Logo Przewdonik Katolicki

Znikający Poznań: Aleja końca lata

Adam Suwart
Fot.

Odchodzi powoli letnia epoka spacerów, wędrówek po mieście, odkrywania w nim nieznanych, przeoczonych przestrzeni. Kończą się dni, których rozgrzane słońcem popołudnia stygły przez nieskończone ciepłe godziny sjesty. Nie ma już wieczorów, podczas których można było usiąść na pachnącej sianem łące i oparłszy plecy o gruby, ponadstuletni pień drzewa, kontemplować powolny zachód...

Odchodzi powoli letnia epoka spacerów, wędrówek po mieście, odkrywania w nim nieznanych, przeoczonych przestrzeni. Kończą się dni, których rozgrzane słońcem popołudnia stygły przez nieskończone ciepłe godziny sjesty. Nie ma już wieczorów, podczas których można było usiąść na pachnącej sianem łące i oparłszy plecy o gruby, ponadstuletni pień drzewa, kontemplować powolny zachód czerwonej słonecznej kuli. Nastała jesień. Poranki wioną ostrym, krystalicznym chłodem, a rosa zbiera się na drobnych pędach obumierającej trawy. Stare gościńce, rozciągające się na peryferiach Poznania, a gdzieniegdzie także w śródmieściu, urwane w najmniej oczekiwanym momencie, pokrywają pożółknięte, czerwonawe i brązowe liście. W rowach przy drodze leżą nadgnite gruszki i późne letnie śliwki, których nikt już nie zbiera u schyłku sierpnia. Ludzie rezygnują już z długich spacerów, wycieczek rowerowych, spotkań w parkach i ogrodach. Zamykają się w domach, odkręcając coraz bardziej zawory kaloryferów. A przecież teraz zaczynają się najpiękniejsze chwile w roku. Pogoda jest zmienna, może nagle zaskoczyć nas deszczem. Obłoki na niebie tworzą piękne i niepowtarzalne malowidła. Promienie słoneczne padają już z boku, nadając wszystkiemu po stokroć subtelniejsze barwy niż w spiekocie lipca. Na ziemi malują się cienie drzew, wśród których dzieci szkolne z radością wygrzebują ukryte we mchu kasztany. Piękny jest spacer po Poznaniu jesienną porą. Warto wziąć dzień urlopu i poświęcić go na całodniową wycieczkę. Można wybrać się do jednego z miejskich lasów, ujrzeć szmaragdową taflę jeziora Rusałka – otoczonego wielobarwną, bogato tkaną ochrą, umbrą i cynobrem – oraz kurtynę wysokich, nadbrzeżnych drzew. Kojący jest spacer wzdłuż krętego koryta Cybiny, poprzez melancholijnie szumiące lasy Olszaka i Antoninka. Chętnie wciągnie nas długa perspektywa nadwarciańskiego bulwaru, u krańca którego czai się tajemnicza, październikowa mgła. Warto pożegnać lato, zanim nadejdzie wielomiesięczny czas niby-zimowej szarugi, błota, porywistego wiatru i zimnego zacinającego deszczu. Warto uczcić poznańską złotą jesień pełnym zadumy spacerem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki