Szedłem wolnym krokiem na przystanek tramwajowy. Obok mnie w tym samym kierunku zdążała starsza pani z wnuczką. Razem wsiedliśmy do tramwaju. Skasowałem bilet. To samo starała się uczynić dziewczynka wyglądająca na uczennicę pierwszej klasy. Miała jednak niemały z tym problem, gdyż bilet trzymany przez nią w rączce, był pogięty. Starsza kobieta tylko obserwowała to zdarzenie. Tramwaj stanął na kolejnym przystanku. Babcia odbierając od wnuczki nieskasowany bilet, powiedziała do dziecka: „Widocznie tak miało być”.
*
Mimo powszechnego i łatwego dostępu do nauki, wciąż najważniejszą szkołą i środowiskiem wychowawczym pozostaje rodzina. Choć wprost nie przekazuje ona wiedzy na temat matematyki, plastyki czy historii, to jednak uczy zachowania i postępowania, uczy uczciwości, wierności, sprawiedliwości, uczy życia. Bywa niekiedy, że jej się to nie udaje. Wówczas w rodzinie dziecko nabywa złych nawyków: kradzieży, kłamstwa, oszustwa, wulgarnego słownictwa. Wielokrotnie rodzice zwracali się do mnie z prośbą, bym wspomógł ich starania o umieszczenie dziecka w szkole prowadzonej przez Kościół. Z reguły taka szkoła była ostatnią deską ratunku dla dziecka, któremu rodzina już nie umiała pomóc.
Dziecko z natury jest wrażliwe i bardzo chłonne. Na swój sposób pojmuje rzeczywistość. Z reguły bywa prostolinijne. Jeśli jest inaczej, to dlatego, że od maleńkości uczyło się zła w rodzinie. Niestety, takich rodzin nie jest mało. Moim zdaniem wielu rodziców myśli, że ich zachowania, postawy, reakcji dziecko nie rozumie i nie pamięta. Nic bardziej błędnego. Nawet dzieci liczące 4, 5 lat potrafią zapisać w swojej pamięci konkretne słowa, epizody, sytuacje, wydarzenia. Na przykład: czy można dziecku, które widzi pijanego ojca, powiedzieć, że jest on chory? Można, ale czy dziecko w to uwierzy?
A co na to Pismo Święte? Słowa zawarte w Nowym Testamencie są jednoznaczne: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń!” (Mt 18, 6-7). Rodzice, którzy czynią zło na oczach dzieci, chcąc nie chcąc, stają się powodem ich grzechów w przyszłości. Taka jest prawda, bo dziecko uczy się przez naśladownictwo.
Nie znam wspomnianych na początku babci i wnuczki. Być może historia o nieskasowanym bilecie to tylko epizod. Być może. Ale na pewno nie można powiedzieć, że tak miało być. W tym wypadku jazda na gapę to nie wina kasownika, tylko biernej postawy babci. Zróbmy wszystko, by nasze sumienia nigdy nie były naznaczone grzechami, które po nas będą powtarzać dzieci.