Stare powiedzenie mówiące: „jak trwoga to do Boga” kojarzy się nam zwykle z ludźmi, którzy „wierzącymi” stają się tylko w trudnych chwilach.Gdy już nikt i nic nie pomaga - kierują się w stronę nieba. Czy oznacza to, że my - ludzie praktykujący - w trudnym dla nas czasie nie mamy kierować swych modlitewnych próśb właśnie do Boga?
Absolutnie nie! Powinniśmy, i to jeszcze usilniej! Jak pokazuje przykład kobiety z dzisiejszej Ewangelii, wytrwałość w modlitwie jest bardzo ważna. Nawet gdy początkowo wydaje się nam, że nie przynosi przewidywanych efektów. Podobnych przykładów w Piśmie Świętym znajdziemy więcej. Choćby wdowa z przypowieści o sędzim, który wysłuchał ją z powodu jej natręctwa. Chrystus mówi wtedy: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego”.
Nie zapominajmy jednak, że Bóg nie spełni naszych próśb, jeżeli nie będą one zgodne z Jego planem. Planem, który jest dla nas najlepszy. Nawet niewysłuchane modlitwy zmieniają nasze życie na lepsze, więc nie lękajmy się iść do Pana z każdą prośbą, pamiętając przy tym, że to On wie, co dla nas jest najlepsze...
Szymon Puchalski