczęściej w katolickich mediach, ze strony konserwatywnych publicystów, dają się słyszeć głosy sceptycyzmu i niepokoju. Wtedy następuje drugi akt: reklama wzmocniona informacją, że wokół wielkiego wydarzenia artystycznego pojawiają się nieuzasadnione kontrowersje. W Tok Fm, w „Gazecie”, w „Newsweeku”, „Dzienniku” natychmiast roi się od komentarzy. Ale o tym, czy sprawa rozwinie się w ten najbardziej spektakularny sposób, rozstrzyga jednak udział polityków. Bo interwencja posła Witolda Tomczaka w obronie czci Jana Pawła II, demolującego ekspozycję w Zachęcie, czy teraz aktywność radnego Mariana Brudzińskiego jest warunkiem koniecznym, by konflikt rozkręcił się w tym najbardziej oczekiwanym kierunku. Dopiero teraz rechoczący szklarze kontaktowi czy tokujący w radiu obrońcy wolności mogą bić na alarm! To dla nich wymarzony moment, by nareszcie uruchomić znaną argumentację o zagrożeniu wolności, o polskim fanatyzmie i fundamentalizmie, o nieprzystawaniu do Europy i o tym co najstraszniejsze - a mianowicie „CO O NAS POWIEDZĄ NA ZACHODZIE”!!!
Nic też tak nie podnieca dyżurnych stróżów postępu i demokracji, jak zlokalizowanie wroga na pozycjach LPR i Radio Maryja. Nie ma też dla broniących nas przed „obciachem” groźniejszej, ogólnopaństwowej klęski niż krytyka zagranicznych mediów. A doniesienia o konflikcie wokół koncertu Madonny mają swoją szczególną nośność, dotyczą bowiem rozpoznawalnego na całym świecie produktu kultury masowej, trafiają więc na portale młodzieżowe, plotkarskie, tabloidowe.
Rzetelna informacja?
Nie ma co liczyć, że ktoś uczciwie napisze o co toczy się spór. Że nie chodzi o odwołanie koncertu, a zaledwie problem, jakim jest data występu. Najważniejsze jest, że można na okrągło powtarzać frazę o katolickiej cenzurze - o inkwizytorskich zapędach polityków, o mieszaniu się Kościoła w życie publiczne w Polsce. Prowokacja, jako mechanizm rozgłosu, to znana sprawa. Rzetelną analizę o marketingowej roli skandalu zamieścił Wojtek Wybranowski w „Rzeczpospolitej”.
Uznając argumentację o świadomym graniu na skandal - chce zwrócić uwagę na inny aspekt. Wokół sponsora koncertu - portalu handlowego - swoistej elektronicznej giełdy wytworzyła się cała społeczność - stałych dostawców, handlowców wyspecjalizowanych branż, poszukiwaczy najprzeróżniejszych towarów i usług. Wiadomo, że to właśnie młodzi ludzie spędzają w sieci najwięcej godzin. Łatwość poruszania się w wirtualnym świecie, internetowe zakupy, obecność na portalach społecznościowych, blogi, własne profile na modnych stronach WWW nie zawsze idą w parze z tym, o co upominają się dziś przeciwnicy koncertu Madonny. Retoryka w stylu „obrona wiary, narodowej tradycji” tych ludzi chyba nie poruszy. Mam wrażenie, że obok siebie funkcjonują już dwa światy.
Inne plemiona
Słyszałem ostatnio w Polskim Radiu wypowiedź młodego ekologa, który z zapałem namawiał do rewelacyjnego pomysłu. Nowa, odkrywcza - oryginalna idea polega na tym, żeby powstrzymać się od jedzenia mięsa choć jeden dzień w tygodniu. Chodzi nie tylko o to, by w rzeźniach nie zabijano tak wielu zwierząt. Ograniczenie spożycia produktów zwierzęcych wpłynie na zmniejszenie przemysłowej hodowli, a zwierzęta, jak wiadomo, wytwarzają strasznie dużo CO2 i potęgują globalne ocieplenie. Zdumiała mnie nie tylko ta wypowiedź, ale też brak jakiejkolwiek reakcji dziennikarza. Uświadomiłem sobie, że aktywista-ekolog jak i dziennikarz mieszkając w chrześcijańskim kraju tak naprawdę niewiele wiedzą o kulturze, w której się urodzili. Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych przez jeden dzień w tygodniu jako novum – przyznacie, że oryginalne!
Jak więc data 15 sierpnia może być dla tych ludzi czymś szczególnym? Pewnie nie są w stanie zrozumieć o co chodzi obrońcom wiary i narodowej tradycji.
„Modlitwą w Madonnę”; „Z koronką przeciw Madonnie” - to niektóre tytuły artykułów opisujących protest księdza Małkowskiego i działaczy Akcji Katolickiej. Wątpię, czy autorzy takiego newsa odmawiali kiedykolwiek Różaniec lub Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Czy mieli szansę usłyszeć o cudownej mocy modlitwy - jej działaniu w życiu wierzących? Mam wrażenie, że w granicach tego samego kraju żyją inne plemiona. Razem, obok siebie, choć coraz bardziej obcy. Młodzi wyznawcy internetowej świątyni handlu mają inną Madonnę. Plemię odkrywające ze zdumieniem, że można raz w tygodniu nie jeść mięsa, tubylcy kpiący z modlitwy nie przylecieli z kosmosu. Zostali wychowani w rodzinach, w szkołach. Coś tam oglądają w telewizji, pewnie coś czytają. Do tego plemienia należą pewnie przedstawiciele sponsora imprezy, którzy zaakceptowali, a może, jak twierdzi Wybranowski w „Rzeczpospolitej”, wybrali taką datę koncertu.
Czasy i ludzie
W więc czy ludzie z wrażliwością księdza Małkowskiego skazani są już tylko na śmieszność i drwinę? Czy rację ma Joanna Najfeld, która w dyskusji z feministkami na temat nietolerancji i dyskryminacji powiedziała, iż będąc kobietą, mając żydowsko brzmiące nazwisko i będąc katoliczką doświadczyła dyskryminacji… ale tylko jako katoliczka.
Daleki jestem od determinizmu marksistów i nie powtórzę za nimi - no trudno, takie czasy. Zmiana - czyli dominacja tego obcego plemienia, nie jest nieunikniona. To nie czasy zmieniają ludzi, ale ludzie zmieniają bieg historii. Pokazał to Jan Paweł II i na szczęście nadal w Polsce jest bardzo wielu, których on naprawdę fascynuje.